Zachodnie media nie mają już złudzeń co do Kim Dzong Una i Korei Płn.
Próba rakietowa Korei Płn. powinna rozwiać wszelkie złudzenia, że jej nowy lider, kształcony w Szwajcarii Kim Dzong Un, jest bardziej ugodowy i otwarty na współpracę ze społecznością międzynarodową niż jego ojciec - piszą zachodnie dzienniki.
13.12.2012 11:05
"New York Times" podkreśla, że choć Phenian nie potrafi wykarmić własnych obywateli, dołączył do krajów, dysponujących pieniędzmi i fachową wiedzą, które są w stanie wybudować i wystrzelić rakietę dalekiego zasięgu i umieścić na orbicie satelitę. - To zła wiadomość dla mieszkańców Korei Północnej, którzy cierpią, ponieważ są pozbawieni podstawowych dóbr przez brutalny reżim, a także dla regionu, który po raz kolejny będzie musiał poskromić agresję Korei Północnej - dodaje nowojorski dziennik.
Jak odnotowuje "Washington Post", większość ekspertów sądzi, że Kim dążył do przeprowadzenia próby rakietowej, aby umocnić swą pozycję w kraju. Zbliża się rocznica śmierci jego ojca, Kim Dzong Ila, i trzeba było zrobić coś, co wyglądałoby na realizację obietnic reżimu, że rok 2012 będzie rokiem "siły i pomyślności".
Stare numery
Co więcej jest bardzo prawdopodobne, że nowy przywódca będzie powtarzał sztuczki swych poprzedników, ojca i dziadka, prowokując USA i Koreę Południową, by próbowały powstrzymać postępowanie Phenianu, przekupując reżim pieniędzmi i dostawami żywności. Korea Płn. już dawno nauczył się składać czcze obietnice odstąpienia od prób rakietowych lub zamrożenia programu nuklearnego w zamian za taką pomoc, którą inkasuje, po czym wycofuje się z obietnicy - pisze "WP".
Dziennik przypomina, że ostatnia próba rakietowa Korei Płn. nastąpiła w kwietniu, zaledwie kilka tygodni po uzgodnieniu z administracją prezydenta Baracka Obamy, że zamrozi swe programy w zamian za 240 tys. ton żywności (której ostatecznie nie dostarczono) i de facto uznanie przez USA nowego przywódcy w Phenianie. "Washington Post" prognozuje, że ostatecznie może skończyć się tak, że i tym razem Korea Płn. nie odczuje żadnych konsekwencji wyraźnego pogwałcenia rezolucji ONZ zakazujących jej prób rakietowych z użyciem technologii balistycznej.
Komentuje następnie, że w zbliżających się wyborach prezydenckich w Korei Płd. obaj czołowi kandydaci obiecali złagodzenie ostrej polityki obecnych władz wobec Phenianu. Nastąpić może wówczas powrót do "'słonecznej polityki' z lat 1998-2008, kiedy do Korei Północnej napływała pomoc, inwestycje i inne przywileje bez żadnych zmian po stronie reżimu, który więzi ok. 150 tys. własnych obywateli w obozach i głodzi większość pozostałych".
To nie Iran jest głównym zagrożeniem
Dlatego ostatnia udana próba rakietowa Korei Północnej, w wyniku której - jak podano - na orbitę okołoziemską wyniesiony został satelita meteorologiczny, musi rozwiać wszelkie nadzieje na współpracę Kim Dzong Una ze wspólnotą międzynarodową - pisze "Financial Times". Przeciwnie, można mieć wrażenie, że kontynuuje politykę nuklearną swojego zmarłego ojca.
"Ostatnio świat bardziej martwił się programem nuklearnym Iranu. Tymczasem to Korea Północna powinna budzić większe zaniepokojenie. Ma kilka obiektów do wzbogacania uranu i kilka bomb nuklearnych. Jest też bardziej niż Teheran zaawansowana w pracach nad pociskami balistycznymi" - zaznacza "FT". Podkreśla, że choć może zabrać jeszcze kilka lat, zanim Korea Północna rozwinie technologię pocisków z głowicami nuklearnymi, najnowsza próba rakietowa nie może przejść bez konsekwencji, jak to stało się w kwietniu.