Polska"Zmuszono mnie do współpracy z wywiadem"

"Zmuszono mnie do współpracy z wywiadem"

Abp Stanisław Wielgus przyznaje, że przed wyjazdem do Monachium w 1978 r. funkcjonariusz wywiadu "wrzaskiem i groźbami" skłonił go do podpisania deklaracji współpracy z wywiadem. W oświadczeniu przesłanym mediom, zaprzecza, by podpisał deklaracje współpracy z SB.

"Zmuszono mnie do współpracy z wywiadem"
Źródło zdjęć: © PAP

"Najgorszy był mój wyjazd do Monachium w r. 1978. Miałem wówczas spotkanie z bardzo brutalnym funkcjonariuszem wywiadu, który wrzaskiem i groźbami, że mnie zniszczy, skłonił mnie do podpisania deklaracji współpracy z wywiadem. Była to moja chwila słabości. Zawsze żałowałem, że nie zrezygnowałem wówczas z mojego wyjazdu" - napisał w oświadczeniu abp Stanisław Wielgus.

W innym miejscu abp Wielgus podkreśla, że nigdy nie podpisał żadnej deklaracji współpracy z SB i nigdy nie uważał się za współpracownika SB.

W dokumentach IPN znajdują się dwie "umowy o współpracy" z wywiadem PRL. Jedną z nich, z 28 września 1973 r. Wielgus podpisał jako "Adam Wysocki"; drugą - z 23 lutego 1978 r. - jako "Grey".

Abp Wielgus podkreśla, że przy spotkaniach z funkcjonariuszem SB mówił - jak pisze - o sprawach ogólnych, sytuacji międzynarodowej, ekonomicznej w kraju itp.

W oświadczeniu arcybiskup zaprzeczył, by informował funkcjonariusza SB o pracownikach KUL, Kurii czy kapłanach diecezji lubelskiej. "Wbrew opublikowanej opinii funkcjonariusza nie dostarczałem nigdy żadnych materiałów na czyjkolwiek temat. Nikogo nie podsłuchiwałem, ani nie nagrywałem" - napisał abp Wielgus.

"Charakterystyka mojej osoby zawarta w ubowskich materiałach jest tak odbiegająca od prawdy, że nigdy bym się na jej podstawie nie rozpoznał, gdyby była anonimowa" - napisał arcybiskup.

Abp Wielgus podkreślił, że w jego teczce jest wiele nieprawdy i fałszywych informacji. Według niego, opinia SB na temat jego pracy na KUL jest wyraźnie przekłamana. "...nie byłem wówczas żadną ważną, nadzwyczajną osobą. Żyłem spokojnie na marginesie życia uniwersyteckiego" - napisał. Dodał, że nie miał wówczas wykładów na KUL i nie spotykał się w szerszym gronie z ludźmi z uniwersytetu czy diecezji. Zaprzeczył, by informował funkcjonariusza SB o pracownikach KUL, Kurii czy kapłanach diecezji lubelskiej, albo o jakichś rzekomych rozgrywkach personalnych w KUL czy w kurii. "Nie podawałem złych charakterystyk kogokolwiek z księży i pracowników KUL" - podkreślił.

"Wbrew opublikowanej opinii funkcjonariusza, nie dostarczałem nigdy żadnych materiałów na czyjkolwiek temat. Nikogo nie podsłuchiwałem, ani nie nagrywałem. Nie miałem wówczas pojęcia o posługiwaniu się magnetofonem" - napisał abp Wielgus.

Twierdzi też, że nieprawdą jest, by dzięki UB otrzymał mieszkanie własnościowe; uzyskał je, bo zapisał się do spółdzielni mieszkaniowej. Zaprzecza też, by dzięki służbom wyjechał na stypendium do Niemiec.

Arcybiskup wyjaśnia skąd wzięła się informacja o jego szkoleniu przez wywiad. Gdy podjął w 1973 r. starania o paszport w Lublinie, poinformowano go, że musi się udać do Warszawy. Zgłosił się do swojego biskupa Piotra Kałwy i zapytał, co robić. "Powiedział wówczas, że moje badania naukowe są ważne dla Kościoła i mogę pojechać na spotkanie zachowując ostrożność w rozmowach" - napisał arcybiskup.

Podczas tego spotkania dowiedział się - jak pisze - że paszport otrzyma pod warunkiem nawiązania kontaktu z Ost-Europa-Institut w Monachium. "Powiedziałem, że będę się starał ten kontakt nawiązać. W ciągu kilku godzin instruowano mnie, jak mam przekazać zdobyte informacje. Do kogo napisać odpowiednią kartkę i dokąd pojechać na spotkanie" - czytamy w oświadczeniu. Dodał, że napisał wówczas o swoich planach naukowych. Arcybiskup dodał, że wówczas żadnej deklaracji nie podpisał, nie zamierzał realizować powierzonego mu zadania ani nie podjął ku temu żadnych kroków.

Abp Wielgus zaprzecza także, by szpiegował Radio Wolna Europa. "Żadnego kontaktu nie podjąłem. Nigdy nie byłem w rozgłośni. Nigdy też nie rozmawiałem z żadnym z jej pracowników" - napisał w oświadczeniu.

"Nie wykonałem żadnego zadania wywiadowczego (...), nigdy nie wyrządziłem nikomu żadnej krzywdy swoimi czynami czy słowami" - napisał abp Stanisław Wielgus w oświadczeniu.

"Przypisano mi różne złe intencje i złe postawy w stosunku do Kościoła. Jest to fałsz. Nie istnieje żadna dowodząca tego dokumentacja, poza słowami funkcjonariusza, który po swojemu widział moją osobę i całą sprawę" - napisał abp Wielgus.

"Nie chcę się usprawiedliwiać. Wiem, że nie powinienem utrzymywać żadnych relacji ze służbami PRL. Żałuję tego bardzo, że w ogóle podjąłem wyjazdy zagraniczne, które te kontakty spowodowały. Wydawało mi się jednak wówczas, że moim obowiązkiem jest prowadzenie wartościowych badań naukowych i kształcenie się dla dobra Kościoła" - głosi trzystronicowe oświadczenie, opisujące historię jego kontaktów z przedstawicielami służb specjalnych PRL. Abp podkreśla, że jego teczce znajdującej się w IPN jest wiele nieprawdy i fałszywych informacji.

Abp Wielgus ma w piątek o godz. 16 kanonicznie przejąć urząd metropolity warszawskiego. Uroczysty ingres zaplanowano na niedzielę.

Po pojawieniu się informacji o współpracy abp. Wielgusa ze służbami specjalnymi PRL, jego akta w IPN badała Kościelna Komisja Historyczna i badacze powołani przez Rzecznika Praw Obywatelskich. RPO ocenił, że w świetle dostępnych dokumentów nie podlega wątpliwości fakt świadomej tajnej współpracy ks. Stanisława Wielgusa ze Służbą Wywiadu w latach 1973-1978. Także komisja kościelna przyznała, że istnieją liczne, istotne dokumenty potwierdzające gotowość świadomej i tajnej współpracy ks. Stanisława Wielgusa z organami bezpieczeństwa PRL oraz to, że została ona podjęta.

Źródło artykułu:PAP
kościółlustracjasb
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)