Zarębski przesłuchany - znaki zapytania pozostały
We wrześniu 2002 r. Adam Michnik zapewniał mnie, że Lew Rywin nie wymieniał mojego nazwiska jako inspiratora całej afery - zeznał Andrzej Zarębski. Już wtedy szef "Gazety Wyborczej" miał mu zrelacjonować wersję Rywina z notatki przekazanej przez producenta prezydentowi.
05.04.2003 | aktual.: 05.04.2003 15:28
Zarębski, który skończył w sobotę składanie zeznań przed sejmową komisją śledczą, twierdzi, że naczelny "Gazety Wyborczej" na spotkaniu 12 września mówił mu, że Rywin wymienił jego nazwisko jedynie jako tego, z kim rozmawiał o nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji.
"To pozwalało w ogóle toczyć nam dalszy dialog. Bo gdyby to była taka kwestia, w której Adam Michnik powiedziałby, że zostałem w taki sposób tam pomówiony, to wówczas (...) natychmiast zabrałbym się do pisania oświadczenia" - tłumaczył Zarębski.
Komentując ten fragment zeznań Jerzy Szteliga (SLD) powiedział, że nie potrafi zrozumieć, dlaczego Michnik nie przekazał Zarębskiemu wszystkich faktów związanych z korupcyjną propozycją Rywina. Producent miał wymienić Zarębskiego jako inspiratora swojej korupcyjnej propozycji podczas konfrontacji z Michnikiem u premiera.
Jan Rokita (PO), chcąc wyjaśnić, czy informacje przekazane Zarębskiemu przez Michnika pokrywają się z treścią znanej już dziś notatki Rywina dla prezydenta, pytał doradcę medialnego, czy zna wersję Rywina z tej notatki.
Zarębski zeznał, że nawet nie tyle dowiedział się 12 września o istnieniu notatki Rywina dla prezydenta, co został poinformowany przez Michnika, że "w takim duchu Rywin przedstawił sprawę prezydentowi".
O istnieniu tej notatki publicznie poinformował w marcu tego roku premier Leszek Miller. W czwartek Rokita ujawnił, że prezydent Aleksander Kwaśniewski zeznał w prokuraturze, że pokazał ją Michikowi już 30 lipca w Juracie (Rywin przekazał ją prezydentowi 28 lipca). Jednak publikacja "GW" o sprawie Rywina z 27 grudnia nie wspominała o niej.
Dużym błędem określił w sobotę przed komisją Zarębski pominięcie przez "Gazetę Wyborczą" fragmentu nagrania, w którym Lew Rywin wymienił jego nazwisko. Chodzi o zdanie: "To się złożyło tak, że zawołał mnie Zarębski, też i Wandę (Rapaczyńską)".
O fakcie tym przypomniał szef komisji Tomasz Nałęcz (UP). Jego zdaniem, fragment pominięto "tak jakby chciano w tej sprawie ukryć coś", a to z kolei stawiałoby Zarębskiego w niekorzystnym świetle. Można je odczytać też - według wicemarszałka - jako chęć ukrycia kontaktów Zarębskiego z prezes Agory i stawia to "znak zapytania nad całą tą sprawą".
"Przecierpiałem w tej sprawie swoje (...). Uważam to za duży błąd ze strony Pawła Smoleńskiego; on się tłumaczy, jak słyszałem, że on uważał to za nieistotny fragment nagrania; ja - podobnie jak pan marszałek - uważam to za niezwykle istotny błąd" - odparł Zarębski.
Dodał, że uważa za skandal, iż autor tekstu zastosował taki skrót, jednocześnie informując, że nagranie jest spisane bez skrótów. "To spowodowało całą następną lawinę spekulacji i podejrzeń. Nie wiem, nie potrafię tego wyjaśnić, dlaczego tak postąpiono w redakcji Gazety Wyborczej" - zeznał.
Zarębski zaprzeczył jakoby - jak można by zrozumieć słowa Rywina - doszło do spotkania jego z producentem i Rapaczyńską w sprawie noweli. Zarębski twierdzi, że jedyną okazją, kiedy we trójkę mogli się spotkać - ale w szerszym gronie - było spotkanie nadawców prywatnych 10 lipca, przed spotkaniem w resorcie kultury.
Zarębski zeznał, że nie pamięta, aby doszło do spotkania jego z Rapaczyńską "w cztery oczy". Zapewnił po raz kolejny, że spotkał się z Rywinem tylko raz - 9 lipca. Po tym spotkaniu dzwonił do Rywina - twierdzi - tylko po to, by umówić go na spotkania z nadawcami w resorcie kultury, do którego doszło 11 lipca ub.r.
Zarębski podtrzymał też swoje wcześniejsze stwierdzenie, że o sprawie Rywina dowiedział się z notki w tygodniku "Wprost". Zbigniew Ziobro (PiS) powrócił do tego wątku ponieważ dzień wcześniej ekspert zeznał, że przeczytał notkę na wakacjach, podczas gdy ukazała się ona po zakończeniu ich dla Zarębskiego. Ekspert tłumaczył, że po prostu pomylił się.
Gdybym miał żartować, odpowiedziałbym, że może złożymy się z Robertem Kwiatkowskim i Jarosławem Pachowskim na wspólnego adwokata, by winni odpowiedzieli za to, że wśród osób, które wysłały Rywina do Agory wymienili nasze nazwiska - tak Zarębski odniósł się do pytań o związki z byłym wiceprezesem TVP i obecnym szefem telewizji, których nazwiska w różnych kontekstach wymieniane były ws. Rywina.
Pytany przez Stanisława Rydzonia (SLD), czy sekretarz KRRiT Włodzimierz Czarzasty ma możliwość stworzenia w Polsce koncernu medialnego porównywalnego do Agory, Zarębski odparł, że "gdyby chcieć tworzyć w tej chwili przedsiębiorstwo medialne, zupełnie abstrahując od możliwości fuzji i połączeń", to jest to "praktycznie wykluczone".
Według relacji "GW", Rywin w rozmowie z Michnikiem miał powiedzieć: "Początek ustawy to był Czarzasty i Robert, każdy chciał załatwić swój interes. Robert sprywatyzować Dwójkę
, Czarzasty - żeby stworzyć koncern nowy, nazwijmy to prasowy, kontra Agora".
Zarębski zgodził się z zacytowaną mu wypowiedzią jednego z pracowników firmy Rywina - Heritage Films, który stwierdził, że firma "nie ma praktycznie żadnej wartości, jedynym majątkiem jest sam Rywin, jego pracowitość, pomysłowość i układy".
Po zakończeniu przesłuchania Zarębskiego komisja przystąpiła do odbierania zeznań od członka KRRiT Waldemara Dubaniowskiego. (mp)