Znany kardiochirurg zostawił gazik w sercu - pacjent zmarł
Znany kardiochirurg Mirosław G. jest podejrzany o spowodowanie śmierci pacjenta. O postawieniu lekarzowi zarzutów zdecydowała Prokuratura Okręgowa w Warszawie. - dowiedziało się Radio ZET.
Chodzi o sprawę pozostawienia gazy w sercu pacjenta. Wyjęto ją tydzień później, jednak po trzech miesiącach pacjent Florian M. zmarł. Kardiochirurg według prokuratorów miał informację od sanitariuszki o tym, że mógł pozostawić gazik, ale ją zbagatelizował.
Prokuratura postawiła kardiochirurgowi zarzut nieumyślnego narażenia pacjenta na utratę życia - za co grozi do roku więzienia. Postawiła też drugi, poważniejszy zarzut - nieumyślnego spowodowania śmierci, który podlega karze pozbawienia wolności do lat 5.
- Zarzuty postawiono po tym, jak w kwietniu br. wpłynęła nowa opinia specjalisty z Austrii - powiedział prokurator Dariusz Ślepokura z tej prokuratury.Jak poinformował, podejrzany nie ustosunkował się do zarzutów i odmówił składania wyjaśnień.
Zarzuty narażenia pacjenta na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia postawiono też Ewie C. - instrumentariuszce - ta przyznała się do zarzucanego jej czynu i złożyła obszerne wyjaśnienia.
Sprawa Floriana M. była jednym z czterech przypadków, w których warszawska prokuratura pierwotnie postawiła dr. G. zarzuty narażenia pacjentów na utratę życia. W maju 2008 r. te wątki sprawy umorzono. Rodzina M. zaskarżyła umorzenie do sądu, ale sąd okręgowy utrzymał tę decyzję. W 2009 r. Sąd Najwyższy uwzględnił kasację ówczesnego RPO Janusza Kochanowskiego i nakazał sądowi powtórne rozpatrzenie zażalenia pełnomocnika rodziny M. na umorzenie sprawy.
W lutym 2010 r. warszawski sąd rejonowy nakazał ponowne śledztwo. Sąd wskazał, iż prokuratura powinna m.in. rozważyć zwrócenie się o dodatkową opinię w sprawie. Wcześniej niemiecki lekarz prof. Roland Hetzer, w opinii napisanej na zlecenie prokuratury, nie dopatrzył się bezpośredniego związku pomiędzy pozostawieniem gazy a śmiercią M. Sąd dodał, że "jakkolwiek pozostawienie gazika w ciele pacjenta było przypadkowe i nieumyślne, jednak to operator chirurg jest odpowiedzialny za wszystkie zdarzenia występujące w trakcie operacji".
- Zarzut powinien był zostać postawiony już dawno, ale lepiej późno niż wcale - skomentował pełnomocnik rodziny pacjenta, mec. Rafał Rogalski. Podkreślił, że z nowej opinii austriackiego lekarza dr. Wolfganga Wandschneidera jednoznacznie wynika związek przyczynowo-skutkowy między pozostawieniem gazika a zgonem pacjenta. Rogalski przyznał, że stoi ona w sprzeczności z opinią prof. Hetzera. - Według mnie oraz pana prokuratora, ta opinia jest jednak najbardziej wszechstronna, logiczna i spójna - dodał. Zaznaczył, że sąd będzie musiał ustosunkować się do zebranych opinii.
Rogalski poinformował, że wobec fiaska pertraktacji ugodowych ze stołecznym szpitalem MSWiA, przygotowuje w imieniu rodziny M. pozew wobec szpitala, w którym zażąda 250 tys. zł odszkodowania za jego śmierć.
Osoba Mirosława G. stała się znana na początku 2007 roku za sprawą głośnego zatrzymania przez CBA. Lekarzowi postawiono liczne zarzuty korupcyjne oraz zarzut zabójstwa w zamiarze ewentualnym. To właśnie wtedy ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zwołał konferencję prasową, na której padło słynne zdanie "już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie", za które polityk PiS, w rezultacie procesu wytoczonego mu przez Mirosława G., musiał oficjalnie przeprosić.
Na jesieni 2010 roku prokuratura, po blisko trzech latach śledztwa, umorzyła część korupcyjnych wątków w sprawie kardiochirurga. Wciąż jednak toczy się proces o korupcyjne zarzuty, które znalazły się w akcie oskarżenia, jaki trafił do sądu w 2008 r. Obejmuje on ok. 40 czynów.
NaSygnale.pl: Sprzedawał heroinę sąsiadom - nie miał żadnych skrupułów