Zakaz sprzedaży alkoholu na stacjach? "Mały krok w dobrą stronę"
Były minister PiS Marcin Warchoł skrytykował pomysł rządu Donalda Tuska, by zakazać sprzedaży alkoholu na stacjach benzynowych. Błyskawicznie wywołało to lawinę w sieci. - Jeśli chcemy walczyć z pijanymi na drogach i patologiami alkoholowymi, to zakaz sprzedaży jest małym krokiem w dobrą stronę - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską aktywista Jan Śpiewak.
W Polsce po raz kolejny rozgorzała dyskusja na temat dostępności alkoholu. Minister zdrowia Izabela Leszczyna w rozmowie w Radiu ZET przyznała, że "propozycje o zakazie sprzedaży alkoholu na stacjach benzynowych i o reklamach są na etapie analiz, o które prosił premier Donald Tusk".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Michał Koterski o najtrudniejszym momencie życia. "Nie miałem gdzie mieszkać, spałem na klatkach schodowych"
Jak dodała, do wprowadzenia ograniczeń potrzebna jest jeszcze zgoda partii koalicyjnych. Podkreśliła, że jej zdaniem "alkohol w ogóle nie powinien być sprzedawany na stacji benzynowej". - Będę przekonywała do tego kolegów i koleżanki z rządu. Skutki leczenia osób, które nadużywają alkoholu, obciążają wszystkich podatników - podkreśliła.
Warchoł oburzony, w sieci lawina
Na propozycję ministry zdrowia zareagował były minister rządu PiS Marcin Warchoł. We wpisie w serwisie X (dawniej Twitter) oburzony napisał: "Wiecie, że uśmiechnięta Polska zakaże sprzedaży alkoholu na stacjach benzynowych? No to już wiecie".
Wpis ten zyskał ponad milionowy zasięg i zdobył ponad trzy tysiące komentarzy, w większości popierających plany rządu. Wiele osób zastanawiało się, gdzie są wady tego pomysłu. "I bardzo dobrze. Wspieranie pijaństwa na stacjach dla aut to dla pana rozwiązanie? Po jakiego grzyba alkohol na stacji benzynowej?" - brzmiał wpis działacza społecznego Patryka Spalińskiego.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Z kolei Dominik Lewandowski, wiceprezes Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce, skomentował wpis słowami: "Dlaczego uważa pan, że to zły pomysł? Alkohol i samochód to bardzo niefortunne połączenie. Wycofywanie alkoholu ze stacji benzynowych jest europejskim trendem, za którym powinniśmy podążać. Co więcej, z badań wynika, że jest poparcie społeczne dla takich zmian".
Jezuita, ojciec Grzegorz Kramer dodał: "A wie pan, że stacja benzynowa, jak sama nazwa wskazuje, jest do sprzedaży benzyny? A wie pan, ilu ludzi ginie przez pijanych kierowców? A wie pan, że czym mniej alkoholu, tym więcej uśmiechniętych dzieci? Jakoś pan da radę, da się. Serio".
"Każdy z tych pijanych kierowców to potencjalny zabójca"
Aktywista Jan Śpiewak, przewodniczący stowarzyszenia Wolne Miasto Warszawa i wiceprzewodniczący stowarzyszenia Energia Miast, podkreśla w rozmowie z Wirtualną Polską, że jako Fundacja Bezpieczna Polska Dla Wszystkich jeszcze przed wyborami rozmawiali z byłym ministrem Warchołem. - Spotykaliśmy się i wydawało mi się, że mieliśmy zrozumienie, że alkohol jest jednym z głównych czynników kryminalnych w kontekście oczywiście stacji benzynowych i aut - zaznacza.
Przypomnijmy, że według statystyk w 2023 roku pijani kierowcy spowodowali 1600 wypadków, w wyniku których zginęło 251 osób, a 1741 zostało rannych. Ponadto w ubiegłym roku policja zatrzymała 92 951 kierujących po alkoholu. Każdego dnia notowano średnio aż 255 przypadków prowadzenia pojazdu pod wpływem.
