"Zawaliło mu się życie, gdy armia wyrzuciła go za burtę"
Włodzimierz N., 36-letni weteran misji w Libanie i Iraku, którego leśnicy znaleźli 10 lutego w ciężkim stanie w szałasie w Tatrach, dochodzi do zdrowia w Wojskowym Instytucie Medycznym w Warszawie. Ten były żołnierz to ofiara stresu bojowego. Już w marcu wchodzi w życie ustawa, która ma pomóc chronić weteranów zagranicznych misji wojskowych przed skutkami tego zjawiska.
Nie wiadomo, co robił w górach, jak przeżył potężne mrozy, z czego żył, jak sobie radził w ostatnich miesiącach.
Z Włodzimierzem N. leży w szpitalu inny żołnierz z misji, znaleziony w lasach Szwecji Wiadomo, że w 2006 r. zwolniony ze służby z powodu problemów zdrowotnych, otrzymał na dwa lata rentę. Wiadomo, że w 2008 r. miał zgłosić się na komisję lekarską, ale się nie zgłosił. Świadczenia rentowe zostały mu więc odebrane.
Ale też nikt już nie zainteresował się, co dzieje się z żołnierzem. Ani wojsko, ani lekarze, którzy mu wcześniej rentę przyznali, ani wreszcie koledzy. Wiadomo w końcu, że w czerwcu ub.r. powiedział rodzinie, że zaciągnął się do prywatnej międzynarodowej armii i wyjeżdża na trzy lata. Ponoć do Azji czy Afryki. Słuch po nim zaginął. Aż do teraz.
Dramatyczna historia żołnierza, niegdyś ambitnego analityka wojskowych służb, rodzi pytanie, co spowodowało, że tego typu wydarzenia, jakich doświadczył, w ogóle są możliwe. Że o tych, którzy nadstawiali głowy na misjach, tracili tam zdrowie, można nie tylko zapomnieć, ale wręcz zgubić ich w systemie? - O to proszę pytać ministrów, którzy byli przede mną - mówi były szef MON Bogdan Klich, dodając: - Proszę zapytać, dlaczego trzeba było czekać ponad 50 lat, od pierwszej polskiej misji zagranicznej, aby powstała ustawa o weteranach, która dziś naprawia ich sytuację.
Ustawa o weteranach, jaką w 2010 r. przygotował minister Bogdan Klich, traktując ją jako najważniejszą sprawę pod jego kierownictwem w resorcie, zyskała następnie aprobatę sejmu, a także prezydenta, który podpisał ją w połowie 2011 roku. Wejdzie ona w życie w marcu. Dzięki niej 95 tys. żołnierzy, weteranów z misji międzynarodowych i kilka tysięcy funkcjonariuszy, którzy brali udział w misjach, otrzyma świadczenia, jakich wcześniej nie mieli i ich liczba będzie przybywać. W ustawie znalazł się też zapis, że weterani poszkodowani mają pierwszeństwo zatrudnienia ich w wojsku, co oznacza, że mają zapewnioną przyszłość.
Historia byłego żołnierza, o którym zapomniał system, to dla Romana Polki przykład tego, że w wojsku wciąż brak stabilnego funkcjonowania. - W tym roku ze służby odeszło dwa razy więcej żołnierzy niż rok wcześniej. W wojsku panuje kryzys przywództwa. Tu, między żołnierzami nie buduje się więzi, jak dzieje się to w armii amerykańskiej - mówi. Nie zgadza się też ze specjalistami, którzy twierdzą, że Włodzimierz N. uległ syndromowi stresu bojowego. O tego typu zaburzeniach mówił też w audycji Moniki Olejnik "Siódmy Dzień Tygodnia" europoseł Janusz Zemke, który przyznał, że poznał Włodzimierza N., gdy był wiceministrem MON. Miał z nim kontakty, gdy był on na misji w Iraku.
Gen. Polko widzi to inaczej. - Mógł zostać w służbie. To nie był przeciętny analityk. Stres dopadł go, gdy armia - jego miłość i pasja - wyrzuciła go za burtę. Zawaliło mu się życie. Koledzy o nim zapomnieli. Nagle, z ważnego, ambitnego żołnierza, poczuł się kimś niepotrzebnym - mówi Polko. Jego zdaniem, w wojsku powinno się budować etos służby, zobowiązać dowódców do tego, aby szerzej patrzyli na swoje obowiązki, aby dbali o ducha wspólnoty. Duch wspólnoty jest podstawą przetrwania na polu walki, ale powinien też funkcjonować w cywilu, po zakończeniu służby przez żołnierzy.
Anita Czupryn