Zakazano im wstępu do Sejmu. Monika Wielichowska: PiS naprawdę boi się kobiet
W Sejmie odbyło się II czytanie projektu ustawy, która wprowadza sprzedaż na receptę pigułki "dzień po". Kobiety, które chciały przysłuchiwać się argumentom posłów w debacie, nie zostały wpuszczone do Sejmu przez Straż Marszałkowską. Sejm tłumaczy WP, dlaczego tak się stało.
- Zakaz wstępu na debatę dotyczącą pigułki 'dzień po'. Interweniujemy u szefa Kancelarii, straży marszałkowskiej. Straż odmawia wpuszczenia kobiet jako gości posłów - poinformowała na swoim profilu na Twitterze posłanka PO Maria Janyska.
Podobną informację przekazał były minister zdrowia Bartosz Arłukowicz. Z jego informacji wynikało, że Straż Marszałkowska ma imienną listę kobiet, których nie ma wpuszczać do Sejmu.
O problemie informowała także na Twitterze Agnieszka Dziemianowicz-Bąk z partii Razem.
Działaczka w relacji wideo na swoim profilu na Facebooku poinformowała, że kilka dni temu do Sejmu została złożona lista chętnych kobiet z różnych organizacji, które chciały przysłuchiwać się dyskusji posłów. - Dzisiaj, kiedy przyszłyśmy do Sejmu, dowiedziałyśmy się od Straży Marszałkowskiej, że na liście tej znajdują się osoby, które mają zakaz wstępu na salę sejmową - stwierdziła.
Posłowie PO próbowali wprowadzić do Sejmu oczekujące w biurze przepustek kobiety. Z tym jednak także był kłopot. - Poseł Arłukowicz mógł wprowadzić, a ja nie - opowiadała na konferencji prasowej Monika Wielichowska. - Gdy zapytałam się, jaka jest różnica, usłyszałam, że płci - dodała.
W końcu po interwencji posłów pozwolono kobietom wejść - na zasadzie gości. Każdy poseł mógł wprowadzić jedynie dwie osoby (zgodnie z regulaminem jest to 5 osób). To jednak i tak nie zakończyło problemów.
W czasie, gdy w biurze przepustek wciąż trwały przepychanki, debata sejmowa na temat pigułki "dzień po" już się zakończyła.
WP zapytała się biura prasowego Sejmu o przyczynę niewpuszczenia kobiet do Sejmu. "Część delegacji (7 osób) została wpuszczona na teren Sejmu i osobom tym umożliwiono przysłuchiwanie się obradom. Zwracamy uwagę, że stało się tak pomimo faktu, że zgłaszające delegację posłanki Platformy Obywatelskiej uczyniły to dopiero dzisiaj, podczas gdy obowiązujące na terenie parlamentu przepisy porządkowe zobowiązują do dopełniania tego rodzaju formalności co najmniej na 24 godziny przed planowanym wstępem" - poinformowało nas w e-mailu Centrum Informacyjne Sejmu.
- To nie jest prawda! - stwierdziła w rozmowie z WP posłanka Monika Wielichowska z PO. - Lista została złożona wczoraj - zapewniła i dodała, że zgodnie z regulaminem złożył ją Klub Parlamentarny PO, a nie jak twierdzi CiS "posłanki PO".
Posłanka zwróciła także uwagę na jeszcze jeden fakt. - Początkowo debata na temat tej ustawy planowana była na godzinę 13. Marszałek Sejmu na Konwencie zmienił jednak kolejność i okazało się, że debata rozpocznie się o 11 - opowiada WP. - To sprawiło, że zaledwie kilka osób zdążyło pojawić się w Sejmie. Moim zdaniem, ta zmiana godziny była celowa - dodaje.
- PiS naprawdę boi się kobiet - stwierdziła. Poinformowała też, że jutro ustawą ma zająć się ponownie sejmowa komisja, bo zgłoszono do niej kilka poprawek. - Już złożyliśmy kolejną listę z nazwiskami kobiet, które chcą przysłuchiwać się dyskusji na komisji. Ciekawa jestem, co jutro będzie się działo - powiedziała WP posłanka Wielichowska.