Znali się prawie 30 lat. Na pierwsze spotkanie z Kaczyńskim Szczypińska poszła boso
Historia ich znajomości sięga 1991 r. Z powodu zaangażowania w działalność podziemia PRL i "Solidarności" Szczypińska miała problemy ze znalezieniem pracy w zawodzie pielęgniarki i dorabiała jako sprzątaczka.
- Musiałam wyjeżdżać do Warszawy na rady polityczne partii. A bilet trzeba było kupić za własne pieniądze. Pewnego razu, kiedy już uzbierałam pieniądze na bilet, zaczęłam się zastanawiać, w czym pojadę. Było lato, nie miałam butów, więc kupiłam najtańsze, jednorazówki - jak się okazało. Pojechałam do Warszawy, a tam była ulewa i buty się rozpadły. Nie miałam pieniędzy na drugie, więc poszłam boso. Bez butów wkroczyłam do Sali Kolumnowej w Sejmie – opowiadała Szczypińska w "Gali".
Wrażliwy człowiek
Posłanka nie chciała się przyznać, dlaczego chodzi bez butów, dlatego szybko wytłumaczyła kolegom, którzy zwrócili uwagę na jej strój, że chodzi boso, bo jest… hippiską. - Ale premier w tę bajkę nie uwierzył. Poprosił mnie i szczerze porozmawialiśmy. Dla mnie to była przykra sytuacja, bo nagle się wydało, że nie mam pieniędzy. Jednak z drugiej strony była to sytuacja szczęśliwa i miła, bo premier zainteresował się mną i zechciał pomóc. Wyczuwałam, że to jest człowiek wrażliwy, że ma dobre serce – podkreśliła Szczypińska.
Jarosław Kaczyński tak się przejął jej losem, że kupił jej sandały. Później to ona odwdzięczyła się jemu. Gdy media wytykały prezesowi PiS, że chodzi w zniszczonych butach, to Szczypińska poszła do niego na rozmowę. Nawet najbliżsi współpracownicy bali się zwrócić mu na to uwagę.
- Nie kupuje sobie domów, rezydencji, wrócił do mieszkania na Żoliborzu, w którym wychował się razem z bratem. On byle tylko miał swoje książki. Przecież nieraz mu przypominałam, że pora kupić nowe buty, bo w tych starych wstyd już chodzić – mówiła w "Vivie".
Łzy i wzruszenie
Odwiedzali się także wzajemnie w szpitalu. Tak było choćby w 2000 r., gdy Szczypińska pierwszy raz zachorowała na raka. - Leżałam w szpitalu w Gdańsku. I wtedy nieoczekiwanie przyszedł pan premier, z owocami i słodyczami, jak do przyjaciela. Zjawił się jak anioł. Nie wiem, skąd się dowiedział o mojej chorobie. Popłakałam się na jego widok. Byłam wzruszona, bo myślałam, że jestem sama – wspominała posłanka PiS.
Także teraz, gdy pod koniec listopada Szczypińska trafiła do szpitala z powodu powikłań po zabiegu operacyjnym, prezes PiS nie zostawił jej bez pomocy. Jak ustaliła Wirtualna Polska, gdy tylko dowiedział się o jej stanie zdrowia, nakazał umieszczenie jej w najlepszym szpitalu, w jednoosobowej sali z opieką pielęgniarki.
O ich znajomości powstały setki tekstów. Jednak od zawsze po prostu się przyjaźnili. Gdy w 2006 r. Jarosław Kaczyński został premierem, Jolanta Szczypińska wręczyła mu róże, a tabloidy zaczęły sugerować romans. Każde ich wspólne zdjęcie było szeroko komentowane.
Zaczęło się love story
Prezes PiS uciął medialne plotki. W swojej książce z 2011 r. napisał: "Kiedy zostałem premierem, przyniosła mi róże i się zaczęło. Zaczęło się love story. I ona to złapała. Nie mam o to do niej pretensji (...). Umocniła swoją pozycję jako 'narzeczona' premiera czy później prezesa. Pokochały ją tabloidy. Chwyciła życie pełną piersią".
Po jej śmierci Kaczyński był głęboko poruszony. - Była wyjątkowo dobra. Cierpiąc, pomagała innym cierpiącym. Sama była osobą, którą w życiu spotkało wiele krzywd. Jej śmierć jest przedwczesna i to jest dla nas bardzo, bardzo smutna wiadomość. Musieliśmy się jej spodziewać, ale przyjmujemy to jako ciężki cios, partia i ja osobiście przyjmujemy to jako wielkie uderzenie - mówi w TVP Info.
Posłanka Szczypińska rzadko zabierała głos na temat ich wspólnych relacji. - Do dziś łączy mnie z premierem jedynie przyjaźń, która jest dużo bardziej wartościowym uczuciem niż miłość - mówiła w jednym z wywiadów.
Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zobacz także: Ciało bez krwi. Makabryczne rozwiązanie zagadki.