Zaimprowizowany "szpital polowy" ratował ofiary eksplozji w autobusie
Co najmniej kilkanaście osób, rannych w
czwartkowym wybuchu bomby w londyńskim piętrowym autobusie,
zawdzięcza życie kilku lekarzom, którzy przypadkiem byli na
miejscu. Bez narzędzi, wykorzystując tylko swe umiejętności,
ratowali rannych w zaimprowizowanym "szpitalu polowym".
08.07.2005 | aktual.: 08.07.2005 18:59
Wśród tych lekarzy był dr Stewart Drage - na co dzień lekarz rodzinny. W piątek na wciąż otoczonym przez policję Russel Square opowiedział o czwartkowych wydarzeniach.
Wczoraj rano mieliśmy oficjalne spotkanie w biurze Brytyjskiego Stowarzyszenia Medycznego (BMA) przy Tavistock. Ok. 9.30 dotarła do nas wiadomość, że w pobliżu, w metrze, była silna eksplozja, spowodowana prawdopodobnie awarią elektryczności - relacjonował Drage.
Po chwili ktoś jednak powiedział: zaraz, zaraz, awarie elektryczności raczej nie powodują tak silnych eksplozji. I za chwilę rozległ się potężny huk gdzieś koło nas. Cały budynek zadrżał - mówi lekarz.
Ten huk spowodowała bomba podłożona w autobusie linii nr 30, który przejeżdżał przez Tavistock. Chwilę wcześniej bomby wybuchły w trzech pociągach londyńskiego metra.
Gdy tylko zorientowaliśmy się, że wszyscy jesteśmy cali, wyjrzeliśmy przez okna, żeby zobaczyć, co się stało - tam był ten autobus z urwanym dachem i ludzie... wzywający pomocy, zakrwawieni... - powiedział Drage.
Uczestnicy spotkania natychmiast wyszli na ulicę, by udzielić pomocy rannym. Nie mieliśmy narzędzi, tylko nasze umiejętności. Robiliśmy co było w naszej mocy. Utworzyliśmy swego rodzaju szpital polowy - opowiada lekarz.
Według jego relacji wokół miejsca wybuchu było ok. 25 rannych. Mieli różne obrażenia - niektórzy porozrywane uda, ramiona, inni podrapania. Kilkanaście osób było w poważnym stanie.
Zanim przyjechały karetki pogotowia, zapewniliśmy im pierwszą pomoc. Myślę, że uratowaliśmy im życie. Bez naszej pomocy nie byłoby ich wśród żywych - przyznał Drage.
W wyniku eksplozji bomby w autobusie zginęło 13 osób. W sumie w czwartkowych atakach terrorystycznych w Londynie zginęło ponad 50 osób, a 700 zostało rannych.
Anna Widzyk