PolskaZamieszanie wokół daty Wielkanocy [OPINIA]

Zamieszanie wokół daty Wielkanocy [OPINIA]

Od wieków prawosławni i chrześcijanie zachodni inaczej ustalają datę Wielkanocy i obchodzą ją (poza nielicznymi przypadkami) w innych terminach. Papież Franciszek zaapelował, by to zmienić i zapowiedział możliwe ustępstwa Kościoła katolickiego. Czy to autentyczny przełom? - pisze dla Wirtualnej Polski Tomasz p. Terlikowski.

Wielki Piątek w Jerozolimie, mieście symbolu ekumenizmu
Wielki Piątek w Jerozolimie, mieście symbolu ekumenizmu
Źródło zdjęć: © PAP | ATEF SAFADI
Tomasz P. Terlikowski

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

Rok 2025 jest pod pewnymi względami - w Kościele - wyjątkowy, bo tym razem katolicy i prawosławni obchodzą Wielkanoc w tym samym terminie. Jest to tym bardziej symboliczne, że również w tym roku świętowana jest 1700. rocznica Soboru Nicejskiego, czyli tego spotkania biskupów, które ostatecznie ogłosiło, że Jezus Chrystus jest "współistotny Ojcu". To orzeczenie soborowe jest wspólne wszystkich chrześcijanom i łączy ponad wszystkimi innymi różnicami dogmatycznymi. I właśnie dlatego papież Franciszek zaapelował, by w tym roku - prawosławni i katolicy wspólnie zaakceptowali datę obchodzenia świąt Wielkiej Nocy, którą wszyscy mogliby przyjąć. Tak ustalony terminy byłby, zdaniem papieża, "datą jedności".

Apel papieski, choć bardzo szczytny, nie jest jednak wcale tak łatwy do realizacji, jak mogłoby się zdawać. Akurat w kwestii Wielkiej Nocy wcale nie chodzi bowiem tylko o różnice kalendarzy (ta jest w przypadku Bożego Narodzenia), które stosowane są przez Kościoły. Katolicy od dawna stosują kalendarz gregoriański, a część (bo wcale nie wszystkie) Kościołów prawosławnych juliański, co oznacza przesunięcie dat świąt o dwa tygodnie.

To byłoby dość łatwe do przezwyciężenia, a wiele z Cerkwi już funkcjonuje liturgicznie zgodnie z kalendarzem gregoriańskim. Tu problem jest głębszy, a tkwi w metodzie ustalania daty Wielkiej Nocy, która - inaczej niż Boże Narodzenie - jest świętem ruchomym (przypadka w różnych terminach).

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Ostre reakcje po akcji TV Republika wobec Owsiaka i WOŚP. "To jest bandytyzm"

"Niezwykły pomysł" papieża Franciszka

O co chodzi? Otóż katolicy (a szerzej wszyscy chrześcijanie zachodni) obchodzą Wielkanoc w pierwszą niedzielę po wiosennej pełni księżyca. U prawosławnych ta zasada też obowiązuje, ale uzupełniona jest jeszcze jedną: otóż Niedziela Wielkanocna musi wypadać - po również ruchomym - żydowskim święcie Paschy (u chrześcijan zachodnich tak nie jest).

Efekt? Dwutygodniowa różnica kalendarza nakłada się jeszcze na odmienny model wyliczania i niekiedy prawosławni (chrześcijanie wschodu) świętują Wielkanoc nawet pięć tygodni po katolikach. Apel papieża Franciszka (ale wcześniej takie próby podejmował także Jan Paweł II) miałby to zaś zmienić.

I nie ma co ukrywać, że z chrześcijańskiego punktu widzenia, to niezwykły pomysł. Wspólne świętowanie Wielkanocy byłoby niezwykle istotnym symbolem jedności. Jest też jasne, że otwarty na takie zmiany jest duchowy zwierzchnik prawosławia, patriarcha Konstantynopola Bartłomiej I, który był głównym adresatem tego papieskiego apelu. Inaczej jednak niż w Kościele katolickim patriarcha Konstantynopola nie ma władzy koniecznej do wprowadzenia takiej decyzji. Jego rola jest czysto symboliczna, a każdą jego decyzją mogą (ale wcale nie muszą) zatwierdzić poszczególne autokefaliczne (niezależne) Cerkwie prawosławne.

Jeśli tego nie zrobią, to decyzja nie obowiązuje. Obecnie jest takie przyjęcie jest tym trudniejsze, że światowe prawosławie znajduje się w stanie schizmy, bo Rosyjska Cerkiew Prawosławna zerwała relacje kanoniczne z Konstantynopolem i nie wymienia patriarchy Bartłomieja w Świętej Liturgii. To zaś oznacza, że tym bardziej nie przyjmie ona jego decyzji.

Spór między Moskwą a Konstantynopolem (o realne i polityczne pierwszeństwo i zakres władzy) toczy się od dawna, a obecnie tylko nabrał on - po uznaniu przez Konstantynopol niezależności Prawosławnej Cerkwi Ukrainy - na sile, ale tym razem to nie Moskwa, a Bukareszt zdecydował się na przypomnienie, że pewnych rzeczy robić nie wolno. Kilka dni po apelu papieskim w sprawie wspólnej Wielkiej Nocy swoje stanowisko opublikowała Rumuńska Cerkiew Prawosławna. Co z niego wynika? Odpowiedź jest prosta, że każda Cerkiew prawosławna może samodzielnie podjąć decyzję w sprawie tego, jaki kalendarz stosuje w swoim życiu liturgicznym (juliański czy gregoriański), ale… już w sprawie metody ustalania daty Wielkiej Nocy (czyli zasad, jakie rządzą tym ustalaniem) decyzje może podjąć jedynie sobór panprawosławny. I nikt więcej.

Deklaracja ta - na co warto zwrócić uwagę - nie jest wcale skierowana do papieża, ale do patriarchy Bartłomieja. Jej sensem nie jest zaś sprzeciw wobec jedności daty Wielkiej Nocy, a raczej przypomnienie, że patriarcha Konstantynopola nie jest prawosławnym papieżem i pewnych rzeczy robić nie może. Rumuńska Cerkiew Prawosławna wysyła w ten sposób sygnał do Konstantynopola, że na próby (nieustannie podejmowane) poszerzania zakresu kanonicznej władzy Bartłomieja, zgody nie będzie, bo w prawosławiu pewne decyzje zarezerwowane są dla soboru panprawosławnego.

I choć jest to zgodne z zasadami prawosławnej teologii i zrozumiałe z wielu powodów, to jednocześnie sprawia, że uznanie wspólnej daty świętowania Wielkanocy odsuwa się - po stronie wschodniej - na wieczne nigdy.

Dlaczego? Otóż dlatego, że choć próby zwołania Soboru Panprawosławnego trwały kilkadziesiąt lat, to gdy udało się go ostatecznie zwołać w 2016 roku (po raz pierwszy od soboru w 787 roku), to i tak udziału w nim odmówiły Cerkwie bułgarska, gruzińska, rosyjska i patriarchat Antiochii. A to oznacza, że Sobór się odbył, ale był - jak to niektórzy ujmują - "prawie panprawosławny", a ujmując rzecz wprost: nie był panprawosławny.

Jeśli więc wtedy się nie udało, to obecnie - gdy toczy się wojna w Ukrainie, Rosja uznała Konstantynopol za nosiciela herezji, a Konstantynopol oskarża Moskwę o jej głoszenie, to zwołanie go i nakłonienie do uczestnictwa w nim wszystkich jest tym bardziej niemożliwe. Nie ma więc instytucji, która mogłaby podjąć decyzje dotyczących ustalania daty.

Jeśli więc papież chce, by jego apel miał znaczenie, to musi sam podjąć decyzję o tym, że chrześcijanie zachodu do swojej metody wyliczania daty świętowania Wielkanocy wprowadzą zastrzeżenie prawosławia związane z Paschą żydowską. I to jednak nie rozwiąże problemu, bo i tak - w wielu wspólnotach prawosławnych - nadal stosowany jest kalendarz juliański, co przesuwa datę Wielkiej Nocy o dwa tygodnie. Wiele wskazuje więc na to, że apel - choć ważny - pozostanie apelem i w praktyce niewiele się zmieni.

Tomasz P. Terlikowski dla Wirtualnej Polski

Tomasz P. Terlikowski, doktor filozofii, publicysta RMF FM, felietonista "Plusa Minusa", autor podcastu "Wciąż tak myślę". Autor kilkudziesięciu książek, w tym "Wygasanie. Zmierzch mojego Kościoła", "To ja Judasz. Biografia Apostoła", "Arcybiskup. Kim jest Marek Jędraszewski".

Źródło artykułu:WP Wiadomości
wielkanocpapieżprawosławni

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (32)