PolskaZalewski: MSW zezwoliło na użycie broni w "Wujku"

Zalewski: MSW zezwoliło na użycie broni w "Wujku"

Są dowody na to, że akcja milicji w kopalni "Wujek" była zaplanowana na szczeblu komendy wojewódzkiej oraz bardzo silne przesłanki, że była na nią zgoda w MSW - uważa były ekspert sejmowej komisji badającej na początku lat 90. zbrodnie PRL, Andrzej Zalewski.

04.07.2006 | aktual.: 04.07.2006 17:01

Powołana przez Sejm kontraktowy tzw. komisja Rokity przez prawie dwa lata badała działalność MSW. Zalewski badał wtedy m.in. przekazane przez MSW dokumenty. Wnioski z raportu komisji stały się podstawą do wszczęcia prokuratorskich postępowań w sprawie niewyjaśnionych zbrodni.

We wtorek przed katowickim sądem Zalewski zeznawał jako świadek w procesie dotyczącym pacyfikacji kopalń "Wujek" i "Manifest Lipcowy". Jak podkreślił, wszystkie swoje ustalenia przekazał sądowi już na poprzednim procesie w tej sprawie, stąd jego wtorkowe zeznania nie miały charakteru informacyjnego, a jedynie weryfikowały te elementy, do których sąd miał wątpliwości.

Ekspert przypomniał ustalenia komisji Rokity, że wkrótce po pacyfikacji kopalni, funkcjonariusze milicji dopuścili się wielu błędów i uchybień. Aby bowiem ustalić rzeczywisty przebieg wydarzeń, konieczne było zabezpieczenie używanej broni, wyegzekwowanie stworzenia raportów przez każdego uczestnika akcji milicji oraz niedopuszczenie zaangażowanych w pacyfikację funkcjonariuszy do dalszych czynności.

Niczego po akcji nie zrobiono, a przecież jeżeli milicjant skutecznie strzela do człowieka, to najpierw zatrzymuje się jego broń i oddaje do badań, a następnie od milicjanta żąda się raportu. Tego nie ma, nie zabezpieczono broni, nie odebrano żadnej informacji, nie wycofano ich z żadnych działań - powiedział ekspert dziennikarzom.

Zeznając przed sądem uznał, że zaniechanie przez milicję tych działań już po dokonanej z użyciem broni pacyfikacji kopalni jest "bardzo silną przesłanką" m.in. zezwolenia na akcję przez MSW. Gdyby nie było na to zezwolenia, Jerzy G. (ówczesny szef komendy wojewódzkiej milicji w Katowicach) pięć minut po niej zostałby zawieszony i odwołany - wyjaśnił Zalewski.

Podkreślił też, że według jego wiedzy, broni w "Wujku" używał wyłącznie pluton specjalny. Przypomniał, że w czasie prac komisji pojawiały się informacje, że w kopalni strzelały niemilicyjne formacje. Można wykluczyć - zeznawał - że do górników strzelali wojskowi lub jakieś zagraniczne formacje.

Z moich ustaleń wynika też, że były bardzo duże braki amunicji, które miały miejsce w składzie MO, a egzemplarze użytej broni P-63 o tym samym oznaczeniu numerycznym były wykazywane zarówno w ewidencji plutonu specjalnego milicji i jednej z kompanii Batalionów Centralnego Podporządkowania (BCP) - powiedział.

Dodał, że zajmujący się sprawą prokuratorzy wojskowi, którzy prowadzili śledztwo w sprawie "Wujka", tuż po tragicznych wydarzeniach, nie ustalili, czy powtarzanie się numerów broni było związane z tym, że niektóre jej egzemplarze były przekazywane ze stanu plutonu specjalnego do kompanii BCP, czy też były błędnie zapisane numery ewidencyjne różnych egzemplarzy.

Przed tygodniem w katowickim sądzie zeznawał szef komisji, na potrzeby której pracował Zalewski, Jan Rokita. Jego zdaniem, użycie broni palnej w pacyfikowanych na początku stanu wojennego kopalniach "Wujek" i "Manifest Lipcowy" było "zaplanowanym zabójstwem". Rokita podkreślił też, że "nie ulega wątpliwości, że do górników strzelali funkcjonariusze plutonu specjalnego ZOMO".

Podczas pacyfikacji strajkujących kopalń "Wujek" i "Manifest Lipcowy" na początku stanu wojennego zginęło dziewięciu górników, a kilkudziesięciu zostało rannych. Obecny proces jest już trzecim w tej sprawie. Dwa poprzednie wyroki, w których sąd uniewinnił część oskarżonych, a wobec pozostałych umorzył postępowanie, uchylił Sąd Apelacyjny w Katowicach. Na ławie oskarżonych zasiada były wiceszef komendy wojewódzkiej MO w Katowicach i 16 byłych funkcjonariuszy plutonu specjalnego ZOMO.

Źródło artykułu:PAP
sądprlkatowice
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)