PolskaZaprotestowała w rosyjskiej telewizji. Teraz zdradza kulisy akcji

Zaprotestowała w rosyjskiej telewizji. Teraz zdradza kulisy akcji

- Kiedy wyszłam ze studia, na korytarzu redakcji czekało już na mnie kierownictwo telewizji. Wyszli mi naprzeciw z grobowymi minami. Zaprowadzili mnie do jednego z gabinetów. Zażądali, żebym natychmiast podpisała wniosek o zwolnienie na własne żądanie - opowiada Marina Owsiannikowa, redaktorka kanału Rossija1, która zaprotestowała na wizji przeciw wojnie. Odpowiada też na zarzuty, że akcja była "ustawką".

Zaprotestowała w rosyjskiej telewizji. Teraz zdradza kulisy akcji
Zaprotestowała w rosyjskiej telewizji. Teraz zdradza kulisy akcji
IMAGO/R4924_italyphotopress
Maciej Zubel

22.03.2022 | aktual.: 22.03.2022 14:54

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Marina Owsiannikowa, redaktorka kanału Rossija 1, stała się znana na całym świecie, gdy 14 marca wieczorem, w czasie wieczornych wiadomości "Wremia", stanęła za plecami prowadzącej i pokazała plakat ze słowami po rosyjsku i angielsku: "Przerwijcie wojnę, nie wierzcie propagandzie, tu was okłamują. Rosjanie przeciw wojnie".

Redaktorka została natychmiast aresztowana, a później władze nałożyły na nią karę administracyjną w wysokości 30 tysięcy rubli (1,2 tys. zł). Zwolniono ją do domu, jednak śledczy wciąż badają jej sprawę. Zaskakująca jak na standardy rosyjskie łagodność kary zrodziła pytania, czy protest nie był "ustawką Kremla".

M.in. o ten zarzut Owsiannikowa była pytana w rozmowie z Wyborczą. - W szczerość mojego protestu nie wierzą też rosyjskie władze oraz wielu Ukraińców. W Rosji jestem oskarżana o współpracę z zachodnimi służbami specjalnymi, które rzekomo zapłaciły mi za zakłócenie wiadomości i wystąpienie z antywojennym plakatem, Ukraińcy twierdzą z kolei, że jestem agentką FSB, której celem było zmiękczenie serca Zachodu wobec Rosji i złagodzenie sankcji - odpowiada dziennikarka.

Zobacz też: ogromne straty wojsk rosyjskich. "Są praktycznie nie do odrobienia"

Przekonuje, że nie trafiła do aresztu tylko dlatego, że zgodnie z rosyjskim prawem, nie można zamykać matek samotnie wychowujących dzieci. Według niej, cały czas grozi jej 15 lat więzienia.

Redaktorka opowiada, że tuż po przerwaniu protestu trafiła na najbliższy komisariat policji, gdzie była przesłuchiwania przez blisko trzy godziny. Następnie przewieziono ją na kolejny posterunek. Tam spędziła już czternaście godzin.

- Rozmawiał ze mną zastępca oddziału, zajmujący się wykrywaniem ekstremizmu, nagrywając mnie na kamerę. Dopytywał mnie o poglądy polityczne, stosunek do władz, przepytywał właściwie z całej mojej biografii, włączając także pytania o bliższych i dalszych znajomych, którzy wzbudzili jego zainteresowanie - relacjonuje Owsiannikowa.

Zapewnia, że poglądy inne od oficjalnej narracji ma wiele osób w jej kraju, również w głównym kanale państwowej telewizji. - Problem polega na tym, że w Rosji nie można swoich opozycyjnych poglądów afiszować - dodaje.

- Propagandyści są mądrymi, wykształconymi ludźmi, nie wierzą w żadną "specjalną operację wojskową", wiedzą, że rosyjska armia toczy prawdziwą wojnę. Władze stworzyły jednak taki system, że tej wiedzy nie wolno manifestować - mówi.

Protest w kremlowskiej telewizji. "Plakat owinęłam kurtką"

Owsiannikowa opowiada, że jej demonstracja nie była spontaniczna. Akcja została starannie przygotowana. - Kilka dni wcześniej miałam wolne. Kupiłam plakat i markery, narysowałam w domu plakat, nagrałam video. Nikomu nic nie mówiłam. Kiedy przyszłam w poniedziałek do pracy, plakat owinęłam kurtką i od razu zaczęłam analizować, jak rozstawione są kamery, gdzie najlepiej stanąć. Bałam się, że ochroniarz, warujący obok drzwi do studia mnie zatrzyma, ale nie zorientował się, co się dzieje - przekonuje.

Jak dodaje, nie zastanawiała się wcześniej nad konsekwencjami swojego czynu. Dopiero teraz zaczyna zdawać sobie sprawę z tego, co tak naprawdę zrobiła. Zapewnia jednak, że nie żałuje.

- Proszę przekazać Polakom, że nie jestem fejkiem. Jestem żywa, prawdziwa i całym sercem przeciwko tej wojnie. I bez pracy. Nie wrócę już do państwowej telewizji. Musimy zrobić wszystko, by zatrzymać wojnę - kończy Owsiannikowa.

Przeczytaj też:

Źródło: wyborcza.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
wojna w Ukrainierosyjska propagandarosja