PolskaZbigniew Chlebowski przerywa milczenie

Zbigniew Chlebowski przerywa milczenie

Prawda się obroniła; oczyszczono mnie z fałszywych zarzutów; nie mogło być inaczej, bo nigdy nie wywierałem żadnych nacisków na urzędników i funkcjonariuszy publicznych - tak b. szef klubu PO Zbigniew Chlebowski skomentował umorzenie śledztwa w sprawie tzw. afery hazardowej.

Zbigniew Chlebowski przerywa milczenie
Źródło zdjęć: © WP.PL

07.04.2011 | aktual.: 07.04.2011 17:45

"Zawsze przyświecał mi wyłącznie jeden cel - dobro Polski" - napisał Chlebowski w oświadczeniu przekazanym mediom.

"Podczas swojej pracy w sejmie jako poseł, a potem wypełniając dodatkowo obowiązki Przewodniczącego Komisji Finansów Publicznych, zawsze dbałem o to, aby przyjmowane przez parlament rozwiązania prawne były dobre dla ogółu społeczeństwa, a nie dla określonych grup biznesowych czy zawodowych" - napisał Chlebowski.

Podkreślił też, że jest człowiekiem uczciwym. "Miałem i mam czyste sumienie" - zapewnił. "Łatwo stawiać zarzuty i obrzucać błotem. Prawda się obroniła. Cieszę się, bo zawsze wierzyłem w sprawiedliwość. Dziękuję za wyrazy wsparcia i otuchy swojej rodzinie i bliskim" - napisał.

"Zaskakująca decyzja prokuratury"

- Decyzja prokuratury jest zaskakująca, prokuratura nie znalazła dowodów na popełnienie przestępstwa, jednocześnie przekazała, iż istnieją poszlaki nie pozwalające utworzyć jednolitego ciągu dowodowego - skomentował w rozmowie z Wirtualną Polską były członek komisji hazardowej Bartosz Arłukowicz.

Poseł SLD ocenił, że będzie to kolejna afera, które nie znajdzie finału. - Ta sprawa będzie kolejną z cyklu spraw niedokończonych w Polsce, zaś zasadniczy moment tej sprawy, mianowicie pismo z 30 czerwca z Ministerstwa Sportu znoszące dopłaty od jednorękich bandytów, czyli realizujące oczekiwania Ryszarda Sobiesiaka, na zawsze pozostanie pismem bezpańskim - oświadczył.

- Było wiele momentów w tej sprawie, w których, w mojej ocenie, prokuratura miała wiele do wyjaśnienia. Mogę tylko żałować, że śledztwo umorzono i nie wyjaśniono do końca wszystkich wątków tej sprawy - dodał Arłukowicz.

Były członek komisji hazardowej przyznał, że materiały zebrane w tej sprawie przez śledczych powinny zostać przedstawione opinii publicznej. - Skoro nie znaleziono znamion przestępstwa, prokuratura umarza śledztwo w tej sprawie, uważam, że wszystkie dokumenty, w tym materiały objęte klauzulą tajności, powinny zostać odtajnione. Wyborcy mają prawo poznać wszystkie szczegóły tej sprawy - powiedział w rozmowie z Wirtualną Polską

Rozmawiając z dziennikarzami w sejmie Bartosz Arłukowicz podkreślił, że decyzja prokuratury to dowód na to, jak ważna jest komisja śledcza i jak ogromną rolę odegrała w tej sprawie. - Komisja śledcza pokazała, jak było, pokazała tło tej sprawy i pokazała, czym zajmował się Zbigniew Chlebowski i jak aktywny był Mirosław Drzewiecki i szef jego gabinetu Marcin Rosół - argumentował.

"To dobra wiadomość"

Przewodniczący komisji hazardowej Mirosław Sekuła z PO ocenił w rozmowie z Wirtualną Polską, że decyzja prokuratury jest dowodem na to, że raport komisji śledczej jest wiarygodny i rzetelny. - Prawda się broni, to kolejne potwierdzenie, że raport komisji śledczej jest wiarygodny i rzetelny, a zwłaszcza potwierdzają się ustalenia zawarte w moim zdaniu odrębnym. I to jest w mojej opinii dobra wiadomość - ocenił. Sekuła przygotował zdanie odrębne wraz z klubowym kolegą, który również uczestniczył w pracach komisji - Jarosławem Urbaniakiem (PO). Posłowie napisali m.in. że w sprawie tzw. afery hazardowej nie ma podstaw do zawiadomienia prokuratury, choć - jak oceniono - Chlebowski łamał standardy poselskie i - jak zwrócili uwagę - komisja "nie daje wiary" słowom Drzewieckiego.

Poseł PO zaznaczył jednocześnie że umorzenie nie oznacza, że żadnej sprawy nie było. - To wcale nie znaczy, że afery hazardowej nie było. Chcę przypomnieć, że zgodnie z materiałem, które komisja zgromadziła znając ustawodawstwo hazardowe od 2002 roku do 2009 roku, afery hazardowe były - i to nie jedna - zauważył.

- Pierwsza wtedy, kiedy za czasów SLD w 2002 znowelizowano ustawę i otwarto szeroko drzwi hazardowi do Polski. Później za czasów PiS, kiedy nowelizację ustaw hazardowych pisano pod dyktando jednego z podmiotów biznesowych obecnych na rynku. I wreszcie za czasów Platformy, kiedy dochodziło do udokumentowanych, kompromitujących od strony etycznej i moralnej kontaktów polityków PO z przedstawicielami branży hazardowe - wyjaśnił.

Zapytany o to, czy materiały ze śledztwa powinny zostać odtajnione, tak jak postuluje to były szef CBA Mariusz Kamiński, Mirosław Sekuła odpowiedział: - Oczywiście, że tak, ale szkoda, że Mariusz Kaniński, zamiast zacząć od odtajniania dokumentów, to wybrane dokumenty przekazał tylko „Rzeczpospolitej”, a premierowi przekazał notatkę, w której zawarł nieprawdziwe dane. A później nie mając dowodów usiłował oskarżyć premiera i innych członków rządu o złamanie prawa i tak zwane przecieki. Takie postępowanie według mnie jest kolejną aferą hazardową -zakończył poseł PO.

"Porażka i kompromitacja"

- Jestem zasmucony. To totalna porażka i kompromitacja prokuratury. Jestem przerażony i zdumiony. Prokuratura powiedziała urzędnikom: "szanowny urzędniku, jeżeli do ciebie zadzwoni zainteresowana konkretnym rozwiązaniem branża, to działaj na jej rzecz, cokolwiek zrobisz będzie legalne" - powiedział poseł Andrzej Dera, który reprezentował PiS w sejmowej komisji śledczej ds. afery hazardowej.

Dera przekonywał, że komisja hazardowa zebrała "niezbite" dowody przekroczenia prawa przez głównych bohaterów afery. - Komisja udowodniła związek przyczynowo skutkowy między nagranymi, udokumentowanymi rozmowami między branżą hazardową, a politykami. Są związki czasowe rozmów, spotkań i konkretnych działań. Jest skutek w postaci pisma z 30 czerwca, w którym Mirosław Drzewiecki wycofuje się z dopłat. Nie dochodzi do tego w wyniku przecieku - mówił polityk PiS.

- Co jeszcze trzeba więcej, żeby udowodnić przestępstwo? Były konkretne dążenia branży, zachowania - dodał.

Dera podkreślił, że czeka na uprawomocnienie orzeczenia prokuratury o umorzeniu sprawy. - Nie będę miał wtedy prawnych przeszkód, żeby przekazać opinii publicznej dowody z podsłuchów i słynną skrzynkę mailową (chodzi o zawartość skrzynki mailowej Marcina Rosoła szefa gabinetu politycznego b. ministra sportu Mirosława Drzewieckiego). Jak to ludzie poczytają i posłuchają, sami rozstrzygną, czy prokuratura postępowała dobrze - powiedział poseł PiS. Szef klubu PiS Mariusz Błaszczak w związku z umorzeniem śledztwa ws. tzw. afery hazardowej zwrócił się do premiera i prokuratora generalnego o upublicznienie wszystkich materiałów zgromadzonych przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów i prokuraturę.

Błaszczak zwraca się do Donalda Tuska o "upublicznienie wszystkich materiałów zgromadzonych przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów, w tym materiałów z kontroli w Ministerstwie Sportu, a także materiałów przekazanych Prokuraturze" oraz o "spowodowanie zdjęcia klauzul, którymi objęte są materiały niejawne będące w posiadaniu Centralnego Biura Antykorupcyjnego, w szczególności stenogramów z rozmów".

Natomiast prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta szef klubu PiS prosi o rozważenie możliwości zbadania zasadności decyzji prokuratury okręgowej oraz o wyrażenie zgody na upublicznienie materiałów postępowania ws. afery hazardowej.

"Nie przestępstwo, ale zachowanie nieetyczne"

Politycy PO uważają, że to dobrze, iż w działaniu Zbigniewa Chlebowskiego i Mirosława Drzewieckiego prokuratura nie znalazła znamion przestępstwa. Jednocześnie - jak podkreślają - nie zmieniła się negatywna ocena ich zachowań.

- To dobrze, że prokuratura umorzyła śledztwo, natomiast nie zmienia to faktu, że ich zachowanie naruszało pewne zasady etyczne. Nie bardzo wierzę, żeby te osoby mogły wrócić do polityki, nawet nie wiem, czy one same by tego chciały - powiedziała posłanka PO Małgorzata Kidawa-Błońska.

Jak podkreśliła, Platforma chce, aby na jej listach wyborczych były osoby, które budują tylko pozytywne opinie. - Tutaj posłowie - Chlebowski i Drzewiecki - są jednak obciążeni brakiem zaufania. Sprawa negatywnych zachowań posłów jednak zostaje - podkreśliła.

Warszawska prokuratura okręgowa umorzyła śledztwo dotyczące tzw. afery hazardowej. Prokuratura uznała, że na żadnym etapie procesu legislacyjnego dotyczącego nowelizacji ustawy hazardowej nie doszło do złamania prawa w rozumieniu przepisów prawa karnego.

Również według wiceszefa klubu PO Rafała Grupińskiego ważne, że prokuratura nie znalazła w działalności obu posłów znamion przestępstwa. - Jest to bardzo ważne z punktu widzenia ich samych oraz dla oceny samej afery hazardowej - zaznaczył. Podkreślił jednocześnie, że ocena "naganności pewnych zachowań" posłów nie może się zmienić.

Według Grupińskiego to sami zainteresowani muszą określić, czy chcą startować z list PO w wyborach parlamentarnych. - Chlebowski raczej nie może - moim zdaniem - liczyć tutaj na żadne względy przewodniczącego partii; Drzewiecki być może także nie. Natomiast powinni oni przede wszystkim powiedzieć, czy w ogóle chcą wystartować. Bo rozważamy pewien problem, z którego może wynikać, że oni sami starają się cały czas być na listach - mówił Grupiński.

PSL: polityczna ocena afery - bez zmian

Janusz Piechociński (PSL) wyraził nadzieję, że po decyzji prokuratury, która umorzyła śledztwo ws. tzw. afery hazardowej, polityczna ocena osób w nią zamieszanych nie ulegnie zmianie. Samej decyzji prokuratury politycy PSL nie chcą komentować.

Jak powiedział Piechociński, "afera hazardowa" nadal "w wymiarze politycznym ma swoją określoną siłę rażenia". - Nie tak powinni układać relację politycy z biznesem i nie w takie związki wchodzić. I mam nadzieję, że nic się nie zmieniło i cały świat polskiej polityki stoi na takim stanowisku - zaznaczył.

Druga sprawa - jak dodał - to wykazanie, że ten kontakt "miał także charakter kryminalny". - Okazało się, że prokuratura nie znalazła potwierdzenia dla tej tezy - powiedział.

Piechociński zaznaczył, że ci, którzy są innego zdania, mają jeszcze możliwości odwoławcze. - Zamiast gniewu na konferencjach powinni złożyć wnioski odwoławcze - podkreślił.

Jak dodał, łatwo jest stawiać zarzuty prokuraturze, ale jest ona niezależnym organem i tego typu uwagi trzeba kierować do niej. - Dobrze się stało, że czas, kiedy politycy wzywali na dywanik prokuratorów, minął mam nadzieję bezpowrotnie - podkreślił.

Członek sejmowej komisji śledczej ds. zbadania nielegalnych nacisków na kształt ustawy o grach i zakładach wzajemnych Franciszek Stefaniuk powiedział z kolei, że nie odważy się dokonywać ocen postanowień niezależnej prokuratury.

- Komisja miała charakter politycznej wojny i tutaj - wiadoma sprawa - ta strona, przeciwko której były wycelowane strzały, jest zadowolona, a ta, która raczej strzelała, jest niezadowolona. Gdyby inaczej było, byłoby pewnie odwrotnie - powiedział.

Jak podkreślił, "PSL nie komentuje takich spraw, które nie należą do jego kompetencji". - PSL jest nakierowane na konkretną pracę, a nie wywoływanie awantur. Nie zajmujemy się sensacjami - dodał.

Tzw. afera hazardowa wybuchła na początku października 2009 r. po publikacji "Rzeczpospolitej", która ujawniła materiały CBA. Z materiałów tych wynikało, że ówczesny szef klubu PO Zbigniew Chlebowski i ówczesny minister sportu Mirosław Drzewiecki mieli podczas prac nad zmianami w tzw. ustawie hazardowej działać na rzecz biznesmenów z branży hazardowej. Obaj zaprzeczali temu, ale stracili stanowiska.

Warszawska prokuratura okręgowa badała cztery wątki sprawy: niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych w czasie prac nad ustawą o grach i zakładach wzajemnych; podejmowania się pośrednictwa w załatwieniu sprawy w ramach prac nad tą ustawą, udzielenia lub obietnicy udzielenia korzyści majątkowej lub osobistej w zamian za takie pośrednictwo oraz rekomendowanie przez Ministerstwo Sportu i Turystyki kandydata na członka zarządu Totalizatora Sportowego. Wszystkie umorzyła.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (357)