Zamach w Strasburgu: Porażki służb bezpieczeństwa są nieuniknione. Będą następne
We Francji trwa pościg za zamachowcem, który strzelał do ludzi w Strasburgu. Islamista jest znany policji. Był pod nadzorem, a mimo to dokonał zamachu. Wojna z radykałami będzie nadal trwać i tego rodzaju porażki będą się zdarzać. Cicho jest tylko o sukcesach.
Policja poszukuje 29-letniego Cherifa Chekatta, który we wtorek 11 grudnia wieczorem zaatakował ludzi w pobliżu jarmarku świątecznego w Strasburgu. Zabił 3 osoby i ranił 11. Sam został postrzelony w wymianie ognia z policjantami, ale mimo to udało mu się zbiec. Podczas pościgu raz jeszcze wdał się w strzelaninę i znowu uciekł. Pościg trwa, a ministerstwo spraw wewnętrznych Francji podwyższyło poziom zagrożenia terrorystycznego.
Chekatt to podręcznikowy przykład zradykalizowanego potomka obywateli Francji pochodzących z muzułmańskiego kraju w Afryce Północnej. Mężczyzna urodził się Strasburgu, lecz jego rodzice pochodzą z Maroka. Mimo młodego wieku ma bogatą kartotekę policyjną. Wielokrotnie wchodził w konflikt z prawem i odsiadywał kary więzienia we Francji i w Niemczech za drobne przestępstwa.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Nic więc dziwnego, że służby bezpieczeństwa tropiące ekstremistów uznały go za potencjalne zagrożenie dla bezpieczeństwa kraju i w związku z tym założyły mu "Kartę S". Mimo teoretycznego nadzoru Chekatt zdobył broń - w jego domu policja znalazła nawet granaty - i dokonał zamachu. To oczywiste niepowodzenie państwa francuskiego, które nie oznacza jednak, że system antyterrorystyczny nie działa.
Rozwiązania całkowicie szczelne po prostu nie istnieją. Ministerstwo spraw wewnętrznych w Paryżu informuje, że "Kartoteka S" zawiera 26 tys. nazwisk ludzi stanowiących potencjalne zagrożenie. Nie oznacza to jednak, że tych wszystkich obywateli Francji można po prostu aresztować wyłącznie w oparciu o podejrzenia agentów.
Potencjalni ekstremiści są regularnie przesłuchiwani i sprawdzani, ale sam fakt publikowania niepokojących wpisów na portalach społecznościowych, czy uczęszczanie do meczetów uważanych za gniazdo radykalizmu, nie uzasadnia pozbawienia wolności. Policja i służby bezpieczeństwa miały więcej uprawnień w czasie pięciokrotnie przedłużanego stanu wyjątkowego wprowadzonego po zamachach w Paryżu w 2015 r., który przestał jednak obowiązywać w listopadzie 2017 r.
Niemożliwa jest też pełna obserwacja wszystkich podejrzanych. Ocenia się, że całodobowy nadzór nad jednym tylko radykałem wymaga pełnoetatowej pracy 10 ludzi, a to by oznaczało konieczność zbudowania prawdziwej armii agentów.
Libański Hezbollah demonstruje potęgę. To jedyne takie miejsce na świecie
Nie wiadomo też, ilu zamachom udało się zapobiec. Służby bezpieczeństwa zazwyczaj nie chwalą się sukcesami, gdyż nie chcą ujawniać żadnych źródeł informacji i metod działania. Dlatego do opinii publicznej docierają przede wszystkim doniesienia o bardziej lub mniej spektakularnych niepowodzeniach w rodzaju zamachu w Strasburgu.
Zamachowcy i zradykalizowani muzułmanie współpracujący, bądź jedynie inspirowani przez tzw. Państwo Islamskie, często nie są imigrantami, których można po prostu nie wpuścić do Francji. Wiele spośród obecnych problemów jest pokłosiem kolonialnej przeszłości państwa. Ocenia się, że ok. 8 proc. spośród 66 mln obywateli Francji wyznaje islam. To oznacza, że w kraju, wraz z terytoriami zamorskimi, żyje ponad 5 mln muzułmanów w większości wywodzących się z Algierii, Maroka i Tunezji.
Wśród takich obywateli Republiki ekstremiści z ISIS poszukują młodych, rozczarowanych ludzi. Terroryści kuszą ich poczuciem przynależności i wyjątkowej, świętej misji. Nadają sens ich życiu. To niezwykle skuteczna metoda pozwalająca rekrutować i wpływać na pojedynczych terrorystów, takich jak Chekatt, których działania pozbawiają poczucia bezpieczeństwa miliony Europejczyków.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl