PolskaZnalazła zwłoki dziecka w wersalce w mieszkaniu w Morągu. "Myślałam, że to lalka..."

Znalazła zwłoki dziecka w wersalce w mieszkaniu w Morągu. "Myślałam, że to lalka..."

- Tam była choinka na Boże Narodzenie, chłopczyk miał zabawki, mieszkanie było zawsze zadbane. Ale kiedy weszłam w lipcu, był bałagan, brud i zwłoki dziecka - opowiada Marzena C., właścicielka mieszkania w Morągu w rozmowie z Superstacją. To właśnie w mieszkaniu Marzeny C. znaleziono zwłoki zabitego przez matkę 5-letniego Gabrysia. Właścicielka mieszkania po tragedii wyjechała z Morąga.

Znalazła zwłoki dziecka w wersalce w mieszkaniu w Morągu. "Myślałam, że to lalka..."
Źródło zdjęć: © WP.PL | Marcin Gadomski

10.07.2012 | aktual.: 10.07.2012 18:16

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Marzena C. wynajmowała mieszkanie prostytutce Magdalenie R., która zamordowała swojego pięcioletniego syna Gabrysia. W rozmowie z Superstacją zapewnia, że nie wiedziała, jakim zajęciem parała się matka dziecka. Zdaniem właścicielki mieszkania, lokal był zadbany i zawsze panował w nim porządek. Wspomina, że matka dziecka kupiła zasłonki i ozdoby. Na święta nie zabrakło choinki. - Chłopiec miał zabawki, siedział przy stole, uśmiechał się - opowiada właścicielka mieszkania.

"Dziecka już nie było"

Kobieta mówi także, że niczego nie podejrzewała. W marcu odwiedziła wynajmowane lokum. Wtedy widziała Gabrysia żywego. - Ale w kwietniu, kiedy pojechałam po czynsz, dziecka już nie było. Magdalena tłumaczyła, że chłopiec jest przeziębiony i dlatego nie ma go w domu. Mówiła, że do końca czerwca chce się ze mną rozliczyć i wyprowadzić - wspomina.

Z relacji właścicielki wynika, że w maju rozmawiała z matką chłopca jedynie telefonicznie. Magdalena R. za każdy razem odmawiała spotkania twierdząc, że jest chora lub przebywa w szpitalu. Nadal jednak zapewniała, że zapłaci właścicielce za mieszkanie i wyprowadzi się z niego w czerwcu. Mimo to Marzena C. zaczęła się niepokoić.

"Zobaczyłam nóżki w rajstopkach. Myślałam, że to lalka..."

W środę 4 lipca Marzena C. poszła do mieszkania, ale nie mogła się do niego dostać. - Ktoś od środka trzymał klamkę i blokował wejście - mówi Marzena C. Następnego dnia spróbowała ponownie. Tym razem poszła bez uprzedzenia, swoim kluczem otworzyła drzwi i weszła do środka. Nie mogła rozpoznać mieszkania.

- Wyglądało jak najgorsza melina. Porozrzucane były ubrania, pościel, butelki po wódce, puszki po piwie. Był straszny brud i bałagan – mówi Marzena C. – Wszystkie okna były otwarte, więc je zamknęłam. I wtedy poczułam zapach psującego się mięsa. Zauważyłam też dużo much i robaków. Dostrzegłam czarny worek w wersalce, uchyliłam ją i zobaczyłam nóżki w rajstopkach. Najpierw myślałam, że to lalka. Ale tych much i robaków było za dużo… Dobrze, że to dziecko nie było na widoku, bo do końca życia miałabym to przed oczami. Byłam w takim szoku, że zapomniałam, jaki jest numer na policję. Wyszłam z mieszkania i dopiero zadzwoniłam - opowiedziała właścicielka mieszkania o okolicznościach znalezienia zwłok dziecka.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także
Komentarze (39)