Zdemaskowaliśmy wróżkę. Jasnowidz poległ na naszym teście
Ludzie są gotowi płacić setki złotych za to, by usłyszeć co ich czeka w przyszłości. Postanowiliśmy sprawdzić, ile rzeczywiście warte są słowa wróżki. Wybraliśmy się do jednej z osób ogłaszającej się jako jasnowidz i zadaliśmy jej kilka pytań. Jak wypadł test?
Zwykły, szary blok na warszawskim Mokotowie. Jestem umówiona na godz. 10:00 do wróżki, choć w tym przypadku jest to mężczyzna. "Wróżenie jest próbą zdobycia wiedzy o przeszłości teraźniejszości i przyszłości o przyczynach i prawdopodobnych skutkach. Tarot jest w tym bardzo pomocny, a wróżka lub tarocista nieocenionym przewodnikiem" – reklamuje się na stronie internetowej pan Tomasz, do którego idę, by powiedział, co mnie czeka w przyszłości.
"Podczas konsultacji korzystam z różnych technik i szkół prognostycznych min. Tarot, astrologia i inne. Posługuję się jasnowidzeniem, korzystam ze zdjęć, które ewentualnie można ze sobą przynieść" – czytam w zakładce "oferta". Cena za indywidualne spotkanie to 150 złotych.
Wchodzę do mieszkania, które całe obwieszone jest - mającymi wyglądać na egzotyczne - maskami, chińskimi rysunkami i napisami. Wszędzie stoją gipsowe figurki przedstawiające zwierzęta, demony i inne straszne stwory. Pan Tomasz prosi, bym usiadła na kanapie, sam zajmuje stojące po drugiej stronie stołu krzesło biurowe i włącza komputer. Zapisuje moją datę i miejsce urodzenia.
Ślub za dwa lata
Co panią sprowadza? – pyta. – Chciałabym zapytać o miłość. Co mnie czeka w tym temacie? – mówię. Pan Tomasz tasuje talię kart tarota, prosi, bym je przełożyła i wybrała dziesieć z nich. – Jest pani samotna. Zamknięta na związki. Widzę blokadę. Niby pani chce z kimś być, a niby nie. Ślub najwcześniej za dwa lata. Dzieci? Dwa, trzy lata i może coś się wyklaruje – czyta z kart pan Tomasz.
Najwidoczniej karty nie pokazały mu, że od kilku tygodni jestem mężatką i mam już synka. – Widzę, że dwie osoby się panią interesują. Zwłaszcza młody mężczyzna jest bardzo zainteresowany. Na pewno to pani zauważy – snuje wizję przyszłości pan Tomasz.
Pytam go o zdrowie. – Nie jest pani osobą chorowitą, narażoną na choroby. Wszystko jest dobrze w tej kwestii – twierdzi pan Tomasz. Karty znów musiały go wprowadzić w błąd. Od kilku lat jestem przewlekle chora, stale pod opieką lekarza. Przyjmuję leki na receptę.
Kolejne pytanie dotyczy tego, czy powinnam się poddać sugerowanej przez lekarza operacji wzroku. – Rzeczywiście już w przeszłości coś było z pani oczami. Na dwoje babka wróżyła, może pani się poddać tej operacji, ale nie musi – mówi pan Tomasz. Rozkłada kolejne karty i mówi. – A jednak, już jasne. Może pani się poddać tej operacji. Nie będzie żadnych powikłań, a wzrok na pewno bardzo się poprawi – przekonuje wróż. Nie mam problemów z oczami i nigdy nie miałam. Pan Tomasz zalicza kolejną wpadkę.
Podwyżki nie będzie?
Na koniec pytam go o pracę. Pyta, czy pracuję na etat, czy też prowadzę działalność gospodarczą. – Etat, no tak, niby dobrze pani w tej pracy, ale nie do końca. Może warto zając się czymś innym. Widzę, że w przyszłości może się pani zająć pracą naukową, badawczą – mówi pan Tomasz. Nie ukończyłam żadnych studiów w tym kierunku, więc raczej nic na to nie wskazuje. - W najbliższym czasie młody mężczyzna zaproponuje pani nową pracę. Szans na podwyżkę w obecnej firmie raczej nie widzę – kończy wróż. O to chyba jednak muszę zapytać szefa, a nie wróżkę.
Gdy już wychodzę, pan Tomasz mówi, że rzadko podejmuje się poszukiwania osób zaginionych, ale kilka razy odnalazł za pomocą jasnowidzenia zaginione koty. - Może to były ze dwa przypadki na dwadzieścia, ale zawsze coś - cieszy się wróż.