Zdradził go agent nr "100" - został zakopany pod podłogą
30 czerwca 1943 roku Armia Krajowa poniosła największa stratę od początku swojego istnienia - Gestapo aresztowało jej dowódcę Stefana „Grota” Roweckiego, człowieka który już za życia stał się legendą. Generała nie udało się odbić, ani wynegocjować zwolnienia, nie powiodły się także plany jego ucieczki z obozu Sachsenhausen. Został tam zabity przez Niemców w sierpniu 1944 roku tuż po wybuchu powstania warszawskiego.
30.06.2011 08:19
30 czerwca 1943 roku był słoneczny, ale mieszkańcy kamienicy przy ulicy Spiskiej 14 na warszawskiej Ochocie byli przerażeni. Ulica była zablokowana, a wokół domu stało siedemnaście samochodów z uzbrojonymi gestapowcami. Wszystkie mieszkania były pootwierane i plądrowane, a lokatorów (około dziesięciu osób, bo reszta była w pracy) zagoniono na podwórko, gdzie otoczeni przez hitlerowców, stali odwróceni plecami do ściany z rękami podniesionymi do góry. Spodziewali się najgorszego, ale po jakimś czasie gestapowcy wyprowadzili i zabrali tylko jednego lokatora. Był nim ubrany w popielaty strój nierzucający się w oczy Jerzy Malinowski. Zajmował niewielkie dwupokojowe mieszkanie na pierwszym piętrze.
Wkrótce mieszkańcy kamienicy dowiedzieli się, że aresztowany Jerzy Malinowski to naprawdę gen. Stefan Rowecki „Grot”, dowódca Armii Krajowej. W ciągu tygodnia wieść o aresztowaniu dowódcy rozeszła się już po całej Warszawie. (Inną przygnębiającą wiadomością tamtych dni była śmierć Naczelnego Wodza gen. Sikorskiego, który zginął w katastrofie lotniczej 4 lipca 1943 r.)
Nieco wcześniej przed aresztowaniem, bo o 9 rano, generał spotkał się na rogu ulic Niemcewicza i Grójeckiej z łączniczką Elżbietą Prądzyńską-Zboińską, od której odebrał kopertę z pieniędzmi. Pod kościołem św. Jakuba „Grot” pomachał Prądzyńskiej na pożegnanie i poszedł w swoją stronę, do mieszkania na Spiską. Miał tam być tylko chwilę, gdyż spieszył się na 10 do lokalu konspiracyjnego przy ul. Barskiej na odprawę szefów oddziałów sztabu. Jednak tam nie dotarł. Po drodze spotkał Eugeniusza Świerczewskiego (z siatki Ludwika Kalksteina, niesławnego agenta Gestapo), żołnierza AK i stałego współpracownika Gestapo, który zadenuncjował go Erichowi Martenowi. Rowecki znał Świerczewskiego jeszcze sprzed wojny.
W mieszkaniu przy Barskiej czekali na „Grota” wysocy rangą członkowie Armii Krajowej. Spotkanie rozpoczęło się pół godziny później, jednak kiedy o 11 Rowecki nadal nie przychodził wszyscy zaczęli się niepokoić. Ryszard Jamontt-Krzywicki „Szymon” wyszedł z mieszkania, dowiedzieć się co się stało i po jakimś czasie wrócił z tragiczną wiadomością. Natychmiastowe odbicie generała z rąk Niemców wydawało się nierealne, zwłaszcza, że kilka godzin po aresztowaniu Rowecki został przewieziony samolotem do więzienia śledczego Gestapo przy Prinz Albrecht Strasse w Berlinie.
11 lipca 1943 nowy dowódca AK gen. Tadeusz „Bór” Komorowski pisał do Londynu: „Podejmijcie próbę ewentualnej wymiany, a co najmniej zapewnienia mu praw jenieckich”, zaś Delegat Rządu na Kraj Jan Stanisław Jankowski „Sobol” apelował: „Z uwagi na wielkie wartości fachowe, polityczne, moralne, jakie reprezentował »Kalina«, Kraj przywiązuje wielką wagę do jego ocalenia”. Gen. Kazimierz Sosnkowski Naczelny Wódz odpisywał z Londynu: „Rząd zrobi wszystko, by zapewnić wymianę”. Premier Stanisław Mikołajczyk wysłał list do Winstona Churchilla, prosząc go o interwencję i wymianę jednego z niemieckich generałów przetrzymywanych w obozach jenieckich na „Grota” Roweckiego. W sprawę zaangażowali się także prezydent Władysław Raczkiewicz oraz minister spraw zagranicznych Tadeusz Romer, próbując przekonać do tego pomysłu i Churchilla, i Anthony'ego Edena. Niestety i tym razem Polacy zawiedli się na Brytyjczykach.
Stefan „Grot” Rowecki w połowie lipca 1943 roku trafił do przeznaczonego dla „więźniów honorowych” tzw. Zellenbaum na terenie obozu koncentracyjnego Sachsenchausen. Budynek otaczał mur i drut, ale więźniowie mieli znośne warunki, a ich tożsamości trzymano w tajemnicy. Mieli osobne cele, pościel, raz w tygodniu mogli się umyć, a porcje żywności otrzymywali znacznie większe niż w regularnym obozie. Poza Roweckim przetrzymywano tu m.in. szefa Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów Stefana Banderę czy francuskiego ministra Yvona Delbosa.
Pomimo zakazu rozmawiania więźniom udawało się nawiązać kontakt. Dzięki temu Rowecki wraz z dwoma innymi osadzonymi i jednym strażnikiem planowali ucieczkę z obozu. Niestety więźnia, który namawiał niemieckiego strażnika przeniesiono nieoczekiwanie do obozu ogólnego i plan upadł. Po jakimś czasie Roweckiego przewieziono do lekarza do Berlina – wiązał z tym wielkie nadzieje na ucieczkę. Miał uciec w Berlinie i przedostać się do poselstwa Mandżurii. Ale kiedy okazało się, że jest eskortowany przez gestapowców w dwóch samochodach, okazało się to nierealne.
Roweckiego odwiedzali w celi SS-Gruppenfuhrer Heinrich Müller oraz SS-Sturmbannfuhrer Harro Thomsen z Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy. Przedstawiali mu perspektywę zalania Polski przez bolszewików, próbując tym samym – jednak bezskutecznie – namówić go na współpracę. Himmler, zdając sobie sprawę z rangi „Grota”, wiązał z nim duże nadzieje, jednak kiedy w Warszawie wybuchło powstanie nagle podjął decyzję o egzekucji. Nie znane są dokładne okoliczności śmierci „Grota”. Wiadomo, że został zabity na specjalny rozkaz Himmlera na terenie obozu Sachsenhausen pomiędzy 2 a 7 sierpnia 1944 roku.
Jego denuncjator Eugeniusz Świerczewski został schwytany, osądzony i powieszony przez AK w piwnicy domu przy ulicy Krochmalnej 74 w Warszawie 20 czerwca 1944 roku. Zwłoki zdrajcy zostały zakopane pod podłogą.
Marta Tychmanowicz specjalnie dla Wirtualnej Polski