PublicystykaŻakowski: "Ojciec Wiśniewski nałożył na Polaków zobowiązanie" [OPINIA]

Żakowski: "Ojciec Wiśniewski nałożył na Polaków zobowiązanie" [OPINIA]

Legendarny duszpasterz o. Ludwik Wiśniewski nazwał zobowiązanie, które na Polaków nakłada śmierć Pawła Adamowicza. Będzie ciężko. Ale spróbujmy je potraktować poważnie. Słowa nie starczą. Potrzebne są czyny.

Żakowski: "Ojciec Wiśniewski nałożył na Polaków zobowiązanie" [OPINIA]
Źródło zdjęć: © PAP | Adam Warżawa
Jacek Żakowski

„Jestem przekonany, że Paweł chce, abym wypowiedział następujące słowa: Trzeba skończyć z nienawiścią! Trzeba skończyć z nienawistnym językiem! Trzeba skończyć z pogardą! Trzeba skończyć z bezpodstawnym oskarżaniem innych! Nie będziemy dłużej obojętni na panoszącą się truciznę nienawiści na ulicach, w mediach, w internecie, w szkołach, w parlamencie, a także w Kościele.”

Kto choć trochę znał Pawła Adamowicza, ten nie będzie próbował podważyć tych wypowiedzianych podczas pogrzebu prezydenta Gdańska słów ojca Ludwika Wiśniewskiego - wielkiego duszpasterza, który wychował pokolenie antykomunistycznych opozycjonistów w Gdańsku, Lublinie, Wrocławiu. Tak, z pewnością takie jest przesłanie prezydenta Pawła Adamowicza. Nie dlatego, że - jak na pogrzebie mówiła jego żona - Pawła Adamowicza „zabiła nienawiść”, ale dlatego, że Adamowicz był dobrym człowiekiem - także jako polityk. Cała jego polityczna aktywność polegała na budowaniu dobra, czyli solidarności, dialogu, zrozumienia, bliskości, współdziałania.

Obraz
© PAP | Adam Warżawa

Słowa o. Ludwika trudno będzie podważyć. Jeszcze trudniej będzie je jednak wcielić w życie. Bo swoją dobrocią Adamowicz wyróżniał się nie tylko w polskiej klasie politycznej, ale też wśród ogółu Polaków. Szczerze mówiąc nie jestem całkiem pewien, czy jako społeczeństwo potrafimy jeszcze rozmawiać o naszych wspólnych sprawach szczerze, ale bez nienawiści, pogardy i pochopnych oskarżeń. Nawet po zamachu przy gdańskim Targu Węglowym padło już przecież tyle złych słów, że można by nimi wybrukować piekło i okolice.

Co gorsze, ojciec Ludwik ma rację mówiąc najpierw o nienawiści, a dopiero potem o nienawistnych słowach. Bo słowa, czyli tzw. mowę nienawiści, można stosunkowo łatwo kontrolować. I po morderstwie władza zaczęła to robić. Ale co zrobić z samą nienawiścią i z - jak pisał Zbigniew Herbert - naszą "siostrą Pogardą”?

To jest strasznie poważna sprawa. I ogromnie trudna. Podobne apele i nawet szczere zamiary były już przecież po śmierci Jana Pawła II i po katastrofie smoleńskiej. A nic się nie zmieniło na lepsze. Myślę, że nie mogło się zmienić i teraz też się nie zmieni, jeżeli do drążącego Polskę raka nienawiści, pogardy i pomówień nie podejdziemy wreszcie poważnie i systemowo.

Problem polega na tym, że potępianie, obwinianie, oskarżanie innych o sianie nienawiści nie może wiele poprawić. Podobnie jak incydentalne lekcje o mowie nienawiści. Trzeba się za to zabrać, zaczynając od przedszkoli, szkół, uczelni, seminariów duchownych. Pedagodzy wiedzą, jak wśród młodych ludzi budować kulturę współdziałania, szacunku i solidarności. Od dawna przestrzegali, że szkoła tego nie robi i systemowo wzmacnia patologiczne, agresywne, nienawistne postawy. To można wspólnym wysiłkiem zmienić. Ale trzeba to robić konsekwetnie i ciągle. Państwo może to zrobić. Jeśli zechce. A dotychczas nie chciało. Machało na to ręką.

Media też mogą sporo zrobić, jeśli tylko koledzy redaktorzy przestaną nagradzać cytowaniem chore słowa, wyrażające patologiczne emocje największych narwańcow spośród polityków i innych celebrytów. Mocne słowa dobrze się zwykle klikają, ale rzadko są mądre i potrzebne. A dają rozgłos zachęcający, by iść wciąż dalej i dalej w brutalnej dosadności. Wiadomo, kto w ten sposób robi polityczną karierę. Co by się złego stało, gdybyśmy te osoby cytowali tylko, kiedy się wyrażają z szacunkiem i oględnie? Treści oczywiście cenzurować nie wolno. Ale formę należy. Może warto spróbować. Nawet tworząc coś w rodzaju niezależnej od władzy komisji do spraw międzyredakcyjnych standardów ograniczania agresji.

W instytucjach władzy też można wiele poprawić, zmieniając przemocową metodę robiącej co chce większości na zasadę consensu, jaka obowiązuje np. w Unii Europejskiej, gdzie tylko wyjątkowo podejmuje się decyzje większością. Wiem, że to jest dziś trudne do wyobrażenia, ale może warto przynajmniej zacząć o tym myśleć i szukać takich instytucjonalnych rozwiązań.

Wiadomo, że to jest trudne. Ale może teraz politycy, którzy - jak widać - są w pierwszej linii osób śmiertelnie zagrożonych nienawistną agresją, nareszcie zrozumieją, że trzeba coś zacząć w tej sprawia na poważnie robić, a nie tylko obwiniać się nawzajem, pogarszając w ten sposób sytuację.

Ojciec Ludwik Wiśniewski ma wielki wkład w stworzenie elity politycznej dzisiejszych 50-60-latków, którym w dużym stopniu zawdzięczamy sukcesy naszej niepodległości. Teraz znów może mieć bardzo ważny wkład - tym razem w naprawę tej niepodległości. Usiądźmy, Ojcze, i poważnie porozmawiajmy, co z tą naszą nienawiścią i agresją zrobić. Żeby się znów nie skończyło na mądrych, ale bezsilnych słowach. Ktoś tak szanowany oraz zasłużony jak Ludwik Wiśniewski może uruchomić ten proces. Wielu takich osób w dzisiejszej Polsce nie ma.

Źródło artykułu:WP Opinie
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)