Żakowski: "Dajcie mi głowę trolla!" (Opinia)
Uwaga, hodowcy trolli! Miejcie się na baczności. Zaraz po was ruszymy. Czas bezkarnego sieciowego sutenerstwa się kończy.
Dość robienia z nas głupków. Dość mieszania nam w głowach. Dość napuszczania jednych z nas na drugich. Dość zarażania nas złością i nienawiścią. Dość bezkarnych kłamstw, pomówień i fejków, które coraz groźniej zamieniają nasz świat w dom wariatów i nasze życie w piekło coraz gorszych świrów.
Przez kilka lat wydawaliście się cyfrowym folklorem. To nawet bywało zabawne, kiedy pod różnymi tekstami, z różnych kont, podpisując się różnymi nickami, wklejaliście swoje wciąż te same, lub nieznacznie zmieniane wypocone z pustego łba głupoty. Sam się nie raz z was śmiałem, pokazując znajomym, jakie walicie badziewie przeklejając te same suchary z jednego profilu na drugi i spod jednego tekstu pod drugi żadnego z nich nie czytając. Dla przeciętnie inteligentnego szympansa jesteście jak Jaś Fasola, Johnny English lub Brian Monty Pythona. Ale jednak zbyt dużo ludzi o inteligencji nie wyższej niż średna się na te wasze suchary łapie, żebyśmy mogli dalej beztrosko na to patrzyć.
Trolle, wasze odchody zmieniły internet w kloakę
Teraz to niestety przestało być śmieszne. Bo ilość przeszła w jakość. Zrobiło się was tyle, staliście się tak bezczelni, że wasze mózgowe odchody zamieniły internetową debatę w śmierdzącą kloakę. A z tej kloaki umysłowe szambo wylewa się do realu i zalewa nasz świat. Tonie w nim polityka, demokracja, debata publiczna i całe życie Zachodu - w tym Polski, czyli nasze. Strasznie musielibyśmy być już ogłupieni, by dalej na to spokojnie i bezczynnie patrzeć.
Wiecie, kiedy mi się przelało? Gdy przeczytałem kolejny tekścik o was. Tym razem w WP, autorstwa Marianny Fijewskiej. Był on o konkretnie tym jak kłamliwie, głupio i cynicznie trollujecie protest nauczycieli. Ale sam w sobie ten tekst jest tylko kolejnym przyczynkiem do bogatej kroniki waszego paskudztwa. Jeżeli skutecznie strollowaliście Hillary Clinton, to dlaczego miałoby wam się nie udać z nauczycielami. Jeżeli skutecznie strollowaliście ekspertów, którzy przestrzegali, jak wielka będzie cena Brexitu, nie ma powodu sądzić, że nie będziecie przynajmniej próbowali strollować dramatycznych prób ratowania szkoły w kraju takim, jak Polska.
Samo trollowanie strajku nauczycieli by mnie nie ruszyło. Stało się przewidywalną częścią procesu rozpadu demokracji, do którego trolle się przyczyniają i do którego niestety zdążyłem się przyzwyczaić. Bo do paskudztwa człowiek też się niestety stopniowo przyzwyczaja. Za komuny przyzwyczailiśmy się, że telewizja kłamie, a teraz przyzwyczailiśmy się, że internet - w dużym stopniu za sprawą trolli - kłamie. To mnie już nie rusza, nad czym ubolewam. Ale rzuciłem okiem pod tekst. A tam was już było jak glizd pod kamieniem. I to nie z jednej stajni.
Trolle PiS-u biły w nauczycieli, platformerskie w rząd
PiS-owskie trolle jechały na nauczycieli, przeklejając paskudztwo spod bezliku wcześniejszych publikacji o strajku, a platformerskie trolle swoje paskudztwo przeklejały spod tekstów o obecnej władzy. Wpisy normalnych ludzi, którzy przeczytali tekst i jakoś się do niego odnieśli były w zdecydowanej mniejszości. Można je łatwo poznać, bo trolle nie czytają, tylko nawalają. Trollom nie płaci się za czytanie. Im płaci się za oczernianie, wkurzanie i dzielenie. Normalny człowiek pisze komentarzyk, żeby wyrazić swoje poruszenie tym, co wcześniej przeczytał. A troll pisze żeby zarobić szkodząc komukolwiek w jakiejkolwiek sprawie.
Jak dla mnie przegięliście. Nie dlatego, że waliliście gorsze teksty, niż zwykle. Teksty były z grubsza te same, albo takie same, jak zawsze. Ale poziom bezczelności był inny. To już była bezczelność kieszonkowca kradnącego policjantowi kajdanki. Poczułem, że macie poczucie kompletnej bezkarności i że trzeba z tym jak najprędzej skończyć, zanim kompletnie i już bez żadnych zahamowań zawładniecie ludzkimi umysłami. Bo wy psujecie świat, psując nas od środka, a konkretnie psując nasze umysły.
Jesteście gorsi niż HIV i terroryzm. Staliście się najgorszą zarazą tych czasów. Jeżeli chcemy żyć w miarę bezpiecznie, nie możemy już dłużej mieć dla was litości ani wyrozumiałości. Mimo, że - pozornie - korzystacie z fundamentalnego prawa człowieka i obywatela, jakim jest wolność słowa. Dla ludzi takich jak ja, wolność słowa jest święta. Ale wolność, a nie prostytucja słowa.
