Afroamerykanie z Olgina. Jak rosyjscy trolle walczyli z rasizmem i Hillary Clinton
Rosyjscy trolle podszywali się pod czarnoskórych amerykańskich aktywistów, by siać chaos i nawoływać do głosowania przeciwko Hillary Clinton. Skala rosyjskiej operacji i włożone w nią środki mogą zaskakiwać.
13.10.2017 | aktual.: 16.10.2017 10:18
Na pierwszy rzut oka, profil "Black Matters US" wyglądał jak wiele innych podobnie zaangażowanych politycznie stron na Facebooku i innych mediach. Śledzony przez prawie 100 tys. użytkowników profil podawał inspirujące historie o osiągnięciach Afroamerykanów, informował o przypadkach rasizmu, organizował i promował protesty przeciw brutalności policji. Sama nazwa budziła skojarzenia ze słynnym ruchem protestu czarnoskórych aktywistów "Black Lives Matter". Ale w odróżnieniu od innych tego typu stron, "Black Matters US" miała wyraźnie anty-Clintonowskie nastawienie. Organizowała akcje "Hillary Clinton do więzienia", tworzyła memy przedstawiające kandydatkę Demokratów jako "córkę szatana" czy "źródło całego zła".
Ale była też jeszcze jedna różnica: była ona dziełem rosyjskiej fabryki trolli z Olgina w Sankt Petersburgu.
Jak podał portal Think Progress, Black Matters US było jedną ze stron usuniętych przez władze Facebooka w związku z wewnętrznym śledztwem w sprawie rosyjskiej operacji informacyjnej wymierzonej w amerykańskie wybory. I w gruncie rzeczy, po dłuższej lekturze nietrudno było się zorientować, że coś z rzekomymi czarnymi aktywistami jest nie tak. Ich wpisy nierzadko zawierały błędy, a struktura zdań, używane słownictwo i składnia brzmiały nietypowo, szczególnie dla języka czarnoskórych Amerykanów. Dla przykładu, zajawka reklamująca "oficjalny teledysk" grupy zapewnia, że obejrzenie go "naprawdę ma sens". Przy czym zamiast zwrotu "make sense" użyto kalki "have sense". Podobnych przypadków było mnóstwo.
Mimo to, w projekt najwyraźniej włożono dużo pieniędzy i energii. Oprócz wyprodukowania teledysku, grupa prowadziła swój własny podcast, publikowała własne filmy na YouTube, prowadziła stronę internetową z aktualizowanymi wiadomościami, a także posiadała konta na innych platformach społecznościowych. Choć za projektem stała petersburska fabryka trolli, to współpracowała ona z prawdziwymi ludźmi. Raperzy nagrywali dla nich piosenki, a przynajmniej jeden prawdziwy autor współredagował portal. Trolle aktywnie poszukiwali ludzi i zachęcali, by czytelnicy przesyłali im zdjęcia, filmy i memy. Wszystko po to, by ruch wydawał się autentyczny i mógł zyskać zaufanie wśród afroamerykańskiej społeczności.
Nigeryjscy raperzy i pokemony
Ale "Black Matters US" to jedynie jeden z co najmniej szeregu podobnych projektów rosyjskich trolli symulujących czarnoskórych aktywistów. Być może najpopularniejszy z nich - aktywny na Facebooku i Twitterze profil "Blacktivist" - zebrał ponad 350 tysięcy fanów. To więcej niż liczba polubień strony autentycznego ruchu Black Lives Matter. Z kolei inny ruch, "Don't shoot us" ("Nie strzelajcie do nas"), działał na wszystkich możliwych platformach - był nawet obecny w popularnej grze "Pokemon Go", w której tworzył postacie upamiętniające Afroamerykanów zastrzelonych przez policję. Ale działalność fikcyjnej grupy wykraczała też poza interenet. Rzekomy lider "Don't shoot us" zwracał się do prasy w Baltimore, by zwróciły uwagę na planowany przez nich protest w sprawie śmierći Freddiego Graya. Innym razem udało mu się przedostać do mediów udzielając wywiadu studenckiemu portalowi. Tak jak niemal wszystkie interakcje rosyjskich trolli z rzeczywistymi ludźmi w Ameryce, rozmowa odbyła się przez e-mail.
Serwis YouTube próbowała natomiast podbić para raperów "Williams and Kalvin", którzy starali się przekonać internautów, że Hillary Clinton jest rasistką, zaś Trump wiarygodnym biznesmenem, który będzie dbał o ich interesy. Podający się za mieszkańców Atlanty raperzy byli w rzeczywistośći Nigeryjczykami opłacanymi przez Rosjan. Nie udało się im zrobić wielkiej kariery - ich filmy notowały nie więcej niż kilkaset wejść. Oglądając ich twórczość, nie trudno zrozumieć dlaczego: ich akcent od razu zdradzał, że nie są tymi, za kogo się podawali.
Cel: chaos
Ale takie działania to tylko część znacznie szerszej operacji informacyjnej nastawionej na zasianie chaosu w amerykańskiej kampanii wyborczej. Podczas gdy jedne profile były adresowane do lewicowych wyborców Berniego Sandersa i podkreślały korupcję Hillary Clinton, inne miały na celu molbilizację prawicowców, strasząc ich zalewem muzułmańskich uchodźców. Cel wszędzie był ten sam: wykorzystać istniejące podziały społeczne, podważyć wiarę w system polityczny, spolaryzować nastroję, a przy okazji pomóc Donaldowi Trumpowi wygrać wybory.
- Działania tzw. trolli są ukierunkowane na destabilizowanie sytuacji politycznej w danym państwie i podważanie zaufania do jego instytucji, w tym i całego systemu demokratycznego - powiedział WP dr Adam Lelonek, prezes Centrum Analiz Propagandy i Dezinformacji. - Zarządzanie refleksyjne i wojna psychologiczna to rosyjska specjalność. Nie ulega wątpliwości, że Rosjanie i ich służby aktywnie działają w USA, generując chaos informacyjny, ale i oddziałując na różne środowiska, zwłaszcza skrajne i antysystemowe - wyjaśnia.