"Żałuję, że nie powiedziałem tego mocniej, być może Lech Kaczyński by żył"
To nie jest taka prosta sprawa zrealizować wszystkie obietnice - powiedział w rozmowie z Moniką Olejnik w TVN24 prezydent Bronisław Komorowski. Pytany był o obietnice Donalda Tuska, przypomniał jednak, że także on te obietnice składał, m.in. jako ówczesny wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej. Prezydent uważa, że wiele z tych obietnic zostało zrealizowanych. Odniósł się też do swojej wypowiedzi o incydencie w Gruzji. - Dziś żałuję, że nie powiedziałem tego mocniej, być może prezydent Kaczyński by żył - mówił.
05.10.2011 | aktual.: 06.10.2011 03:01
- Myślę, że to jest taka ulubiona zabawa, żeby w okresie kampanii wyborczej pytać o obietnice - mówił prezydent. - Ale na tle innych obiecujących, dokonania rządu PO są niemałe. Te cztery lata to były dla Polski lata wielkich wyzwań i trudności. Mam na myśli kryzys, powodzie i inne zjawiska. Na tle tych wyzwań nasz kraj wypada bardzo dobrze - powiedział Bronisław Komorowski. Czyja to zasługa? Zdaniem prezydenta "choć mamy jeszcze wiele spraw do rozwiązania, to co zrobiliśmy do tej pory jest powodem do domy wszystkich ekip rządzących przez 20 lat".
Na pytanie o to, czy zwycięzca wyborów dostanie misję tworzenia rządu, prezydent odpowiedział: - Konstytucja nie wiąże prezydentowi rąk, komu ma powierzyć misję tworzenia rządu. Mówi jedynie o tym, że prezydent musi komuś powierzyć taką misję.
- To oznacza, że jest choćby minimum zgody w sprawach ważnych dla Polski, ale nie zamierzam wnikać w to, kto z kim będzie tworzył koalicje powyborcze - mówił Komorowski. - Nie wyręczę przyszłego kandydata na premiera od próby skonstruowania koalicji większościowej - dodał.
Prezydent powiedział, że "nie chce wkraczać w obszar, który będzie obszarem decyzji partii politycznych, które dzisiaj uczestniczą w kampanii wyborczej". - Dla nich to będzie zadanie numer 1 - konstruowanie odpowiedniej koalicji - podkreślił. Jak zapewnił, jako prezydent będzie sprzyjał działaniom, które mają na celu "budowanie maksymalnie dużej zdolności koalicyjnej przez wszystkie ugrupowania".
- Polsce jest potrzebny rząd, który dysponuje podstawą w sejmie, wolą premiera by rządzić i chciałoby się by dysponował zdolnością koalicyjną - mówił prezydent, podając warunki, które jego zdaniem powinny być brane pod uwagę podczas podejmowania decyzji o tym, komu powierzyć misję tworzenia rządu.
Pytany o podróże premiera Donalda Tuska po kraju i pytania zadawane mu przez ludzi, którzy zostali pozostawieni sami sobie, Komorowski ocenił, że w Polsce "nie ma takich osób, które są pozostawione zupełnie bez żadnej pomocy i opieki". - Byłoby rzeczą głupią, gdyby ktokolwiek stwierdził, że Polska jest rajem na ziemi, gdzie ludzie mają wszystko o czym zamarzą, bo tak nie jest. Jesteśmy krajem na dorobku - dodał Komorowski.
Komorowski był też pytany o swoją wypowiedź po incydencie w Gruzji po ostrzale kolumny z prezydentem Lechem Kaczyńskim. "Jaka wizyta, taki zamach, bo z 30 metrów nie trafić z samochód to trzeba ślepego snajpera" - mówił wówczas.
- Żałuję, że nie powiedziałem tego mocniej, być może prezydent Kaczyński by żył - mówił, wskazując na ryzyko, na jakie podczas incydentu w Gruzji narażona była głowa państwa i dodając, że być może zastanowienie się nad tym sprawiłoby, ze inaczej potoczyłaby się historia w Smoleńsku.
Prezydent komentował też słowa Jarosława Kaczyńskiego z książki "Polska naszych marzeń". Prezes PiS napisał, iż nie sądzi "żeby kanclerstwo Angeli Merkel było wynikiem czystego zbiegu okoliczności". Te słowa wywołały falę oburzenia w niemieckich mediach. - Odnoszę wrażenie, że Jarosław Kaczyński wie, że to był błąd. Radzę, żeby przeprosił. Ja wtedy też chętnie pomogę zamknąć ten rozdział, bo ona uderza w Polskę - powiedział prezydent Komorowski.