Trollowanie jest formą nierządu. I to wyjątkowo paskudną. Bo jest to nierząd rozumu (duszy, sumienia itp.), a nie tylko ciała. Prawdę mówiąc, dużo mniej zła widzę w sprzedawaniu ciała, niż w sprzedawaniu umysłu, myśli, opinii, poglądów. Mam silne poczucie, że prostytucja sumienia bardziej niszczy tego, kto ją uprawia, niż prostytucja fizyczna. I - zwłaszcza - bardziej dewastuje relacje między ludźmi. Szczególnie gdy innym trudno jest odróżnić słowa (zdania, opinie) sprostytuowane, od szczerych.
Tak, wiem, że prostytucja nie jest sama z siebie karalna. Każdy może sam decydować, jak wykorzystuje swoją seksualność. To też jest prawo człowieka. Nie byłoby lepsze społeczeństwo, które kazałoby nam udowadniać, że z kimś idziemy do łóżka z czysto szlachetnych, a nie jakoś interesownych pobudek. W tej sprawie zasadniczo jest na Zachodzie konsens. Nie warto tu wnikać, jak do niego doszło.
Ale prostytucja to jedno, a sutenerstwo to drugie. Sutenerstwo mało gdzie jest legalne. I zasadniczo słusznie. Dlaczego sutenerów czerpiących korzyści z nierządu fizycznego nasze państwa ścigają, a hodowcy internetowych trolli, czyli sutenerzy wirtualnej debaty, czyli ludzie czerpiący dochody z farm trolli, gdzie prostytuuje się ludzkie sumienia, pozostają bezkarni?
To nie jest dopust boży. To nie jest żadna dziejowa konieczność. Nawet jeżeli uznamy (z czym się zgadzam), że człowiek ma prawo zachować anonimowość w sieci i głosić także w niej wszystko, co mu przyjdzie do głowy - nawet kiedy nachodzą go chore myśli - oraz, że nie możemy od nikogo wymagać, żeby udowadniał szczerość swoich wypowiedzi, to jeszcze nie znaczy, że ktoś inny ma prawo, robić biznes na przekupywaniu ludzi by głosząc narzucone im treści. uprawiali intelektualny nierząd.
Ścigajmy zleceniodawców trolli
Nie możemy ścigać trolli, bo moglibyśmy w ten sposób zagrozić wolności słowa. Ale możemy ścigać tych, którzy zatrudniają trolle, żeby się intelektualnie prostytuowały. To już wolności słowa nie zagraża. Przeciwnie, to ją chroni, chroniąc także potencjalnych trolli przed presją ekonomiczną, by trollowali innych. To musimy zrobić, jeżeli debata publiczna ma służyć publicznemu dobru, czyli demokracja i wolność mają przetrwać.
Ściganie hodowców trolli, czyli właścicieli farm trolli, czyli sutenerów sieci, nie jest bardzo proste, ale nie jest trudniejsze niż ściganie sutenerów zarabiających na fizycznym nierządzie. Dlaczego więc tego nie robimy? Widzę dwie możliwe odpowiedzi. Jedna jest taka, że wynajmowane trolli stało się praktyką partii politycznych mogących uchwalić prawo, które tego zakaże. OK. Ale one się tym nie chwalą. A nawet zaprzeczają, czyli się tego wstydzą. To jest obiecujące. Bo dzięki temu trudniej jest politykom opierać się żądaniu ścigania hodowców trolli. Druga odpowiedź też jest optymistyczna. Bo prawdopodobnie zagapiliśmy się.
Trolle internetowe jako poważne zjawisko ujawniły się dopiero jakieś trzy lata temu. Zanim uwierzyliśmy, że istnieje ta nowa forma nierządu, trochę czasu minęło. Byśmy uznali, że takie sutenerstwo może być groźniejsze, niż sutenerstwo w tradycyjnej formie, również musiało minąć trochę czasu. Ale dziś, mając nie tylko własne obserwacje, lecz także silne dowody - np. zgromadzenie w śledztwach badających wpływ ruskich trolli na wybory w Niemczech, USA itp. - chyba to już rozumiemy. A skoro już wiemy i rozumiemy, nie możemy pozostać bezczynni. I nie pozostaniemy. Taka jest moja pewna wiadomość dla trolli i sutenerów, którzy je zatrudniają.
Nie twierdzę, że cała wina za całe zło tego świata całkowicie spoczywa na trollach i ich sutenerach. Gdyby porządek świata był silny i zdrowy, społeczne organizmy siłami natury obroniłyby się i przed tą zarazą. Ale nasz świat nie jest silny i zdrowy. Nasz świat jest słaby i chory. Może nam się zawalić na głowy, jeżeli ich nie będziemy zdecydowanie chronili. Dlatego musimy się pozbyć tej zarazy albo przynajmniej sprowadzić ją do poziomu nieuchronnego minimum. Zmusimy polityków, by się za to wzięli.