Tu Rosja otworzy nowy front? "Putin tego nie odpuści"
Według ukraińskich służb, do rosyjskiego obwodu biełgorodzkiego przerzucani są rezerwiści szkoleni na Białorusi. Zbiega się to w czasie z możliwą operacją, której celem miałaby być cała wschodnia Ukraina. Eksperci, z którymi rozmawiała WP, nie wykluczają otwarcia nowego odcinka frontu na wschodzie Ukrainy, ale podkreślają ogromną skalę trudności, która czeka Rosjan.
- Rosja redefiniowała strategiczne cele. Zajęcie Kijowa już nie jest priorytetem. Celem numer 1 jest zdobycie wschodniej Ukrainy. Putin wraca do strategii małych kroków. Najpierw w 2014 roku "urwali" Ukrainie Donieck i Ługańsk, a teraz będą zagarniali wschodnią część kraju – mówił Wirtualnej Polsce gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych w Polsce.
Jego zdaniem, Rosjanie na kierunku białoruskim celowo prowadzą operację mylącą. Wojskowy uważa, że Putin uderzy z północy "mniej więcej z rejonu Biełgorodu, Kurska, w kierunku na zachód, czyli na Charków, Połtawę, Dniepropietrowsk, żeby ostatecznie zdobyć wschodnią część Ukrainy i wyrywać Ukraińcom Donbas, bo obecnie bitwa toczy się głównie o ten region".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przypomnijmy, że już w grudniu ukraiński minister obrony Ołeksij Reznikow ostrzegał, że Rosja przygotowuje nową szeroko zakrojoną ofensywę, która może się rozpocząć przed końcem lutego 2023 roku. Z kolei w piątek Główny Zarząd Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy (HUR) ocenił, że obecne działania mobilizacyjne Rosji świadczą, że dąży ona do sformowania dwumilionowej armii.
"Wywiad wojskowy Ukrainy nie wyklucza, że kierownictwo Rosji w najbliższym czasie ogłosi nową falę mobilizacji. Do sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej trafi dodatkowych 500 tysięcy Rosjan, co pozwoli państwu terroryście na stworzenie rezerw strategicznych" – ogłosił HUR na Facebooku.
Ukraiński wywiad przypomniał, że w pierwszej fali mobilizacji do wojska w Rosji powołano 300 tysięcy osób. A obecnie w Rosji trwają prace na rzecz przeprowadzenia kolejnego poboru.
"Działania pozorujące albo ofensywa tuż, tuż"
Zdaniem płk. Piotra Lewandowskiego, byłego dowódcy bazy w Redzikowie i uczestnika misji wojskowych w Iraku i Afganistanie, ruchy rosyjskich rezerwistów w obwodzie biełgorodzkim mogą świadczyć o dwóch rzeczach.
- Rosjanie mogą prowadzić działania pozorujące, które angażują siły przeciwnika, ale równie dobrze mogą przygotowywać się do ofensywnych działań. Tego nie wiemy, przekonamy się w najbliższych dniach – mówi Wirtualnej Polsce płk Piotr Lewandowski.
Ale jak podkreśla, jeśli Rosjanie zdecydują się na natarcie na Ukrainę z tego kierunku, to łatwo im nie będzie.
- Przede wszystkim nie sprzyja im pora roku. Większość dróg na Ukrainie prowadzi ze wschodu na zachód, a nie z północy na południe. Głęboka ofensywa, która chcieliby prowadzić Rosjanie, byłaby przywiązana do głównych, utwardzonych szlaków. Nie mogliby wykonać jednego, wąskiego uderzenia, musiałoby być ich kilka. A pamiętamy, jak Rosjanie uderzyli w lutym, stosując taką samą taktykę. Okazała się ona fatalna w skutkach. Tam każda z miejscowości położona przy drodze była punktem oporu. Tak samo będzie teraz. Jeśli tak to planują, to nie jest najlepszy pomysł – ocenia płk Piotr Lewandowski.
W ocenie wojskowego, gdyby Rosjanie rzeczywiście uderzyli, muszą zakładać, że mają bardzo dużą przewagę, co najmniej trzykrotną.
- Nie sądzę jednak, żeby aktualnie taką mieli. Oczywiście będą chcieli ją zbudować poprzez mobilizację, może nie od razu w styczniu, ale w kolejnych miesiącach. Jestem przekonany, że finalnie Rosjanie na pewno będą chcieli otworzyć nowy kierunek wojennych działań. Jeśli obstawiałbym, na którym odcinku dojdzie do rosyjskiego, nowego otwarcia to - mimo dużej skali trudności - wschód Ukrainy jest wielce prawdopodobny – komentuje nasz rozmówca.
Z kolei jak prognozuje gen. Stanisław Koziej, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, jeśli miałoby dojść do rosyjskiej ofensywy, stanie się to prawdopodobnie na dwóch kierunkach. - Pierwszy z nich to natarcie na kierunku charkowskim, a dalej w kierunku Dniepru. Tak, by okrążyć zgrupowanie ukraińskie na wschód od rzeki. Drugi, gdzie mogliby uderzyć, to południe Ukrainy z rejonu Krymu i Rostowa nad Donem w kierunku północnym. Równoległe natarcia z obu kierunków miałaby strategiczny sens i byłaby dużą operacją – mówi WP gen. Stanisław Koziej.
Jak dodaje, trudno obiektywnie stwierdzić, czy Rosjan na to stać. - Ale jeżeli prawdą jest, że zmobilizowali kolejne 200 tysięcy, trzymają ich w rezerwie i planują zmobilizować kolejnych, to bardzo możliwe, że taką kampanię planują – uważa były szef BBN.
Gierasimow autorem nowego otwarcia frontu?
Obaj eksperci podkreślają, że nowe otwarcie frontu na północnym wschodzie Ukrainy uwiarygadnia nominacja gen. Walerija Gierasimowa na dowódcę rosyjskiej armii.
- Powołanie Gierasimowa nie jest roszadą kadrową, ale przeniesieniem konfliktu na wyższy poziom. Jako dowódca nie ma żadnych ograniczeń, podlegają mu wszystkie rodzaje sił zbrojnych. Poza tym, Gierasimow to nie Szojgu. Nowy dowódca jest żołnierzem. On się nie "mizia" z wagnerowcami, w przeciwieństwie do poprzednika gen. Siergieja Surowikina, który się z nimi kumplował jeszcze w Syrii – mówi płk Piotr Lewandowski.
A gen. Stanisław Koziej uważa, że nominacja dla Gierasimowa to znak, że mentalny model operacji specjalnej, który do tej pory dominował, kończy się i przechodzi na model planowania stricte wojennego.
- To oznacza, że Rosja całym państwem i całą armią angażuje się w wojnę. To już nie jest operacja specjalna z wydzielonymi poszczególnymi okręgami wojskowymi, ale do gry wchodzi całość sił zbrojnych. Co ważne, także dowódcy rodzajów sił zbrojnych stają się dowódcami operacyjnymi. Chociażby to sygnalizuje, że Rosjanie planują porządną kampanię strategiczną i chcą dokonać przełomu w tym roku na froncie – ocenia były szef BBN.
"To może być problem dla Ukrainy"
Jego zdaniem, Putin chciałby rozstrzygnąć wojnę właśnie na wschód od Dniepru.
- Maksymalnym celem byłoby zajęcie całości terytoriów na wschodnim froncie, ale w rzeczywistości osiągnięcie tego przez rosyjską armię będzie bardzo trudne. Bardziej chodzi mu o utrzymanie okupowanych terytoriów na południu i pomostu na Krym, opanowanie całego Donbasu i obwodów zaporoskiego i chersońskiego. Jeśli więc Rosja ruszy na wschodnim froncie, celem operacji będzie rozbicie ukraińskiej armii, tak by nie zaszkodziła w osiągnięciu politycznych celów Putina – prognozuje gen. Stanisław Koziej.
W podobnym tonie wypowiada się płk Piotr Lewandowski.
- Otwarcie nowego kierunku działań wojennych przez Rosjan na wschodzie oznaczałoby przymusową dywersyfikację ukraińskich ugrupowań. Będą one musiały walczyć na dwóch, odległych od siebie kierunkach. A przecież Ukraina ma również ograniczone zdolności logistyczne. Połowa logistyki, która działa na kierunku bachmuckim będzie musiała zostać przeniesiona na przeciwny kierunek. To może problem dla ukraińskiej armii – podsumowuje płk Piotr Lewandowski.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski