Trwa ładowanie...
d4cze0z
03-08-2009 06:00

Zamiast wzrostu dzietności, mamy wzrost hipokryzji

Gdy rośnie ilość niepłodnych kobiet, gdy rośnie feminizacja biedy i gdy rosną możliwości medycyny, z całą pewnością pojawi się problem surogatek, czyli macierzyństwa zastępczego. Jedne kobiety dzieci pragną, a nie mogą ich mieć, inne, mogąc je mieć, nie chcą ich, lub nie mogą ich wychować, ale za to chętnie je urodzą. I tak Beata G. zgodziła się za pieniądze urodzić dziecko małżeństwu z Warszawy. Sperma pochodziła od mężczyzny, jajo pochodziło z banku. Beata G. była więc matką biologiczną obcego genetycznie dziecka. I wszystko zapewne potoczyłoby się zgodnie z "handlową umową" gdyby nie to, że pani Beata nagle poczuła przypływ instynktu macierzyńskiego. I mimo, że ostatnie swoje dziecko oddała do adopcji, bo było chore, poprzednie z wielkim trudem utrzymywała, a następnego mieć nie chciała, to poczuła, że właśnie to "obce" mieć musi. I to za wszelką cenę.

d4cze0z
d4cze0z

Prawo stoi po jej stronie, bo zgodnie z definicją, matką jest osoba, która dziecko rodzi. Społeczne emocje stoją również po jej stronie, bo przecież ktoś, kto nosi dziecko "pod sercem", musi być z nim na wieki związany. Umowa w kwestii dziecka tak urodzonego jest - w świetle polskiego prawa - nieważna. Co więc ma robić para, która tak nierozsądnie podjęła decyzję o własnym rodzicielstwie?

Polskie prawo nie reguluje problemu macierzyństwa zastępczego, choć problem ten staje się coraz bardziej pilny, zwłaszcza w obliczu potencjalnego zakazu zapłodnienia in vitro. Gdybyśmy żyli w normalnym kraju, można by powiedzieć, że potrzeba nam stosownych regulacji prawnych poprzedzonych rzetelną debatą. Warto się bowiem zastanowić co jest złego w macierzyństwie zastępczym i w jaki sposób można owo zło ominąć. Wydaje się bowiem, że najbardziej razi w nim aspekt komercyjny. Mówi się o "handlu ludźmi", o "wynajmowaniu macic", o niegodnym rodzicielstwie. Gdyby jednak zneutralizować element finansowy i traktować macierzyństwo zastępcze jako formę humanitarnej usługi - czy nadal budziłoby ono wątpliwości? Ale też - można zapytać - co jest złego w finansowaniu tego typu usług?

Nie ma na to wszystko prostych odpowiedzi. Ale też nie sądzę, że pojawią się, gdy zaczniemy na ten temat debatować, bo w Polsce debata polega najczęściej na wymianie inwektyw, wśród których rosną notowania tych, którzy odwołują się nie tyle do potrzeb kobiet i mężczyzn, co do świętych zasad. Już odezwał się w tej sprawie poseł Jarosław Gowin, który uważa, że racja jest po stronie matki biologicznej, bo uczucia kogoś, kto nosi dziecko "pod sercem" są ważniejsze niż wola posiadania dziecka i możliwość jego wychowania. Święty poseł Gowin ma - jak wiadomo - moc sprawczą i czego się dotknie w świętość się zamienia. Toteż - strach rozmawiać.

A swoją drogą wielka szkoda, że poseł Gowin nie jest po prostu ciężarną kobietą, która nosi coś pod sercem, niż politykiem, który nosi w sobie świętość i który w imię świętych zasad przyczynia się nie tyle do wzrostu dzietności co do wzrostu hipokryzji w naszym kraju.

d4cze0z
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4cze0z
Więcej tematów