- Każdy z tych pijanych kierowców to potencjalny zabójca. Łączenie stacji benzynowych ze sklepem monopolowym jest pomysłem dość kuriozalnym - dodaje Śpiewak.
"Cenowa dostępność alkoholu rośnie w dość zatrważającym tempie"
Aktywista zauważa, że alkohol na stacjach benzynowych stanowi największy wybór asortymentu. - Przychody ze sprzedaży alkoholu są największym dochodem stacji benzynowych poza paliwem. Coś ewidentnie tutaj nie zagrało - dodaje.
W ocenie rozmówcy Wirtualnej Polski, ograniczenie sprzedaży alkoholu na stacjach benzynowych to "krok w dobrą stronę", ale jednocześnie - jak podkreśla - "krok niewystarczający". - To nie może być jedyne działanie, jeśli chcemy ograniczać spożycie alkoholu, które w Polsce w ciągu ostatnich dwudziestu paru lat wzrosło dość dramatycznie - dodaje. Raport OECD z 2021 roku mówi o 11,7 litra czystego alkoholu spożytego przez statystycznego Polaka.
- Te liczby wynikają przede wszystkim z gigantycznego wzrostu dostępności alkoholu. To jest właśnie kwestia dostępności alkoholu przestrzennego, czyli tego, że alkohol można kupić wszędzie, o każdej porze, a punktów sprzedaży jest bardzo dużo - podkreśla Śpiewak.
Aktywista dodaje, że problem leży też w cenach, bo w ciągu ostatnich dwudziestu lat alkohol zrobił się po prostu bardzo tani. - Cenowa dostępność alkoholu rośnie w dość zatrważającym tempie - zaznacza.
Promocje na alkohol
W opinii Śpiewaka w ślad za wzrostem pensji Polaków powinny też rosnąć akcyza i koszt alkoholu. - Tymczasem alkohol jest właściwie odporny na inflację. I - jak pokazują niektóre promocje - można go kupić znacznie taniej, niż to było przed laty - dodaje.
Przykładem mogą być choćby dwa sklepy - Lidl i Biedronka, które - jak informowaliśmy w Wirtualnej Polsce - sprzedawały alkohol nawet poniżej kwoty akcyzy.
Promocja sprawiła, że butelki wódki z półek dosłownie wymiotło. - Kiedyś nikt nie chciał tego kupować. Odkąd kosztuje mniej niż 10 zł, bo przecież musimy być tańsi od konkurencji, to znika w moment. Dostawy nie nadążają, a popyt jest ogromny - mówiła nam w lutym pracownica jednego z dyskontów.
"Państwo jest od tego, żeby ludziom pomóc się nie stoczyć"
- Jeśli chcemy walczyć z pijanymi ludźmi na drogach, jeśli chcemy w ogóle walczyć z patologiami alkoholowymi, to zakaz sprzedaży alkoholu na stacjach jest małym krokiem w dobrą stronę - podkreśla Śpiewak.
Jakie jeszcze powinny zostać poczynione kroki? - Wydaje się, że to bardzo racjonalny argument, żeby nie sprzedawać narkotyku, jakim jest alkohol, w godzinach nocnych. Taki zakaz powinien obowiązywać w poszczególnych gminach. Prawdopodobnie też powinien obowiązywać w godzinach porannych, czyli przynajmniej do godziny 8, a nawet 9 czy 10. To właśnie wtedy "małpki" są produktem spożywczym, śniadaniowym. To jest właśnie produkt, który ludzie kupują w drodze do pracy - zaznacza Śpiewak.
- Wystarczy zobaczyć, jak wyglądają polskie pobocza, czy jak wyglądają właśnie kosze na śmieci w godzinach porannych. Butelek po "małpkach" jest tam bardzo dużo. Powinniśmy robić wszystko, by osoby uzależnione od alkoholu po prostu miały troszeczkę trudniej, jeśli chodzi o jego zakup. A ci, którzy są na granicy, w sferze niebezpiecznego picia, by po prostu tej granicy nie przekroczyli. Państwo jest od tego, żeby ludziom pomóc się nie stoczyć, a na razie robi wszystko, żeby się stoczyli - podsumowuje.
Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski