Zaczęło się od wezwania przed hotel. Naczelnik z policji ma teraz kłopoty
Policja w Bytomiu wszczęła postępowanie wyjaśniające w sprawie zachowania naczelnika wydziału kryminalnego tamtejszego III komisariatu. Elegancko ubrany policjant w weekend leżał na chodniku przez hotelem przy ul. Strzelców Bytomskich. Według doniesień medialnych wcześniej odbywała się tam zabawa górniczej "Solidarności".
Sprawę nagłośniła m.in. "Gazeta Wyborcza" i "Fakt". Jak przekazała Wirtualnej Polsce rzecznik komendy miejskiej policji z Bytomia, w poniedziałek wszczęto postępowanie, które ma na celu wyjaśnienie zdarzenia.
- Decyzja zapadła ze strony kierownictwa komendy. Postępowanie ma na celu sprawdzenie wszystkich okoliczności, a przede wszystkim, czy doszło do jakichkolwiek naruszeń - wyjaśniła WP podkomisarz Paulina Gnietko. Jak dodała, naczelnik wydziału kryminalnego III komisariatu w Bytomiu pozostaje nadal w służbie.
Świadek wszystko nagrał - interwencja w Sanoku, nie żyje mężczyzna
Co wydarzyło się weekendowej nocy?
- Zgłoszenie dotyczyło mężczyzny, który miał leżeć przed hotelem. Zgłaszający przekazał, że mężczyzna jest prawdopodobnie nietrzeźwy. Po przyjeździe na miejsce ta osoba była komunikatywna na tyle, że udzieliła informacji, gdzie mieszka. Przez patrol policji została przewieziona do miejsca zamieszkania i przekazana pod opiekę - twierdzi Gnietko.
Funkcjonariuszka potwierdziła, że mężczyzna nie wymagał pomocy medycznej oraz że nie został przebadany alkomatem.
"Kontrowersyjne z etycznego punktu widzenia"
- Z etycznego punktu widzenia jest to kontrowersyjne, ale z prawnego trudno jest zarzucić łamanie prawa człowiekowi, który śpi lub leży gdzieś w miejscu publicznym i jest pod wpływem alkoholu - komentuje Mariusz Sokołowski, inspektor policji w stanie spoczynku, były rzecznik KGP.
- Zwykły człowiek po takim zdarzeniu następnego dnia ma tylko kaca. U policjanta na kacu się nie kończy, tylko zazwyczaj na postępowaniu wewnętrznym związanym z naruszaniem zasad etyki zawodowej - zauważa.
Sokołowski odnosi się też do faktu odwiezienia naczelnika radiowozem do domu.
- Niejednokrotnie zwykłych obywateli też się przewozi. Oczywiście radiowóz to nie taksówka, ale jeżeli to zostało udokumentowane i zgłoszone do dyżurnego oraz powstała z tego notatka, to tu nie popełniono czynu zabronionego. Oczywiście w zależności od stanu zdrowia policja mogłaby taką osobę odwieźć do szpitala, na izbę wytrzeźwień lub do jednostki policji. Natomiast, jeżeli ten policjant nie popełnił wykroczenia, to nie było do tego podstaw - podsumował.
Mateusz Dolak, dziennikarz Wirtualnej Polski