Zbyt drogie dary
Ubodzy mieszkańcy Karnkowa nie mają jak odebrać jedzenia, które chce im przekazać towarzystwo dobroczynności. Ośrodki pomocy społecznej w powiecie strzelińskim wytypowały ponad 1000 najbardziej potrzebujących rodzin, by zgłosiły się po mąkę i mleko. Nie wszyscy podopieczni to zrobią, bo niektórych na to nie stać.
29.07.2005 | aktual.: 29.07.2005 08:46
Tak jest na przykład z mieszkańcami Karnkowa w gminie Przeworno. Nie dość, że wyjazd po artykuły spożywcze zajmie im cały dzień (do Strzelina odjeżdża tylko jeden autobus, również tylko jeden jest powrotny), to na dodatek wartość żywności jest taka sama, jak... kwota za podróż w obie strony! – Gdybym na miejscu kupił to jedzenie, po które mam jechać, zapłaciłbym tyle, co za bilet – przekonuje Marian Łach, 50-letni bezrobotny, który skierowanie po żywność dostał dwa dni temu. Policzyliśmy w miejscowym sklepie, ile kosztują poszczególne artykuły. Mąka – 1,20 zł, mleko – 1,40 zł, 2 kg ryżu – 4 zł, pół kg makaronu – 1,30 zł oraz ser topiony – 3,50 zł. Razem: 11,40 zł. – A bilet w obie strony 10,60 zł! Nie mam tyle na wyjazd. Liczę każdą złotówkę.
Gdyby magazyn był w pobliskim Przewornie, człowiek pojechałby rowerem albo nawet przeszedł te pięć kilometrów pieszo – żali się Jan Korczak, pięćdziesięciolatek, który od kilku lat korzysta z pomocy Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Przewornie. Raz dostaje 40 zł na miesiąc, innym razem 80 zł, a jeszcze innym 130. I tyle. Nie ma szans na zatrudnienie, bo jak mówi, urząd pracy wysyła na roboty interwencyjne wciąż te same osoby. On się nie załapuje. Kolega Marian też nie.
W jeszcze trudniejszej sytuacji jest Anna Góra. Ma troje dzieci, mąż po wypadku od kilku miesięcy przebywa w szpitalach. – Nie wiem, czy pojadę do Strzelina. Jeśli mnie teść zawiezie, to tak. Ale przecież nie musi. Poza tym kto mi się dziećmi zajmie – zastanawia się kobieta. – To jest trochę tak, jakby ktoś chciał pomóc, ale tak naprawdę nie chciał. Dary przekazuje Stowarzyszenie Dobroczynności im. Matki Teresy z Kalkuty z siedzibą w Strzelinie, zaś skierowania rozdają potrzebującym gminne ośrodki pomocy społecznej. Obie instytucje rozkładają bezradnie ręce. – Żal mi tych ludzi. Ale nie mam żadnego samochodu. Musiałam prosić, żeby ktoś zechciał mi przewieźć żywność z Wrocławia do Strzelina. Nie mam możliwości. Może wójt Przeworna pomoże? Albo pani? – głośno myśli Maria Woźny, prezes stowarzyszenia.
– Jest okres urlopowy. Mamy dużo pracy związanej z zasiłkami. Nie mogę oddelegować kilku osób do przewiezienia i wydawania żywności. Obiecuję jednak, że zastanowimy się i w ciągu miesiąca znajdziemy rozsądne rozwiązanie – zapewnia Czesława Kościuszko, szefowa ośrodka pomocy społecznej w Przewornie. – Wiem, że podobny problem mają inne gminy. Pomoc zadeklarował również wójt gminy Kazimierz Sęga. I jeśli na obiecankach się nie skończy, potrzebujący ludzie będą mogli odebrać jedzenie bliżej domu. – Żeby ludzie za 10 złotych jechali po 10 zł, to nie ma sensu – komentuje wójt. – Postaram się, by mieszkańcy otrzymali rzeczywistą pomoc, a nie do niej dokładali. Jednak, żeby zorganizować rozdawanie żywności, muszę mieć trochę czasu. Tego nie da się zrobić z dnia na dzień. Najwcześniej za dwa tygodnie. Muszę też porozmawiać z kierownictwem stowarzyszenia.
Elżbieta Guzowska