Zagryzione niemowlę. Sąsiedzi wypowiedzieli się o rodzinie

W Zgorzelcu, kilkutygodniowe niemowlę zostało zaatakowane przez psa. Rodzice natychmiast przetransportowali swoje dziecko do lokalnego szpitala.

Niestety, pomimo natychmiastowej reakcji personelu medycznego, stan zdrowia dziewczynki był na tyle poważny, że nie udało się jej uratować.

- Nawet natychmiastowo podjęta akcja ratunkowa nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. Dziewczynka zmarła o godzinie 18:10 - powiedział Marcin Wolski, zastępca dyrektora szpitala w Zgorzelcu, w rozmowie z dziennikarzem RMF FM.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Po zdarzeniu pies został zabrany przez policję i przewieziony do schroniska. W tym momencie śledztwo jest prowadzone w sprawie tego tragicznego incydentu. Nikt z osób związanych z tą sprawą nie usłyszał jeszcze zarzutów. Głównym celem śledczych jest ustalenie okoliczności, które doprowadziły do śmierci dziewczynki. Chcą wyjaśnić, co dokładnie wydarzyło się w tym tragicznym dniu, aby móc odpowiednio ocenić sytuację i podjąć dalsze kroki.

Rodzina zmarłego dziecka mieszka w domu przy cichej ulicy. Otoczeni są przez jednorodzinne domy oraz małe kamieniczki. Sąsiadka, która mieszka w jednym z tych domów, jest zrozpaczona i wyraża głębokie współczucie dla rodziców dziewczynki. Opowiedziała w rozmowie z "Faktem", że pies, który mieszkał w tym domu, był tam już wcześniej, zanim kilka tygodni temu na świat przyszło maleństwo.

Jeden z mężczyzn, który również mieszka w tej okolicy, przyznaje, że często widywał ojca dziewczynki spacerującego z psem. Zauważył, że pies jest bulterierem i zwrócił uwagę na to, że zwierzę nie miało smyczy. Jak mówi mieszkaniec Zgorzelca, zwrócił nawet uwagę sąsiadowi, że pies tej rasy powinien na zewnątrz poruszać się w kagańcu.

Czytaj także:

Tusk o Pietrzaku. Zwrócił się też z pytaniem do prezydenta

"Wspaniały obrazek". W sieci błyskawicznie lawina po konferencji PiS

Źródło: fakt.pl