Zagrożone negocjacje koalicyjne w Niemczech
Zaskakująca rezygnacja Franza Muenteferinga ze stanowiska przewodniczącego partii wywołała głęboki kryzys w SPD, co odbiło się negatywnie na mających zakończyć się w przyszłym tygodniu negocjacjach koalicyjnych między socjaldemokratami i chadekami.
01.11.2005 | aktual.: 01.11.2005 15:56
Chaos w szeregach SPD, zdaniem komentatorów, naraził na szwank plany powołania kierowanego przez Angelę Merkel wspólnego rządu CDU/CSU i SPD.
Nie ma co ukrywać, sprawy przybrały zły obrót. Zawarcie porozumienia z osłabioną SPD będzie trudne - powiedział w poniedziałek premier Nadrenii Północnej-Westfalii Juergen Ruettgers (CDU).
Premier Bawarii, szef CSU Edmund Stoiber, przewidziany w przyszłym rządzie na "superministra" ds. gospodarki i technologii, jako pierwszy wyciągnął wnioski z odejścia Muenteferinga. Bawarski polityk, wbrew wcześniejszym ustaleniom, odwołał swą przeprowadzkę do Berlina i postanowił pozostać w Monachium - podała telewizja ZDF.
Stoiber już dzień wcześniej sugerował, że brak Muenteferinga, który był "wielkim autorytetem" i "filarem" rozmów koalicyjnych, oznacza zmianę sytuacji. Szef CSU obawia się, że pozbawiona pragmatycznego przywódcy SPD przesunie się na lewo, co utrudni powstanie koalicji i pracę przyszłego rządu.
Telewizja publiczna ARD w nadanym w południe komentarzu podkreśliła, że obecność w koalicyjnym rządzie przywódców stronnictw SPD, CDU i CSU była traktowana przez Merkel jako gwarancja stabilności koalicyjnego układu. Ostatnie decyzje Muenteferinga i Stoibera oznaczają "poważne osłabienie" Merkel - ocenił komentator ARD.
Jeszcze ostrzej sformułował swoją ocenę komentator telewizji ZDF Peter Hahne. Nikt nie przyjmuje już zakładów, że rząd Merkel rzeczywiście powstanie - powiedział. Jak twierdzi ZDF coraz powszechniej mówi się o rozpisaniu nowych wyborów parlamentarnych, które miałyby odbyć się 26 marca.
Mimo szoku wywołanego rezygnacją szefa SPD, przyszli koalicjanci nie odwołali w poniedziałek wieczorem zaplanowanej czwartej tury rozmów plenarnych. Po spotkaniu liderzy obu stronnictw zapewniali, że "wielka koalicja" powstanie zgodnie z planem. Wybór Merkel na kanclerza planowany jest na 22 listopada.
Muentefering poinformował w poniedziałek dziennikarzy, że na zjeździe swej partii za dwa tygodnie nie będzie się ubiegał ponownie o wybór na stanowisko przewodniczącego SPD. Dotychczas był pewnym i jedynym kandydatem do tego urzędu. Przyczyną nieoczekiwanej rezygnacji była prestiżowa porażka jego faworyta Kajo Wasserhoevela w walce o stanowisko sekretarza generalnego partii.
Zarząd SPD, wbrew sugestiom szefa partii, poparł przedstawicielkę lewicowego skrzydła Andreę Nahles. 35-letnia działaczka, była szefowa młodzieżówki SPD - "Młodych Socjalistów" (Juso), dała się wcześniej poznać jako zdecydowany krytyk polityki reform Gerharda Schroedera. Nahles należy do grupy socjaldemokratów, którzy domagają się zwiększenia podatków dla bogatych. Sympatyzuje z antyglobalistami.
Wynik głosowania jest tak jasny, że nie mogę pozostać szefem partii - powiedział Muentefering po poniedziałkowym głosowaniu, przegranym przez jego kandydata stosunkiem 14:23.
65-letni socjaldemokrata, który kierował SPD od marca 2004 r., zapewnił, że nadal będzie kierował rozmowami koalicyjnymi z CDU/CSU. Nie wiadomo natomiast, czy w przypadku powstania rządu obejmie stanowisko wicekanclerza i ministra pracy.
Przedstawiciele kierownictwa SPD byli zaskoczeni wynikiem głosowania i reakcją Muenteferinga. Kanclerz Gerhard Schroeder powiedział, że powstała sytuacja jest wynikiem postawienia osobistych ambicji ponad interes partii. Niemcom potrzebny jest stabilny rząd, a ten może zapewnić obecnie tylko wielka koalicja - podkreślił kanclerz.
"Wypadkiem przy pracy" - nazwał odejście Muenteferinga bawarski socjaldemokrata Ludwig Stiegler. Członkowie zarządu, którzy głosowali przeciwko kandydatowi popieranemu przez szefa partii, nie pomyśleli o skutkach swoich działań - uważa Stiegler. Jak można było "wmanewrować" cieszącego się szacunkiem szefa partii w sytuację bez wyjścia? - zastanawia się wiceprzewodniczący klubu parlamentarnego SPD Juergen Poss. Jego zdaniem, cały zarząd partii powinien teraz podać się do dymisji.
Politolog Hans Korte jest zdania, że władze SPD chciały pokazać Muenteferingowi "żółtą kartkę", ponieważ podobnie jak Schroeder nie konsultował z partią najważniejszych decyzji. Przypomniał, że decyzję o przedterminowych wyborach podjęli 22 maja w dwójkę Schroeder i Muenterfering, bez wiedzy i zgody SPD.
Władze SPD chcą jak najszybciej opanować kryzys przywództwa. W najbliższą środę zarząd partii będzie dyskutował nad kandydatami na stanowisko szefa SPD. Najczęściej wymieniane są dwa nazwiska: premiera Nadrenii - Palatynatu Kurta Becka oraz premiera Brandenburgii Matthiasa Platzcka. Ostateczną decyzję podejmie rozpoczynający się 14 listopada zjazd partii w Karlsruhe.
Jacek Lepiarz