Zamachowiec z Berlina narkomanem? Anis Amri zarabiał na życie jako diler i sam regularnie zażywał narkotyki
Sprawca zamachu w Berlinie Anis Amri zarabiał na życie jako diler i sam brał regularnie narkotyki. Tak wynika z raportu, którym w poniedziałek zajmie się parlamentarna komisja do kontroli służb specjalnych - poinformował "Welt am Sonntag". Gazeta ujawniła także, co znaleziono w plecaku zastrzelonego przez policjantów mężczyzny.
Tunezyjczyk, który w grudniu porwał ciężarówkę i wjechał nią w tłum zabijając 12 osób, zażywał regularnie ecstasy i kokainę. Pierwsze przestępstwa związane z narkotykami popełnił będąc jeszcze w Tunezji - przed przybyciem do Europy. Jak pisze "Welt am Sonntag", śledczy badają, czy w chwili zamachu sprawca znajdował się pod wpływem narkotyków.
Z raportu wynika też, że Amri przebywał w Berlinie przez kilka dni przed zamachem, do którego doszło 19 grudnia. W miesiącach poprzedzających atak wielokrotnie wyjeżdżał z Nadrenii Północnej-Westfalii do Belgii, która uważana jest za jeden z bastionów radykalnych islamistów.
Śledczy mają poważne problemy z ustaleniem osób kontaktowych Amriego, gdyż w jego telefonie komórkowym zapisane były tylko dwa numery.
W plecaku Tunezyjczyka zastrzelonego przez włoskich policjantów pod Mediolanem znaleziono bilet kolejowy z Francji, holenderską kartę telefoniczną, niemiecki płyn do kąpieli, piankę do golenia i 1000 euro - czytamy w "Welt am Sonntag". W plecaku nie było narkotyków. Pochodzenie pieniędzy na razie nie jest znane.
Niemiecka koalicja rządząca CDU/CSU i SPD opowiada się za powołaniem parlamentarnej komisji śledczej, która zbada wszystkie okoliczności zamachu. Podczas gdy szef MSW Thomas de Maiziere z CDU twierdzi, że niemieckie służby nie popełniły żadnych błędów, jego kolega z rządu - minister sprawiedliwości Heiko Maas (SPD) uważa, w podejściu do Amriego można mówić o nieprawidłowościach.
Amri nie został deportowany do Tunezji, chociaż władze migracyjne odrzuciły jego wniosek o azyl. Islamski terrorysta poruszał się swobodnie po całych Niemczech pomimo uznania go przez służby za osobę niebezpieczną.