Zamach w Dagestanie. "Urosło nowe pokolenie islamskich bojowników"
Po niedzielnych atakach w Dagestanie Instytut Studiów nad Wojną (ISW) wskazał, że za atak odpowiada Wilajet Kaukaski, czyli lokalny oddział Państwa Islamskiego na Kaukazie Północnym. Zdaniem Wojciecha Góreckiego z Ośrodka Studiów Wschodnich, takich podobnych zdarzeń z każdym dniem może być coraz więcej.
Do ataków w Dagestanie - kaukaskiej republice autonomicznej leżącej w Rosji nad Morzem Kaspijskim - doszło w niedzielę wieczorem. Napastnicy otworzyli ogień w stolicy regionu Machaczkale, gdzie ostrzelali posterunek policji, a także w przygranicznej miejscowości Derbent, w której celowano w kierunku synagogi i cerkwi.
Prezydent Dagestanu Siegiej Mielikow, informował, że terroryści zabili ponad 15 policjantów. Ofiarami ataku są także cywile. Zabito sześciu napastników, a pozostali są poszukiwani. W Dagestanie ogłoszono żałobę narodową, a także reżim operacji antyterrorystycznej.
Zdaniem Wojciecha Góreckiego, eksperta ds. Kaukazu z Ośrodka Studiów Wschodnich, oceniając to, co się stało w Dagestanie, warto najpierw zwrócić uwagę na kilka aspektów.
- Przede wszystkim Dagestan jest najbardziej wielonarodową republiką, jaka istnieje w Rosji. Są większe grupy etniczne i sporo mniejszych. Do tego kilkanaście języków, którymi posługują się lokalne społeczności. A to wszystko na powierzchni ponad 50 tysięcy kilometrów kwadratowych. Dagestan zawsze tworzył specyficzny układ zależności między ruchami narodowymi oraz siłami nacisku – mówi Wojciech Górecki z OSW.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Po ataku należący do Państwa Islamskiego kanał opublikował oświadczenie, w którym chwali "braci z Kaukazu" za akcję. Zdaniem ISW odniesienie do Kaukazu sugeruje, że ataku dokonał tzw. Wilajet Kaukaski - filia Państwa Islamskiego na Kaukazie Północnym.
"Urosło nowe pokolenie"
Zdaniem Wojciecha Góreckiego, w grę mogą wchodzić również działania Emiratu Północnokaukaskiego, terrorystycznej organizacji, która istniała de facto do lat 2014/2015.
- Dziesięć lat temu, Moskwa - w związku z olimpiadą w Soczi w 2014 r. – bardzo ostro wzięła się za ich likwidację i walkę z islamskim podziemiem zbrojnym w Dagestanie. Spora grupa wyjechała też na Bliski Wschód, gdzie Państwo Islamskie zaczęło rosnąć w siłę. Wcześniej w Dagestanie mieliśmy ok. 700 ofiar rocznie. To były bardzo krwawe żniwa. Minęło 10 lat i urosło nowe pokolenie islamskich bojowników, a do tego nastąpiła derusyfikacja regionu. I coraz więcej osób, zwłaszcza młodych, uważa, że ich spoiwem nie jest narodowość, ale religia. A to stwarza podłoże do radykalnych ruchów – mówi WP ekspert ds. Kaukazu.
W ocenie amerykańskich analityków z ISW, Amerykańscy analitycy zauważają, że kaukascy islamiści stali się bardziej aktywni po ataku na Crocus City Hall (w marcu br. pod Moskwą zginęły w zamachu terrorystycznym 144 osoby - przyp. red.), a od kwietnia tego roku rekrutowali coraz więcej osób.
ISW podaje, że "władze rosyjskie podejmowały od marca 2024 roku próbę przeprowadzenia operacji antyterrorystycznej na Północnym Kaukazie w celu zwalczania rosnących wpływów Państwa Islamskiego i Wilajetu Kaukaskiego". ISW przewiduje, że "coraz bardziej napięte stosunki Rosji z mniejszością muzułmańską, zwłaszcza na Kaukazie, prawdopodobnie w dalszym ciągu będą zapewniać Wilajetowi Kaukaskiemu i innym regionalnym ugrupowaniom ekstremistycznym cenną bazę rekrutacyjną".
"Putin może mieć spory problem"
- Dagestan żyje teraz tym, co się dzieje w Strefie Gazy. I uważa się za część wspólnoty islamskiej. Do tego dochodzi polityka Kremla, który poprzez swoich ludzi próbuje stabilizować sytuację w konglomeracie etnicznym - co wywołuje wewnętrzną walkę o podział aktywów w tej republice. Walki często prowadzonej w brutalny sposób – komentuje Wojciech Górecki z OSW.
I jak dodaje, za chwilę Kreml może mieć problem z Dagestanem.
- Było tam w miarę spokojnie przez 10 lat. Ale, kiedy nowe pokolenie zaczęło dochodzić do głosu, może być Putinowi ciężko to zatrzymać. Takich ataków na synagogę, cerkiew czy znowu na policjantów może być więcej. Dzisiejszy Kaukaz to dla Kremla "wewnętrzna zagranica". Moskwa robi wszystko, żeby było tam stabilnie. Kosztem spokoju akceptuje tamtejszych przywódców i nieformalne układy. W momencie, kiedy stabilność się skończy, Putin może mieć spory problem – ocenia ekspert.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski