Zaskakujący pomysł Kwaśniewskiego
Czy Andrzej Olechowski oraz kandydat SLD tuż przed wyborami prezydenckimi połączą siły, by jeden z nich mógł wejść do drugiej tury wyborów? Taki scenariusz w wywiadzie dla portalu tvp.info kreśli były prezydent Aleksander Kwaśniewski. I sugeruje, ze takie porozumienie mogłoby się stać początkiem centrolewicowej formacji.
Jak ustaliły "Wiadomości" TVP we wtorek doszło do spotkania w tej sprawie Aleksandra Kwaśniewskiego i Pawła Piskorskiego ze Stronnictwa Demokratycznego. - Bardzo się cieszę, że pan Aleksander Kwaśniewski tak myśli. Ja się mogę tylko pod jego słowami podpisać - mówi "Wiadomościom" Paweł Piskorski.
- Trzeba się przekonać, który z kandydatów innych niż Kaczyński i Tusk uzyskuje poparcie. Taki kandydat ma szanse skupić głosy innych i nie tylko wejść do drugiej tury, ale również ją wygrać - przewiduje Piskorski.
Na czym dokładnie polega pomysł byłego prezydenta? - SLD wystawi własnego kandydata, zapewne Jerzego Szmajdzińskiego - mówi w rozmowie z tvp.info Aleksander Kwaśniewski. - Gdy ruszy kampania, Szmajdziński będzie miał jakieś 8-10% poparcia, Olechowski jakieś 6-8%. W pewnym momencie może dojść do sytuacji, że któryś z dwójki głównych kandydatów: Tusk albo Kaczyński słabnie... - dodaje.
- Proszę pamiętać, że to są wybory prezydenckie. W takiej sytuacji może dojść do porozumienia między dwoma kandydatami i połączenia sił centrolewicy. A wtedy wszystko jest możliwe. Być może, jeśli wystartuje w wyborach, w takim porozumieniu weźmie też udział Tomasz Nałęcz - przewiduje były prezydent.
Na pytanie, co będzie, gdy taki wspólny kandydat centrolewicy przegra, Aleksander Kwaśniewski odpowiada: - To też nie tragedia. Kandydaci przegrani w wyborach prezydenckich często stawali się początkiem nowej jakości na scenie partyjnej. W 1990 roku Tadeusz Mazowiecki stworzył Unię Demokratyczną. W 2000 roku na bazie komitetów wyborczych Andrzeja Olechowskiego stworzono Platformę Obywatelską.
Skoro prawidłowość się powtarza co dziesięć lat, to może tym razem coś się wydarzy na lewicy - mówi b. prezydent. I dodaje: - Wierzę w to, choć jestem człowiekiem niewierzącym.
Marcin Dzierżanowski