Zbrodnia rodzi zbrodnię
Zabijali w zemście za doznane krzywdy
Zobacz, do jakich potworności pchnęła ich zemsta
Mohammed Merah, zabójca, który sterroryzował Tuluzę, przyznał, że dopuścił się zbrodni z przemożnej chęci zemsty. Twierdził, że atakując żydowską szkołę chciał pomścić palestyńskie dzieci, a zabicie francuskich żołnierzy miało być odwetem za udział francuskich wojsk w zagranicznych interwencjach.
Zemsta zawsze była jedną z głównych sił napędzających spiralę przemocy. Niemal każda krzywda, nawet ta z pozoru niezawiniona, rodzi nienawiść, która pcha potem do odwetu. Wielu na śmierć umie odpowiedzieć jedynie śmiercią i w ten sposób każda zbrodnia rodzi kolejną.
Oto dramatyczne historie, w których chęć zemsty odegrała pierwszoplanową rolę, przyczyniając się do rozlewu krwi w większości przypadków niewinnych ludzi. Bo jak wiadomo, zemsta najczęściej bywa ślepa.
(wp.pl, PAP/tbe)
Zamach za śmierć w Gazie
Trwający od dekad konflikt izraelsko-palestyński jest niekończącą się serią krwawych ataków i równie okrutnych odwetów. Nie inaczej było w styczniu 2004 roku, gdy w samobójczym zamachu bombowym na autobus w Jerozolimie zginęło 11 pasażerów, a ponad 50 osób zostało rannych. Była to zemsta Hamasu za śmierć ośmiu Palestyńczyków, którzy zginęli na przedmieściach Gazy w ataku izraelskiej armii.
Znienawidzone Blackwater
Służący w Iraku prywatni najemnicy z Blackwater okryli się szczególnie złą sławą, wzbudzając jeszcze większą nienawiść miejscowej ludności niż wojska koalicji. Nad Eufratem i Tygrysem zachowywali się jak kowboje na Dzikim Zachodzie - bez skrupułów strzelali do zwykłych Irakijczyków, byli brutalni, rozbijali się na drogach i za nic mieli sobie miejscowe prawo, bo traktowani byli jako pracownicy rządowi (ochraniali amerykańskich dyplomatów, wojskowych i urzędników), a tych chronił immunitet.
31 marca 2004 roku w Faludży grupa irackich rebeliantów zaatakowała dwa samochody terenowe należące do znienawidzonego Blackwater. Zabili czterech najemników, a później rozwścieczony tłum przeciągnął ich ciała po ulicach Faludży i powiesił na pobliskim moście. Zdjęcia zmaltretowanych zwłok obiegły cały świat.
Zemsta za śmierć Osamy bin Ladena
Gdy amerykańskie siły specjalne zabiły Osamę bin Ladena, Al-Kaida zapowiedziała krwawą zemstę za śmierć swojego przywódcy. Już kilka dni później w podwójnym zamachu samobójczym na akademię sił paramilitarnych koło Peszawaru w Pakistanie, zginęło 80 osób, a ponad 120 zostało rannych. - To pierwsza zemsta za męczeństwo Osamy bin Ladena. Będą kolejne - oświadczył wtedy rzecznik talibów Ehsanullah Ehsan.
Trzy miesiące później, irackie ramię Al-Kaidy, Państwo Islamskie w Iraku, ogłosiło, że rozpoczęło w całym kraju kampanię 100 zamachów w ramach odwetu za zabicie bin Ladena. Oczywiście były to groźby znacznie przesadzone, jednak doszło do licznych krwawych ataków, które pochłonęły wiele ofiar.
"Czarne wdowy" z Czeczenii
Wojna w Czeczeni pozostawiła po sobie nie tylko śmierć i zniszczenia, ale również setki młodych kobiet, których mężowie, partnerzy, bracia i ojcowe zostali zabici przez rosyjskich żołnierzy. To często z nich czeczeńscy bojownicy rekrutują kandydatki do samobójczych zamachów, gdyż przesiąknięte żądzą zemsty, chcą wziąć odwet nawet za cenę własnego życia. Nazywane są "czarnymi wdowami" lub szahidkami - od arabskiego słowa oznaczającego "męczennika".
W 2003 roku na placu Czerwonym w Moskwie wysadziła się w powietrze Khadiszat Mangeriewa - wdowa po jednym z dowódców rebeliantów, Rusłanie Mangeriewie, który zginął w czasie II wojny czeczeńskiej. Zginęło sześć osób, a 44 zostały ranne.
Zamachy w moskiewskim metrze
W 2010 roku w moskiewskim metrze wysadziły się dwie kobiety - jedną z nich była Dżennet Abdurachmanowa, zaledwie 17-letnia "czarna wdowa" z Dagestanu. Jej mąż, Umałat Magomiedow, był przywódcą tamtejszych separatystów i został zabity podczas operacji rosyjskich służb. W zamachach zginęło 40 osób, ponad 100 zostało rannych.
Zemsta po latach
Jurij Budanow był pierwszym oficerem rosyjskim, którego skazano za zbrodnie wojenne w Czeczenii. Oskarżono go o porwanie, zgwałcenie i zamordowanie czeczeńskiej osiemnastolatki. W 2003 roku został skazany na 10 lat łagru oraz degradację i pozbawienie odznaczeń. Odsiedział połowę wyroku - wyszedł warunkowo w 2009 roku. Popełnione zbrodnie dopadły go jednak po latach - w czerwcu ubiegłego roku został zastrzelony w centrum Moskwy. Odpowiedzialność za zlecenie zabójstwa wziął na siebie przywódca czeczeńskich separatystów, Doku Umarow.
Zabijał za zbrodnie w Iraku i Afganistanie
5 listopada 2009 roku stacjonujący w Forcie Hood w Teksasie 39-letni major Nidal Malik Hasan wziął do ręki służbową broń i otworzył ogień do służących z nim żołnierzy. Zabił 13 osób i ranił kolejne 31, zanim został powstrzymany.
Hasan był wojskowym psychiatrą, urodził się w USA, ale jego rodzina pochodziła z Jordanii, był muzułmaninem. Jak się później okazało, nie mógł znieść, że przełożeni odrzucili jego wnioski o postawienie przed sądem wojskowym kilku jego pacjentów za zbrodnie na misjach zagranicznych. Jego koledzy mówili, że głęboko nie zgadzał się z amerykańskimi interwencjami w Iraku i Afganistanie, ponadto w pewnych momentach nie krył się z radykalnym poglądów. Świadkowie zeznali, że podczas zabijania krzyczał "Allahu Akhbar".
Błędne koło przemocy
Konflikt turecko-kurdyjski ciągnie się już tak długo, że wydaje się, iż trwa od zawsze. Zemsta jest tu jednym z głównych czynników napędzających spiralę przemocy - każdy akt terroru ze strony Kurdów, spotyka się z odwetem armii tureckiej, na który potem znów odpowiadają Kurdowie; to błędne koło, które prowadzi jedynie do bezsensownego przelewania krwi.
W maju 2007 roku w Ankarze doszło do samobójczego zamachu bombowego, w którym zginęło 9 osób, a ok. 120 zostało rannych. Do ataku przyznało się ugrupowanie o nazwie Sokoły Wolności Kurdystanu, skrajny odłam Partii Pracujących Kurdystanu (PKK). Zamach miał być zemstą za operacje tureckich sił bezpieczeństwa na terenach zamieszkanych przez Kurdów.
Nie mógł tego przebaczyć
W styczniu bieżącego roku oburzenie Afgańczyków wywołało nagranie, na którym amerykańscy marines bezczeszczą zwłoki zabitych rebeliantów oddając na nie mocz. Na reakcję długo nie trzeba było czekać - kilka dni później afgański żołnierz zastrzelił czterech francuskich żołnierzy i ranił 15 innych. Zbrodnie uzasadniał tym, że chciał się zemścić za to, co zobaczył na nagraniu. Za cel obrał sobie Bogu ducha winnych Francuzów, ale dla Afgańczyków ma to małe znaczenie - dla nich każdy zachodni żołnierz, niezależnie od narodowości, to po prostu "obcy".
Religia sprawą życia i śmierci
Pod koniec lutego w Afganistanie wybuchł kolejny skandal, gdy na jaw wyszło, że Amerykanie palili w swojej bazie wojskowej egzemplarze Koranu skonfiskowane więźniom. W całym kraju doszło do burzliwych zamieszek, a tydzień później talibowie przeprowadzili krwawy zamach na lotnisku w Dżalalabadzie, w którym zginęło dziewięć osób, a wiele zostało rannych. Jak poinformowali później, była to zemsta za spalenie świętych ksiąg muzułmanów.
(wp.pl, PAP/tbe)