Zginęła cała rodzina na A1. Dramatyczne relacje świadków. "Jak szczur"
Nie milkną echa tragicznego wypadku na autostradzie A1. - Jechaliśmy obok, tuż po wypadku i ten widok "kuli ognia" z samochodu zostanie w pamięci na zawsze - mówią świadkowie zdarzenia w rozmowie z "Faktem". Zdradzają też, jak miał zachowywać się kierowca bmw.
Na autostradzie A1 w miejscowości Sierosław 16 września doszło do tragicznego wypadku. Trzyosobowa rodzina spłonęła w samochodzie kia, który wjechał w barierki.
Policja początkowo informowała, że kierujący pojazdem kia "z niewyjaśnionych przyczyn" uderzył w barierki. Potem w sieci zaczęły się pojawiać nagrania od świadków, na których ma być widać zderzenie z innym autem - samochodem bmw.
Dramatyczne relacje świadków
Dziennik "Fakt" dotarł do świadków tragicznego wypadku. - Przejeżdżałem tam minutę po zdarzeniu. Myślałam, że auto się zapaliło, a ludzie uciekli. Po przeczytaniu o tej tragedii nie mogliśmy dojść do siebie. Ogień był tam przeogromny - mówi jeden z nich.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Inny dodaje, że w pamięci utkwił mu przede wszystkim widok "kuli ognia". - Spłonęli żywcem. Krzyczeli, wołali o pomoc - cytuje gazeta. Jak relacjonuje, około 250 metrów od płonącego wraku zatrzymało się bmw. Miało mieć rozbity przód.
- Nawet nie wyszedł do nas, by cokolwiek pomóc. Nic. Siedział jak szczur przy aucie, 200 metrów dalej - przekazał świadek zdarzenia.
Wypadek na A1. Prokuratura bada sprawę
Według rzeczniczki Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim Magdaleny Czołnowskiej-Musioł, obecną hipotezą śledczych jest, że "prawdopodobnie doszło do nieustalonego zjechania przez pojazd marki kia, uderzenia w bariery", a bmw "prawdopodobnie zahaczyło o ten samochód".
Stwierdziła także, że śledczy nie zbadali nagrań publikowanych w internecie, z których wynika, że mogło dojść do czegoś więcej, niż zaledwie "zahaczenia". - Prokuratura nie może wykorzystać procesowo informacji pochodzących z internetu z anonimowego źródła - powiedziała Czołnowska-Musioł.
W sprawie jeszcze nikt nie usłyszał zarzutów. Prokurator generalny Zbigniew Ziobro na konferencji prasowej powiedział, że samochód bmw jechał z prędkością "co najmniej 253 km na godzinę". Ta informacja ma pozwolić prokuraturze przejść na "inną fazę" postępowania.
Czytaj więcej: