Zbiorowy wstyd i żółta kartka dla PO?
Czy wyniki eurowyborów potwierdzają niesłabnącą siłę Platformy Obywatelskiej, czy oznaczają koniec jej popularności? Zdania politologów są różne.
07.06.2009 | aktual.: 07.06.2009 23:29
- Wyniki wyborów potwierdziły, że wciąż w Polsce mamy do czynienia z silną pozycją czterech ugrupowań, przy czym dwa są dominujące PO i PiS. Wygrana PO nie jest zaskoczeniem - tak dla Wirtualnej Polski komentuje eurowyborcze wyniki politolog dr Sergiusz Trzeciak.
- Te wybory to czas przejściowy. Okres popularności PO z 2007r. zostaje zamknięty i Platforma będzie musiała się obawiać, czy ktoś spoza ich miejskiego elektoratu będzie jeszcze na nią chciał głosować - mówi nam z kolei inny politolog dr Rafał Chwedoruk.
Trzeciak zwraca uwagę, że wstępne wyniki są bardzo podobne do sondaży przedwyborczych, przy czym PiS odnotowało nieco lepszy wynik, niż wskazywały prognozy. Chwedoruk zauważa natomiast, że wcześniejsze sondaże przeszacowały wynik PO, a zaniżyły wynik PiS-u i SLD. - Skala tych różnic budzi zdumieni - mówi politolog.
- Jak chodzi o frekwencję, jest lepiej niż się spodziewano. Widać skuteczność kampanii profrekwencyjnej oraz mobilizację elektoratu, który chciał mieć jak najwięcej posłów ze swojego okręgu - mówi dr Trzeciak.
- Nie powinniśmy być zadowoleni z naszej frekwencji. To zbiorowy wstyd, że partie o tak wielkich aspiracjach nie są w stanie zmobilizować nikogo poza swoim żelaznym elektoratem - komentuje z kolei dr Chwedoruk.
- Ciekawe, że w niektórych okręgach Prawica Rzeczypospolitej odnotowała nie najgorsze poparcie. Prawica nie była specjalnie obecna w mediach, tak jak np. Libertas, ale zyskała zwolenników - zauważa Trzeciak.
- Zdumiewa fakt, że ugrupowania prawicowe nie chciały się połączyć przed tymi wyborami, bo mogłyby jako jeden komitet bardziej zwrócić na siebie uwagę. Podzielenie lewicy też okazało się bardzo złym pomysłem - podkreśla Chwedoruk.
- Teraz na scenie politycznej reżyserem będzie wielki kryzys, a PO będzie się obawiać o swoje poparcie - prognozuje Chwedoruk.