Gierasimow nowym dowódcą. Generał Skrzypczak ma złe wieści
- Powołanie gen. Walerija Gierasimowa na stanowisko najwyższego rosyjskiego dowódcy i wysłanie jego sztabu na front, oznacza przygotowywanie się Rosji do wielkoskalowych operacji wojskowych. Putin idzie na całość. Koniec z kierunkowymi działaniami i obroną. Ukraina musi się liczyć z dużą, całościową operacją rosyjską – mówi Wirtualnej Polsce gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych w Polsce.
Nie milkną echa nagłej zmiany na stanowisku głównodowodzącego rosyjską armią w Ukrainie. Jak poinformowała w środę RIA Novosti, powołując się na rosyjskie ministerstwo obrony, gen. Siergieja Surowikina zastąpił gen. Walerij Gierasimow, szef Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Rosji. Do zadań mianowanego przez Siergieja Szojgu generała będzie należeć koordynacja działań połączonych sił biorących udział w "specjalnej operacji wojskowej" Moskwy w Ukrainie.
Co ciekawe, odwołany Surowikin ma być jednym z zastępców nowego dowódcy i odpowiadać za rosyjskie siły powietrzne biorące udział w wojnie. Zastępcami nowego dowódcy będą także: szef Wojsk Lądowych Rosji Oleg Saliukow i zastępca szefa Sztabu Generalnego Aleksiej Kim.
W propagandowym przekazie rosyjski MON zapewniał, że zmiany mają na celu "zwiększenie efektywności" zarządzania operacją wojskową na terenie Ukrainy. Resort stwierdził ponadto, że "podwyższenie kierownictwa operacji specjalnej" jest odpowiedzią na wzrost skali zadań, jakie stawia sobie rosyjskie wojsko, a także na potrzebę bliższej współpracy pomiędzy różnymi oddziałami wojskowymi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zdaniem gen. Waldemara Skrzypczaka, byłego dowódcy Wojsk Lądowych, nominacja Gierasimowa oznaczają złe wieści dla Ukrainy.
- Gierasimow będzie dowódcą strategicznym, który zabiera swój sztab i idzie w pole. Temu ma służyć zmiana na poziomie personelu strategicznego. A to oznacza, że Rosjanie stawiają wszystko na jedną kartę. Wiedzą, że obecnie Ukraińcy nie mają dużego potencjału i próbują go odtwarzać. Widzą, że Ukraina musi utrzymywać swoje wojska wzdłuż całej granicy, na odcinku ok. 1200 kilometrów. Dla Kijowa jest to bardzo duży problem i ogromny wysiłek. Czy Rosjanie będą szukać luk w tej obronie? Nie, oni wiedzą już gdzie uderzyć. Plan dużej, skoordynowanej operacji mają już opracowany i domknięty – mówi Wirtualnej Polsce gen. Waldemar Skrzypczak.
Jego zdaniem, Rosja może ruszyć z ostateczną ofensywą wcześniej niż za 2-3 miesiące.
- Gierasimow będzie odpowiedzialny za wszystkie odcinki, od Białorusi, po Biełgorod i Kursk, przez wschodni teatr działań, aż do południa. Putin rzuca wszystkie "narzędzia na pokład". Robi wszystko, żeby pokonać ukraińskie wojska w polu. Rosja redefiniowała strategiczne cele. Już nie zajęcie Kijowa jest priorytetem, ale zdobycie wschodniej Ukrainy. Putin wraca do strategii małych kroków. Najpierw w 2014 roku "urwali" Ukrainie Donieck i Ługańsk, a teraz będą zagarniali wschodnią część kraju – ocenia były dowódca Wojsk Lądowych w Polsce.
Z kolei prof. Daniel Boćkowski z Katedry Bezpieczeństwa Międzynarodowego Uniwersytety w Białymstoku uważa, że Gierasimow jako dowódca może przeprowadzić totalną militaryzację i mobilizację rosyjskiego państwa.
- Jako Szef Sztabu Generalnego Armii Rosyjskiej był cały czas obecny przy planowaniu operacji na Ukrainie. Nie chciał być jednak tym "pierwszym", był do tej pory w tle. Teraz już nie będzie mógł powiedzieć, że sprawdził się jako generał, tylko inni generałowie tzw. liniowi zawiedli. Jeśli jego koncepcja się nie sprawdzi, to nie będzie już na kogo zrzucić. Gierasimow bierze odpowiedzialność za dalsze losy wojny po rosyjskiej stronie. Jego nominacja świadczy o tym, że Putin stawia mocno na wojskowych. Przynajmniej w kontekście najbliższych miesięcy – mówi WP prof. Daniel Boćkowski.
Według eksperta, nowe dowództwo może przydać się Putinowi oprócz totalnej mobilizacji do wojny na wyniszczenie.
- Rosja będzie chciała w najbliższym czasie całkowicie zniszczyć sprzęt ukraińskiej armii i zadać jak największe straty. Tak, żeby Europie nie udało się odtworzyć zdolności bojowych Kijowa. Kluczowe jest pytanie: jakie uprawnienia dostanie Gierasimow. Jeżeli będzie dowodził, a Rossgwardia, kadyrowcy czy wagnerowcy będą robić swoje, to będzie w tej sytuacji co Surowikin. Jeżeli natomiast uda mu się zapanować nad poszczególnymi formacjami i odcinkami frontu, co jak pokazują miesiące wojny będzie bardzo trudne, to Ukraina będzie musiała włożyć wiele wysiłku, by móc Rosji się przeciwstawić – uważa prof. Daniel Boćkowski.
Tuż po nominacji, agencja Reutera przypomniała, że Gierasimow - podobnie jak Szojgu - był krytykowany przez prokremlowskich blogerów wspierających działania wojenne za liczne niepowodzenia Rosji na froncie i brak zwycięstwa w kampanii, na którą Moskwa liczyła w krótkim czasie. Z kolei jak donosiła, ukraińska agencja UNIAN, nominacja dla Gierasimowa wzbudziła burzliwe debaty wśród "prowojennych" blogerów Agencja przypomina, że wcześniej oceniali oni z entuzjazmem powierzenie gen. Surowikinowi dowodzenia inwazją. "Większość Rosjan jest zgodna, że ministerstwo obrony przygotowuje ich do klęski. Surowikina stawiają za przykład jako zwierzchnika armii pozbawionego zasad i żądnego krwi".
Zdaniem gen. Waldemara Skrzypczaka, gdyby Gierasimow dostał od początku zielone światło i pełną władzę przy dowodzeniu, wojna mogłaby mieć zupełnie inny przebieg.
- Najgorsze, że w dowodzenie wkopał się Siergiej Szojgu, minister obrony narodowej. Nigdy nie był żołnierzem, nie jest przygotowany operacyjnie i nie ma pojęcia o sztuce wojennej. A Gierasimow to "rzemieślnik", znający się na realiach konfliktów i strategii operacyjnej. Dopiero niedawno Szojgu został odsunięty od decyzji na froncie. Na Kremlu zorientowali się, że narobiłby jeszcze większego bałaganu – komentuje gen. Waldemar Skrzypczak.
W ocenie wojskowego, zmiana w dowództwie rosyjskiej armii, nie oznacza degradacji Surowikina, z którego miałby być niezadowolony Putin.
- To żadna degradacja. Surowikin "zgrabnie" wycofał rosyjskie wojska z chersońskiego przyczółku i zgubił czujność wszystkich. Kiedy Szojgu ogłaszał decyzję o wycofaniu stamtąd żołnierzy, oni już byli wycofani. Zrobiono "myk", by zmylić Ukrainę. Jako dowódca operacyjny poradził sobie. Gdyby Putin był faktycznie niezadowolony z jego pracy, to już by go nie było. Albo by go otruli, albo zesłali do łagrów – mówi gen. Waldemar Skrzypczak.
I jak znowu podkreśla, odsunięcie Surowikina i zastąpienie go Gierasimowem, nie jest zwykłą roszadą personalną.
- Niedawno szef ukraińskich wojsk gen. Walerij Załużnyj powiedział, że Gierasimow jest wielkim fachowcem. Mam takie samo zdanie. On będzie prowadził operację w sposób planowy, metodyczny, a nie chaotycznie. To bardzo niebezpieczne dla Ukrainy – ocenia gen. Waldemar Skrzypczak.
I jak zauważa, Rosjanie budują obecnie bardzo duży potencjał wojsk.
- Chcą tym samym zbudować znaczącą przewagę. Ale nie taką jaką mieli na początku wojny w lutym ubiegłego roku na odcinku kijowskim, ale kilkukrotnie większą. Putin zrozumiał, że jeśli nie będzie miał miażdżącej przewagi nad Ukrainą, to nie rozbije jej armii. Ten plan oddał w ręce Gierasimowa, który go rozpisał i będzie realizować. Najbliższy okres będzie czasem wielkiej próby dla Ukrainy i jej sojuszników. Jak tak dalej pójdzie, to Zachód "obudzi się z ręką w nocniku". Ile bowiem można deliberować nad dostawami sprzętu i broni. Metoda kroplówki, którą Zachód stosuje przekazując broń i utrzymując Kijów przy życiu, nie wróży Ukraińcom sukcesu. Niestety… - prognozuje gen. Waldemar Skrzypczak.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski