"Zarzuty, że wziąłem łapówkę, to obrzydliwość"
"Obrzydliwością i bzdurą" nazwał były prezes Nafty Polskiej Maciej Gierej zarzut, jakoby przyjął łapówkę w wysokości 5 mln dolarów za
pomoc Rosjanom przy zakupie Rafinerii Gdańskiej. Gierej stawił się w charakterze świadka w Prokuraturze Okręgowej w Katowicach.
08.12.2004 | aktual.: 28.12.2004 12:02
Prowadzi ona postępowanie w sprawie ujawnienia tajemnicy służbowej przez prezydenckiego ministra Marka Ungiera. Sprawa dotyczy domniemanego ostrzeżenia Wiesława Kaczmarka i Giereja przez Ungiera o prowadzonych przeciwko nim działaniach służb specjalnych.
Postępowanie prokuratorskie jest konsekwencją spotkania Jana Kulczyka z Władimirem Ałganowem, w Wiedniu w lipcu 2003 r.
Po powrocie do Polski Kulczyk miał poinformować szefa Agencji Wywiadu Zbigniewa Siemiątkowskiego, że - według Ałganowa - b. minister skarbu Wiesław Kaczmarek i były szef Nafty Polskiej Maciej Gierej przyjęli od Rosjan 5 mln dolarów łapówki za pomoc w prywatyzacji Rafinerii Gdańskiej. Wkrótce potem Ungier miał o całej sprawie powiadomić samego Kaczmarka.
Ja ciągle mam mieszane uczucia, bo mój system myślenia i wartości jest taki, że ja do tej pory nie złożyłem oficjalnego oświadczenia, że nie wziąłem takiej łapówki, po prostu uważam to za kompletną obrzydliwość i bzdurę - powiedział dziennikarzom przed przesłuchaniem Maciej Gierej.
Dla tych, którzy mnie znają, jest to bzdura, dla tych, którzy znają mnie tyle lat, ile mam, bądź trochę mniej, jest to rzecz kompletnie nieprawdziwa, dla mnie też - dodał.
Jego zdaniem, sformułowanie wobec niego takiego zarzutu było potrzebne do tego, żeby decyzja w sprawie połączenia Gdańska z Orlenem była decyzją jedynie słuszną, a nie zgodną z interesem państwa.
Ja opowiedziałem się w swojej rekomendacji dla ministra skarbu i w uchwale zarządu Nafty Polskiej w tej sprawie, jaką podjęliśmy w marcu 2003 r., że to nie jest rozwiązanie, które służyć będzie bezpieczeństwu i rozwojowi gospodarczemu - podkreślił.
Według niego, wiązałyby się z tym zagrożenia - łatwość przejęcia akcjonariatu i kontroli nad polskim rynkiem paliwowym.
Ja nie miałem wówczas wiedzy, że gdzieś w salonach odbywają się rozmowy na ten temat, natomiast mówiłem i tłumaczyłem to kolejnym ministrom skarbu; ja wiem tylko tyle, że oni się po prostu zmieniali - mówił.
Komentując opinię, że Rosjanie chcieli przejąć polski rynek paliwowy, Gierej powiedział: Ja patrzę na to z bardziej biznesowego punktu widzenia i nie mam nic przeciwko temu, żeby w sposób umiejętny ulokować na rynku konkurujące ze sobą podmioty - jako właściciele rynku polskiego - ale pod jednym ważnym warunkiem, że to państwo polskie z tego tytułu zdyskontuje premię, tzn. weźmie odpowiednią cenę za udostępnienie kawałka rynku, krótko mówiąc - te operacje powinny odbywać się pod ochroną państwa, nie należy powierzać ich biznesowi prywatnemu, który może w sposób niekontrolowany ten rynek sprzedać.
Pytany o to czy Wiesław Kaczmarek ostrzegał go, że może być podsłuchiwany, Gierej powiedział, iż nie było takiej potrzeby, ponieważ sam zdawał sobie z tego sprawę.
Od momentu mojego wejścia do Nafty miałem świadomość tego, prezesem jakiej spółki jestem i uważam, że obowiązkiem służb było monitorować moją osobę. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości, że jeżeli tego nie robili, to bardzo źle - powiedział.
Prowadzone w katowickiej prokuraturze okręgowej śledztwo w sprawie ujawnienia tajemnicy państwowej toczy się niezależnie od postępowania, które bada okoliczności zatrzymania byłego szefa Orlenu Andrzeja Modrzejewskiego.