Zagadka pożaru promu "Scandinavian Star". Wypadek czy podpalenie?
Rządy Norwegii, Danii i Szwecji otrzymały wniosek międzynarodowej, nieformalnej komisji ekspertów o wznowienie śledztwa w sprawie tragedii norweskiego promu pasażerskiego „Scandinavian Star". 23 lata temu wybuchł na nim pożar, w którym zginęło 159 osób.
24.04.2013 | aktual.: 24.04.2013 12:31
Tak spłonęła "Gwiazda Skandynawii" - zdjęcia
Wniosek popierają dwaj czołowi członkowie norweskiej komisji śledczej, która badała przyczyny pożaru po tragedii.
Ogień pojawił się nocą 7 kwietnia 1990 r. gdy prom płynął z Oslo do Niemiec. O spowodowanie pożaru oskarżono duńskiego kierowcę ciężarówki, który zginął w nim. Skazano również na karę więzienia, za nieudolną akcję ratowniczą norweskiego kapitana.
Ogień ugaszono dopiero w porcie szwedzkim, gdzie odholowano statek.
Powołana przez byłych pasażerów i rodziny ofiar międzynarodowa komisja ekspertów chce udowodnić, mając na to jak twierdzi mocne podstawy, że sprawcami pożaru byli członkowie załogi promu. Motywami ich działania mogła być chęć zysku, tydzień wcześniej statek został bowiem ubezpieczony na zaskakująco wysoką sumę.
Na podpalenie wskazuje m.in. to, że ogień pojawił się równocześnie w czterech miejscach, niedostępnych dla pasażerów.
Raport nie wskazuje winnych. Wymienia jedynie niewyjaśnione fakty wiążące się z tą jedną z największych tragedii w dziejach skandynawskiej żeglugi pasażerskiej.