Ziobro zagra na nosie Kaczyńskiemu przy układaniu list? PiS: "Śmieszny szantaż"
Solidarna Polska kończy budowanie własnych list wyborczych na wypadek, gdyby Prawo i Sprawiedliwość próbowało wyciąć ludzi Zbigniewa Ziobry tuż przed wyborami - ustaliła Wirtualna Polska. Współpracownicy ministra sprawiedliwości przyznają, że wciąż liczą na start w ramach Zjednoczonej Prawicy, ale własna lista ma pomóc w negocjacjach z Jarosławem Kaczyńskim. – Śmieszny szantaż, który się nie uda, bo wiedzą, że nie doskoczyliby do progu wyborczego – odpowiada polityk PiS.
29.03.2023 19:44
Władze Solidarnej Polski przygotowują swoich działaczy na możliwość indywidualnego startu w wyborach parlamentarnych i oferują im miejsca na awaryjnej liście wyborczej – ustaliła Wirtualna Polska. Choć wszyscy podkreślają, że głównym scenariuszem jest wspólny start z list PiS, to obawiają się, że w ostatniej chwili Nowogrodzka będzie stawiała im warunki i spróbuje wyciąć współpracowników Zbigniewa Ziobry. W partii rządzącej rośnie presja, by na listy nie wpuścić m.in. wiceministra rolnictwa Janusza Kowalskiego czy wiceministra klimatu Jacka Ozdoby.
Odpowiedzią na taki scenariusz ma być właśnie alternatywna lista Solidarnej Polski. – Jest gotowa na 70 proc. Mówimy o możliwości przedstawienia nazwisk zarówno w wyborach do Sejmu, jak i Senatu – mówi jeden z naszych rozmówców. Jedynkami mieliby być wszyscy obecni posłowie, senatorowie partii Ziobry, wicewojewodowie z ich ramienia i grupa radnych. W razie rozstania z PiS na listy mieliby wrócić również europosłowie Beata Kempa i Patryk Jaki. Choć w przypadku Jakiego, jego start jest brany pod uwagę nawet przy wspólnym starcie z PiS.
- Z sondaży wynika, że przed kampanią możemy liczyć na około 3 proc. poparcia. Jesteśmy dużo sprawniejsi od PiS w komunikacji w internecie, więc gdybyśmy wystartowali osobno, to byłaby walka na śmierć i życie, więc wierzymy, że przekroczylibyśmy próg wyborczy. Na razie część wyborców postrzega nas jako polityków PiS – mówi nasz rozmówca z Solidarnej Polski. – Przy samodzielnym starcie w kampanii wyborczej moglibyśmy pokazać, że to my jesteśmy PiS-owskim PiS-em, że to w nas jest więcej prawdziwego PiS-u – dodaje drugi polityk.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Górnictwo, rolnictwo, eurosceptycy
Przedstawiciele Solidarnej Polski mówią, że w razie samodzielnego startu mówiliby między innymi o górnictwie, rolnictwie i stawialiby na kontakty z rozczarowanymi związkami zawodowymi. Swoją ofertę chcieliby kierować również do elektoratu eurosceptycznego. – Możemy też walczyć o głosy wyborców Konfederacji – dodaje jeden z polityków partii Ziobry.
Nasi rozmówcy twierdzą również, że trwająca zbiórka pod ustawą "w obronie lasów" ma dodatkowy cel: mobilizacja struktur na wypadek, gdyby trzeba było zarejestrować własne listy. – Do tego potrzeba w sumie ponad 100 tys. głosów. Pod inicjatywą "W obronie chrześcijan" zebraliśmy ponad 400 tys., więc jesteśmy spokojni – mówi nasz rozmówca z Solidarnej Polski.
PiS reaguje z przymrużeniem oka
Zapowiedzi polityków Solidarnej Polski nie robią wewnątrz Prawa i Sprawiedliwości wrażenia. – Doskonale wiedzą, że mogą zniknąć z polskiej sceny politycznej. Rozumiem, że to element szantażu, walki o lepszą pozycję, ale pewnie będą mogli wyrzucić swoje listy do kosza i skończy się na wspólnym starcie – komentuje polityk PiS, który chce pozostać anonimowy.
Kolejny poseł partii rządzącej dodaje, że budowanie list przez Solidarną Polskę to "przedwyborczy taniec godowy Ziobry". - Mówienie o wycinaniu ziobrystów z list to "hobby" Ryszarda Terleckiego, ale on sam przyznał, że prezes ma inne zdanie w tej sprawie i to ono będzie się liczyło – podkreśla.
Rzeczywiście szef klubu PiS Ryszard Terlecki kilkukrotnie podkreślał, że jest zwolennikiem, by na listach partii rządzącej nie umieszczać polityków Solidarnej Polski. Wcześniej publicznie odgrażał się, że osobny start oznacza, że Solidarna Polska zniknie ze sceny politycznej. Przekaz w tej sprawie łagodził rzecznik partii rządzącej. - Mam nadzieję, że dotrwamy do wyborów. Zdecydowana większość naszych parlamentarzystów jest za jednością - stwierdził Rafał Bochenek.