Nie Bachmut ani Sołedar. Zaczyna się nowy rosyjski atak
W obwodzie zaporoskim w Ukrainie wojska rosyjskie przeszły do ataku - wynika z doniesień obu stron konfliktu. Według gen. Waldemara Skrzypczaka Rosjanie otwierają front na nowym kierunku, aby wciągnąć do walki ukraińskie jednostki odwodowe. - To znak, że nieuchronnie zbliża się duża ofensywa rosyjska - komentuje wojskowy analityk wydarzeń na wojnie w Ukrainie.
Rosyjska armia ogłosiła, że od soboty jej oddziały przeprowadziły "akcję ofensywną" w rejonie Zaporoża, a zajęte mają być "korzystniejsze linie i pozycje". Ten odcinek frontu był w ciągu ostatnich miesięcy znacznie spokojniejszy niż na wschodzie kraju, gdzie toczyły się walki o Bachmut i Sołedar. Choć w ubiegłym roku Rosja ogłosiła, że zaanektowała obwód zaporoski, nie kontroluje go w pełni. W rosyjskie ręce nie wpadła m.in. stolica regionu - liczące 740 tys. mieszkańców Zaporoże.
Według rosyjskich źródeł wojska Putina miały zyskać kilka kilometrów terenu, podchodząc na odległość 30 km do Zaporoża. Ważna bitwa toczy się o miejscowość Kamenskoje - to istotny węzeł ukraińskiej obrony. Kontrola nad nim otwiera drogę do stolicy obwodu.
Rosyjski podstęp
- Bitwa o Zaporoże pasuje do wcześniejszych rosyjskich planów zdobycia tego obwodu. Teraz może chodzić o uderzenie pomocnicze, którego zadaniem jest ściągnięcie ukraińskich odwodów. To zaś stworzy dogodne warunki dla głównego rosyjskiego uderzenia, które jest planowane z północy - komentuje gen. Waldemar Skrzypczaka, były dowódca wojsk lądowych.
- To podstęp mający wciągnąć do walki ukraińskie jednostki. Nadal uważam, że głównym celem rosyjskiej ofensywy będzie odcięcie części kraju na wschód od rzeki Dniepr. Będzie to silne uderzenie z północy. Rosyjskie siły stacjonują w odległości ponad 300 km od ukraińskiej granicy. Oni jeszcze się nie ruszyli, ale czas ich przemieszczenia na pozycje wyjściowe to mogą być zaledwie dwa dni. Dlatego ukraińscy wojskowi muszą uważnie obserwować sytuację - mówi dalej wojskowy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ukraina potwierdza: to nie są działania na dużą skalę
Ukraiński sztab jeszcze w weekend potwierdził, że Rosjanie przeszli do ataku na kierunku zaporoskim. 22 stycznia we wsiach i miasteczkach położonych wzdłuż linii frontu odnotowano 20 uderzeń artyleryjskich.
"Szpital miejski w Dniprorudne (miasto w obwodzie zaporoskim) jest pełen rosyjskich rannych. Niedawno dostarczono około 150 rannych najeźdźców. Jednocześnie większość personelu szpitala odmówiła współpracy z okupantami, dlatego ci zmuszeni byli do ulokowania tam lekarzy i personelu, którzy dojechali z Rosji" - przekazał w poniedziałkowym raporcie ukraiński Sztab Generalny.
Jednocześnie pułkownik Jewgienij Erin z ukraińskiego lokalnego dowództwa sił obronnych powiedział ukraińskim mediom, iż Rosja nie rozpoczęła w Zaporożu ofensywy na dużą skalę. - Próbują regularnie szturmować nasze pozycje w małych, 10-osobowych grupach. W niektórych momentach udało im się nawet odnieść częściowy sukces, ale zostali powstrzymani i zmuszeni do odwrotu - powiedział płk. Erin cytowany przez agencję RBK-Ukraina.
Nadal toczą się zacięte walki o kontrolę terenów na przedpolach miasta Bachmut na wschodzie Ukrainy. Siły rosyjskie planują je zaatakować po oskrzydleniu z dwóch kierunków: Sołedaru na północy (tam już wygrali bitwę) i Kleszczejewki na południu (tam walki nadal trwają). Powołując się na zeznania ukraińskich jeńców, Rosjanie ogłosili, że w Sołedarze zginęło 2 tys. ukraińskich żołnierzy. Z kolei druga strona dowodzi, iż Sołedar został zdobyty za cenę "góry trupów" szacowanej na 4 tys. zabitych.
Czytaj też:
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski