Ze śmieci zostają wodór i kupa kamieni. Jak inżynier, były bankier i milioner chcą ratować planetę
Nawet z najbardziej obrzydliwych śmieci po obróbce zostają gaz, wodór i bazaltowe kamienie - tak działa nowa technologia firmy WTT z Opola. Twórców do działania zmotywowały horrendalnie wysokie rachunki Polaków za gospodarkę śmieciami.
02.11.2021 08:43
Kiedy Krzysztof Nieć, prezes i współzałożyciel firmy WTT, widzi górę śmieci na wysypisku, to serce mu się kraje. Ale nie z powodu zapaskudzenia środowiska. Żal mu zmarnowanych zasobów. Zazwyczaj zastanawia się, ile jedna tona takich odpadków może dać energii, a potem przelicza to na kilogramy możliwego do odzyskania wodoru.
- Folia, plastik i typowe zmieszane odpady komunalne, a także lakiery i farby wraz z pojemnikami, czy odpady drewnopodobne z fabryk meblowych, to najlepsze możliwe paliwo do naszej technologii. Dzięki zgazowaniu takich opadów w wysokiej temperaturze jesteśmy w stanie uzyskać z nich czysty wodór - mówi WP Krzysztof Nieć, prezes firmy WTT z Opola.
1300 stopni C. Po śmieciach zostaje gaz i kamienie
Podkreśla, że w technologii nazywanej "zewe" (ang. zero emission waste elimination) nie chodzi o spalanie śmieci, po których zostałyby popioły i dochodzi do emisji CO2. W tym wypadku, przy użyciu tzw. zgazowarki plazmowej, w temperaturze 1300 stopni C śmieci z ciała stałego zamieniają się w gaz. Obróbka tego gazu pozwala na separację czystego wodoru oraz odzyskanie energii cieplnej. Na końcu procesu zostaje też podobna do naturalnej skały bazaltowa lawa, a także sól i zwykła woda.
Krzysztof Nieć wyjaśnia, że w ten sposób dochodzi do całkowitej eliminacji odpadów, a wszystkie uzyskane podczas procesu produkty można ponownie wykorzystać. Z jednej tony odpadów można uzyskać 51 kilogramów wodoru. Autobusy o napędzie wodorowym, np. Solaris Hydrogen, na takiej ilości paliwa mogą przejechać odległość do 600 kilometrów.
Bazaltowa lawa po ostudzeniu może być skruszona i wykorzystana jako żwir na podsypki do dróg czy alejek.
W procesie wychwytywany jest czysty dwutlenek węgla, którym napełnia się butle. To z kolei gotowy produkt do wykorzystania w produkcji materacy czy pianek. Dwutlenek węgla może być też wykorzystywany do wzbogacania atmosfery w szklarniach. Powoduje szybszy wzrost roślin.
Twórcy technologii - inżynier Adam Zadorożny i były bankowiec Krzysztof Nieć (są współzałożycielami firmy WTT) - do tej pory zajmowali się tworzeniem gazowych instalacji przemysłowych. Kilka lat temu postanowili pochylić się nad problemem śmieciowym.
Dokładniej kosztami, jakie tworzą system segregowania i magazynowania opadów. Cena przyjęcia 1 tony opadów przekracza już 500 zł (dane z raportu UOKiK o drożejących śmieciach). Opłaty za składowanie tego, co nie nadaje się do recyklingu, wzrosły dwukrotnie w ciągu 5 lat.
- Zgazowarki plazmowe istnieją w przemyśle od wielu dekad. My znaleźliśmy dla nich nowe zastosowanie i przemyśleliśmy, co da się odzyskać z tego gazu. Poziom cen i skala nierozwiązanego problemu śmieciowego oznacza, że koszt wytworzenia wodoru z odpadów pokrywa się z kosztem samej utylizacji. Szacujemy, że inwestycja w naszą instalację zwraca się po 4-5 latach - kalkuluje prezes Nieć.
Przyznaje, że z tego powodu firma doczekała się już pierwszych wrogów w branży śmieciowej. - Nasz pomysł opiera się na innym podejściu do odpadów. Stworzymy małe kontenerowe instalacje po to, aby śmieci nie trzeba było wozić, składować, przerabiać w skali milionów ton. Będą mogły być utylizowane bliżej miejsca, gdzie powstają. Najmniejsze instalacje mogą obsłużyć szpitale czy osiedle zamieszkane przez 30 tys. osób - mówi dalej Nieć.
W biznes wszedł już jeden z najbogatszych Polaków
Zapach pieniędzy w śmieciach zamieniających się w gaz wyczuł już Maciej Duda, przed laty potentat rynku mięsnego i bohater rankingów najbogatszych Polakach. Obecnie członkowie rodziny Duda, poprzez fundusz Opoka TFI, działają na rynku finansowym, nieruchomości, motoryzacyjnym oraz w obszarze rolnictwa. Jeszcze w 2018 roku Opoka Q FIZ kupił 36 proc. akcji spółki WTT.
Firma z Opola pierwszą instalację "zewe" stawia w oczyszczalni ścieków w Brzegu (woj. opolskie). Utylizowane mają być osady ściekowe. Prace wdrożeniowe finansuje kwotą 20,8 mln zł Narodowe Centrum Badań i Rozwoju. Według ekspertów NCBR nowe technologie ( "zewe" jest jedną z trzech dofinansowanych) mają szanse zamienić oczyszczalnie ścieków w "fabryki surowców". - Zamiast odpadów będą produkować pełnowartościowe materiały do ponownego wykorzystania w gospodarce - zaznacza NCBR.
Osady ściekowe to najbardziej kłopotliwy odpad w miastach. Przypomnijmy, że po awarii spalarni osadów w oczyszczalni ścieków Czajka w Warszawie tysiące ton tych odpadów były rozwożone po całej Polsce. Koszt "operacji awaryjnej" liczony był w milionach złotych.
Instalacja w Brzegu ma być wstępem do wielkiego biznesu. Na początku 2022 roku WTT rozpocznie sprzedaż kolejnych instalacji. Ich ceny w zależności od wariantu będą się wahać od 18 do 100 mln zł. Przy zakupie samorząd, szpital, czy firmy branży śmieciowej będą mogły korzystać z unijnych grantów: Funduszu Sprawiedliwej Transformacji i Funduszu Spójności (4,4 mld euro dostępne w latach 2021-2027) oraz Funduszu Modernizacyjnego (pula dla Polski wynosi 4 mld euro).
Tak można przerobić pacyficzną plamę śmieci
Szefowie WTT planują, że za kilka lat będą zarabiać nie tylko na sprzedaży instalacji, ale także na skupywaniu odpadów i produkcji z nich wodoru. Technologia mogłaby w przyszłości zostać wykorzystana do likwidacji tzw. pacyficznej plamy śmieci.
- Od znajomych, którym opowiadałem o zewe, dostaję teraz zdjęcia różnych zaśmieconych miejsc na świecie. Pokazywano mi kożuch śmieci, unoszący się na wodach portu w Azji i podobną breję odpadów na Dominikanie. Największą zaletą naszej instalacji jest to, że łatwo jest zmienić jej położenie. Można postawić ją na statku i wysyłać w takie najbardziej zapaskudzone miejsca, robiąc trochę porządku na planecie - podsumowuje Krzysztof Nieć.