Zamach w Łucku. Rosyjska prowokacja na Wołyniu?
W ataku na polski konsulat w Łucku na Wołyniu, eksperci i politycy po obu stronach widzą rosyjską prowokację. Incydent wpisuje się w długotrwałą politykę Moskwy mającą doprowadzić do napięć między Polską i Ukrainą.
Do aktu doszło ok. pierwszej w nocy, kiedy nieznany sprawca strzelił w budynek konsulatu granatnikiem. Pocisk uderzył w ostatnie piętro gmachu. Jak podawały ukraińskie media, w ocenie ukraińskich służb napastnik albo strzelił niecelnie, albo chciał poprzez atak wysłać sygnał. Zdaniem dr Adama Lelonka, eksperta Fundacji Pułaskiego, mimo braku dokładnych informacji o sprawcy, ustalenie tego, kto za nim stoi, nie jest trudne.
- To był atak terrorystyczny, a jeśli chodzi o to, kto to zorganizował, to z perspektywy ukraińskiej sprawa jest oczywista: to kolejny, bardziej niebezpieczny etap rosyjskiej prowokacji. Nie ma żadnego logicznego wytłumaczenia, żeby ktoś, nawet przedstawiciel ukraińskiej radykalnej prawicy, biegał sobie na zachodniej Ukrainie z granatnikiem i strzelał do Polaków zamiast być na froncie. Jeśli ktoś myśli, że jacyś ukraińscy radykałowie zaplanowali taki atak i dokonali go z premedytacją przeciwko Polsce, to jest to bzdura - mówi analityk.
W podobnym tonie wypowiadali się politycy na Ukrainie. Jako pierwszy zareagował szef ukraińskiej dyplomacji, który potępił atak - po polsku - na swoim koncie na Twitterze.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Czyn potępili także prezydent Petro Poroszenko oraz szef ukraińskiego IPN Wołodymyr Wiatrowycz.. Poroszenko zapowiedział podjęcie "wszelkich środków do zbadania tego incydentu i znalezienia sprawców".
Wojna informacyjna
Zdaniem Lelonka, zdarzenie w Łucku wpisuje się w rosyjską politykę dążącą do powstania konfliktu między Polską i Ukrainą, do czego zalicza m.in. w dwukrotne zniszczenie pomnika upamiętniającego polskie ofiary zbrodni ukraińskich nacjonalistów w Hucie Pieniackiej pod Lwowem.
- Te prowokacje na odcinku polsko-ukraińskim trwają od kilku miesięcy. Od stycznia, kiedy doszło do wysadzenia pomnika, weszły one w nową fazę. Już wcześniej przewidywałem, że stosowane będą nowe środki, włącznie z przemocą, bo rozerwanie dialogu z Ukrainą się nie udaje. Teraz nastąpiła kolejna, jeszcze groźniejsza eskalacja - mówi ekspert. - W tym przypadku układanka jest dosyć prosta. Mamy tu trzy elementy: zamach przeciwko Polakom, Wołyń i terroryzm. Gdybym był rosyjskim propagandystą, to nie mógłbym sobie wyobrazić lepszej narracji. Chodzi o zbudowanie jej w oparciu o podłoże historyczne, które dla Polaków wywołują emocjonalne reakcje - wyjaśnia.
Jak dodaje, Rosjanie starają się wykorzystać historyczne animozje po obu stronach, wrzucając w przestrzeń medialną np. fałszywe informacje o żądaniach autonomii lwowskich Polaków.
- Faktycznie takie historie pojawiają się co jakiś czas, podobnie jak i inne antypolskie wrzutki - mówi WP Artem Babak z ukraińskiego portalu Stop Fake, zajmującego się prostowaniem dezinformacji w sieci. - W tym przypadku też wygląda to na sprawkę Rosji, ale dopóki nie znamy dowodów i szczegółów, nie można mieć pewności - dodaje.
Rosja wskazuje na "banderowców"
Rosyjscy politycy i rosyjskie media szybko przedstawiły incydent w Łucku jako akcję "banderowców" nawiązującą do zbrodni UPA. "Banderowcy mordowali Polaków, teraz ich ostrzeliwują. Żeby nie było żadnych iluzji" - napisał na Twitterze Aleksiej Puszkow, szef Komisji Spraw Zagranicznych rosyjskiej Dumy. Zaś po tym, jak zamach potępił ukraiński prezydent, dodał: "Poroszenko potępił ostrzał konsulatu RP w Łucku, kontynuując jednocześnie heroizację zabójców ponad 100 tysięcy Polaków. Czy w Warszawie widzą tę sprzeczność?".
Co ciekawe, od czasu aneksji Krymu i wojny w Donbasie antypolskie nastroje na Ukrainie osłabły. Według badań opinii publicznej, Polska jest najbardziej pozytywnie postrzeganym przez Ukraińców krajem - na zachodzie kraju pozytywny stosunek do niej ma nawet 80 procent mieszkańców. Co więcej, także ukraińskie partie i ruchy nacjonalistyczne, takie jak Swoboda czy Prawy Sektor oficjalnie odrzuciły antypolską orientację.
- Na Ukrainie nie ma obecnie siły, która otwarcie popiera antypolską politykę. Korpus Narodowy, czyli partia założona na bazie batalionu Azow, próbuje się dogadać z polską prawicą i narodowcami. Do tego jeszcze wczoraj lider skrajnej prawicy powiedział otwarcie w telewizji, że Polska wspiera Ukrainę - mówi Lelonek. - Owszem, Swoboda gra od czasu do czasu antypolskimi schematami, podobnie jak partie w Polsce na użytek wewnętrzny używają czasem problemów z Ukrainą. Ale jeśli ktoś jest radykalnym prawicowcem z Ukrainy, to on rozumie, że bez wsparcia Polski pozycja Ukrainy znacznie osłabnie względem Rosji - dodaje.