PolskaZemke: za kilka dni poznamy przyczyny katastrofy

Zemke: za kilka dni poznamy przyczyny katastrofy

Nawet w ciągu kilku dni możemy poznać poznać przyczyny katastrofy samolotu CASA - mówił w "Salonie Politycznym Trójki" Janusz Zemke, przewodniczący Komisji Obrony Narodowej.

Galeria

[

]( http://wiadomosci.wp.pl/katastrofa-samolotu-wojskowego-casa-6038701113741953g )[

]( http://wiadomosci.wp.pl/katastrofa-samolotu-wojskowego-casa-6038701113741953g )
Katastrofa samolotu wojskowego Casa

Galeria

[

]( http://wiadomosci.wp.pl/zaloba-narodowa-po-katastrofie-samolotu-6038675310523521g )[

]( http://wiadomosci.wp.pl/zaloba-narodowa-po-katastrofie-samolotu-6038675310523521g )
Żałoba narodowa po katastrofie samolotu

Salon Polityczny Trójki: Jakie są konsekwencje śmierci tylu oficerów lotnictwa?

Janusz Zemke: To jest oczywiście przede wszystkim wymiar ludzki, to jest tragedia dla wielu rodzin, przyjaciół, jednostek. Natomiast w takim wymiarze czysto wojskowym to jest strata, której sobie jeszcze nie wyobrażamy. Oni są oczywiście po pewnym czasie do zastąpienia, ale to jest strasznie ciężkie, bo z pilotami to jest w ogóle tak rzecz, że co roku zgłasza się do Dęblina około tysiąca ludzi – pasjonatów lotnictwa, z tego przyjmowanych jest dwadzieścia, trzydzieści, czterdzieści osób. Trzeba mieć niebywałe zdrowie, nie tylko pasję. Potem oni się tam szkolą. W pewnym momencie nauki jest tam coraz węższa grupka tych, że tak powiem, „oszlifowanych diamencików”. Część zostaje pilotami samolotów myśliwskich, część na śmigłowce, część na samoloty transportowe. Ci na myśliwskich to są już „pełne diamenty”, którym Pan Bóg dał unikalne warunki i predyspozycje psychofizyczne. To jest co roku grupa – obyśmy teraz mieli co roku na samoloty myśliwskie kilkunastu pilotów, bo z całej generacji, tylko tylu zdobywa
klasyfikacje, ma predyspozycje psychofizyczne. A strata tutaj jest kolosalna. To są ludzie, którzy, żeby zdobyć kwalifikacje instruktorów – pilotów czy dowódców na tym najwyższym poziomie mieli predyspozycje, ale także mieli za sobą często piętnaście, dwadzieścia, czy jak w przypadku pana generała Andrzejewskiego dwadzieścia kilka lat latania.

Tym bardziej powinniśmy dokładnie poznać przyczyny katastrofy. Jakie Pana zdaniem były?

- Widać dzisiaj, że były jakieś istotne problemy, jeśli chodzi o samą procedurę i samo lądowanie. Doszło do tej tragedii podczas podchodzenia do lotniska. Dzisiaj są takie sygnały, ale czy to była przyczyna czy to był jeden z elementów, to jest strasznie trudno tym momencie powiedzieć.

Wiemy, że samolot podchodził do lądowania, potem nie wylądował. Pilot zgłosił, że pas startowy nie jest dobrze widoczny…

- To jest również dowód na to, że były jakieś skomplikowane warunki pogodowe.

Rozumiem, że pilot znał doskonale lotnisko i wielokrotnie lądował na tym lotnisku. To jaka tutaj procedura mogła zawieźć? - To wszystko jest właśnie o tyle zdumiewające. Akurat był to samolot nowy. My mamy czasami pilotów w Polsce, którzy latają bardzo dużo i latają mniej z różnych względów. Piloci, którzy latają CASA-mi, to są ludzie, którzy praktycznie latają praktycznie każdego dnia. Także to lotnisko w Mirosławcu, to jest lotnisko takie – jeśli można użyć takiego określenia – aktywne, czynne. Tam stacjonuje eskadra Su-22, która codziennie ćwiczy. Niedaleko przecież mamy poligon drawski, więc tam często siadają samoloty z innych państw, bo żołnierze z innych państw też często ćwiczą na tym poligonie. To jest właśnie dlatego zastanawiające. Bo tam procedur lądowania wykonywano masę. Trudno powiedzieć w tym momencie. Z tego, co już dzisiaj widać, był jednak bardzo niski pułap chmur, była zła sytuacja pogodowa. Ale z kolei to są samoloty, które mogą w każdych warunkach pogodowych lądować. Jak byłem nie
tak dawno w Afganistanie, to lądowaliśmy na lotnisku, które miało długość osiemset metrów, a szerokość kilkanaście i schodziło się gwałtownie z góry, więc ci piloci byli przyzwyczajeni do lądowania często też w warunkach ekstremalnych.

Są w gazetach spekulacje, że był wyłączony system naprowadzania samolotu…

- To jest jeden z systemów. Tak, to potwierdził wczoraj rzecznik Sił Powietrznych, że jeden z systemów naprowadzania – bo jest tych systemów kilka – nie był włączony. Ale chcę podkreślić z całą mocą – tylko jeden z systemów.

A czego możemy się dowiedzieć z czarnej skrzynki?

- Prawie wszystkiego. Dlatego, że czarna skrzynka rejestruje setki różnych parametrów technicznych, ale – co jest bardzo ważne – czarna skrzynka rejestruje całą komunikację między załogą a wieżą na lotnisku, także rejestruje rozmowy i to, co się działo w kabinie. Także, jeżeli będzie można odtworzyć z tej czarnej skrzynki te dane, a wszystko wskazuje na to, że tak, to myślę, że stosunkowo szybko będzie pełna wiedza.

Szybko? To znaczy w ciągu tygodnia? Czy w ciągu kilku dni?

- To może być nawet w takim czasie. Tam był pożar. Pamiętajmy też, że ten samolot spłonął, ale nie ma jakichś sygnałów, żeby czarna skrzynka była uszkodzona. Zresztą ona jest także przystosowana do pożarów, bo pożary często towarzyszą katastrofom lotniczym. Myślę, że komisja złożona z najlepszych fachowców, jakich mamy w Polsce będzie w stanie akurat w tym przypadku w miarę precyzyjnie odtworzyć przyczyny katastrofy.

Myśli Pan, że nie zostaną żadne znaki zapytania po tej katastrofie?

- Nie wiem tego, bo to nigdy nie wiadomo. Ale ja w swoim życiu związanym z wojskiem czytałem kilka razy ustalenia komisji – ustalenia z katastrof. (Niestety są co pewien czas w lotnictwie katastrofy.) Były to ustalenia niezwykle precyzyjne i logiczne. Można to było czytać i przyjmować to, co ustaliła komisja, bo lepszych specjalistów niż członkowie tej komisji nie mamy.

samolotkatastrofaskrzynka
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)