Granice Ukrainy. Zaskakujące słowa chińskiego dyplomaty
Chiński ambasador przy Unii Europejskiej zasugerował, że Pekin mógłby poprzeć dążenia Ukrainy do odzyskania integralności terytorialnej z 1991 r., która obejmuje okupowany obecnie przez Rosję Krym - podaje portal Al Jazeera.
Jak podaje portal, w niedawnym wywiadzie ambasador przy Unii Europejskiej Fu Cong został zapytany o wspieranie przez Chiny celów Kijowa, które obejmują odzyskanie ukraińskich regionów okupowanych obecnie przez Rosję. Dyplomata odpowiedział: - Nie widzę powodu, dlaczego nie.
- Szanujemy integralność terytorialną wszystkich krajów. Kiedy Chiny nawiązały stosunki z byłym Związkiem Radzieckim, to właśnie uzgodniliśmy. Ale jak powiedziałem, są to kwestie historyczne, które muszą zostać wynegocjowane i rozwiązane przez Rosję i Ukrainę i to jest to, za czym się opowiadamy - zastrzegł ambasador Fu Cong.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
“Pekin wystawił Rosji wysoki rachunek”. Ekspert nie ma wątpliwości
McCarthy: świetna okazja dla chińskiego przywódcy
Przewodniczący Izby Reprezentantów Kongresu USA i przywódca republikańskiej większości Kevin McCarthy przypomniał w poniedziałek słowa szefa grupy Wagnera.
- Pamiętajcie, co Prigożyn powiedział: powody inwazji na Ukrainę były kłamstwem. On, Putin, okłamywał ludzi. I zobacz, jak ludzie wstają i wspierają Prigożyna. A jego zdolność do zbliżenia się tak blisko do Moskwy powinna przestraszyć Putina - powiedział McCarthy.
Lider republikańskiej większości dodał, że teraz jest świetna okazja dla chińskiego przywódcy Xi Jinpinga, aby zakończyć poparcie dla Moskwy. - Prezydent Chin musi zrezygnować z jakiegokolwiek wsparcia dla Rosji. To również powinien być wyraźny znak dla niego - powiedział McCarthy.
Czytaj także:
Źróło: PAP
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski