Zaskakująca dymisja w rządzie. "Sprawa jest poważna"
Prowadzone przez CBA śledztwo ma być powodem odwołania z funkcji wiceministra spraw zagranicznych Piotra Wawrzyka. Chodzi m.in. o system wydawania wiz, który pozwala zorientowanym w jego technicznych aspektach firmom blokować miejsca w kolejce.
- Sprawa jest poważna. Nic nie możemy powiedzieć, by nie zaszkodzić w planowanych czynnościach - powiedziała w rozmowie z "Rzeczpospolitą" osoba związana z organami ścigania.
W piątek Ministerstwo Spraw Zagranicznych poinformowało, że premier Mateusz Morawiecki 31 sierpnia odwołał Piotra Wawrzyka z funkcji sekretarza stanu. Dodano, że powodem tej decyzji był "brak satysfakcjonującej współpracy".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polityk PiS o Bąkiewiczu: trudno mu cokolwiek zarzucić
Dziennik ustalił, że "CBA miało poprosić w MSZ o salę na cały dzień". "Dyrektor generalny oraz trzy osoby z kierownictwa wchodzili tam wielokrotnie, przynosząc im różne dokumenty z departamentu konsularnego, który podlegał wiceministrowi Wawrzykowi, i składali wyjaśnienia" - napisano w tekście.
Błędne decyzje w MSZ? Informator twierdzi, że system można było obejść
Departament miał aktywnie zachęcać placówki dyplomatyczne do zwiększenia liczby wydanych wiz, okazało się jednak, że rynek ich już nie potrzebuje. Wawrzyk był autorem rozporządzenia, które poszerzyło listę obywateli państw z ułatwionym dostępem do rodzimego rynku pracy.
Z pomysłem, jak ustaliła "Gazeta Wyborcza", jest również powiązane utworzenie Centrum Decyzji Wizowych w Łodzi, za którym stoi były asystent Wawrzyka - Jakub Osajda. Ostatecznie rząd nie wcielił w życie tego pomysłu, ale wcześniej wynajęto pomieszczenia i zatrudniono ludzi.
- Mówiło się, że system "wiza-konsul", w którym cudzoziemcy zaklepują miejsca w kolejce, stwarza możliwość dla nieuczciwych graczy. Firmy, które opanowały informatycznie umiejętność rezerwacji miejsca w kolejce, wiedziały, kiedy są wolne miejsca, i w ułamku sekundy były one blokowane - powiedział informator "Rzeczpospolitej".
Inn rozmówca dodał, że "rozpowszechniona była opinia, że za pieniądze można było 'obejść ten system'". Jedni więc czekali na wizy krótko, inni o wiele dłużej.
Źródło: rp.pl