PolskaZabójstwo księdza Jerzego Popiełuszki

Zabójstwo księdza Jerzego Popiełuszki

Dwadzieścia lat temu - 19 października 1984
roku - został zamordowany przez funkcjonariuszy IV Departamentu
Ministerstwa Spraw Wewnętrznych ksiądz Jerzy Popiełuszko,
duszpasterz ludzi pracy i kapelan podziemnej "Solidarności".
Wszyscy, którzy brali udział w zabójstwie, są już na wolności; ich
przełożonych uniewinniono. Grób księdza Popiełuszki w warszawskim
kościele św. Stanisława Kostki odwiedziło dotąd około 15 mln
ludzi.

Zabójstwo księdza Jerzego Popiełuszki
Źródło zdjęć: © PAP

03.10.2004 | aktual.: 06.10.2004 11:39

Ksiądz Popiełuszko był rezydentem w parafii św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu; duszpasterzem robotników Huty Warszawa, służby zdrowia i kapelanem podziemnej "Solidarności". W czasie stanu wojennego odprawiał comiesięczne msze święte za Ojczyznę, na które ściągały tłumy. W kazaniach podejmował problemy moralne i polityczne, mówił o wolności i godności człowieka. Był szykanowany przez władze i atakowany przez państwową propagandę.

19 października 1984 wracał z Bydgoszczy, gdzie odprawił mszę św. dla ludzi pracy w kościele świętych Polskich Braci Męczenników. Przy wiosce Górsk, na terenach niezabudowanych, zatrzymali go jadący fiatem 125 p trzej funkcjonariusze IV departamentu MSW, zajmującego się zwalczaniem Kościoła katolickiego: Grzegorz Piotrowski, Waldemar Chmielewski i Leszek Pękala.

Pobili księdza, związali i wrzucili do bagażnika. Kierowcę Waldemara Chrostowskiego, który wracał z księdzem Popiełuszką, wepchnęli do fiata 125 p, potem - jak opowiadał - udało mu się wyskoczyć z samochodu.

Ksiądz Popiełuszko zginął prawdopodobnie w dniu porwania. Został tak ciężko pobity i tak skrępowany sznurem, że każdy ruch, który mógł wykonać w bagażniku, prowadził do zaciskania się pętli wokół szyi - mówi dr Jan Żaryn z Biura Edukacji Publicznej Instytutu Pamięci Narodowej. Jego zdaniem, głębokość śladów pobicia świadczy o tym, że ksiądz mógł już nie żyć w momencie, gdy sprawcy przyczepiali mu dziesięcio- czy dwunastokilogramowy kamień, by wrzucić go do Zalewu Włocławskiego. Zaznaczył jednak, że takiej pewności nie ma.

Informację o uprowadzeniu księdza Popiełuszki podano w dzienniku telewizyjnym 20 października. Władze nie mogły zignorować uprowadzenia księdza, gdyż kierowca Waldemar Chrostowski po ucieczce przekazał informację o porwaniu; najpierw dotarł do kółka rolniczego w Przysieku, a potem do jednej z toruńskich parafii - powiedział Żaryn.

Po podaniu informacji o porwaniu, w kościele św. Stanisława Kostki, gdzie ksiądz Popiełuszko pracował przez ostatnie cztery lata, codziennie gromadziły się tłumy na mszy św., różańcu i Apelu Jasnogórskim. O uwolnienie księdza Popiełuszki apelował papież Jan Paweł II podczas audiencji generalnej 24 października.

Nabożeństwa (najpierw w intencji odnalezienia księdza, potem - za spokój jego duszy) organizowano także w innych miastach. Jan Żaryn przypomina, że były to czasy, kiedy Służba Bezpieczeństwa opracowywała raporty dzienne, w których analizowała zachowanie wiernych w różnych regionach Polski.

24 października władze zdecydowały się ujawnić, że wśród sprawców porwania są funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa. 27 października ujawniono, że jest to konkretna trójka: Piotrowski, Pękala i Chmielewski, a 29 października nadano komunikat, że rozpoczęto poszukiwania ciała ks. Jerzego Popiełuszki na Wiśle pod Toruniem i pod Włocławkiem.

30 października dziennik telewizyjny podał, że z Zalewu Włocławskiego wyłowiono ciało ks. Jerzego; było tak zmasakrowane, że rodzina identyfikowała je na podstawie znaków szczególnych.

Zdaniem dr Jana Żaryna, ta zbrodnia była częścią polityki władz, która rozpoczęła się po II pielgrzymce papieża i po ostatecznej likwidacji stanu wojennego, czyli w 1983 roku. We władzach panowało wówczas przekonanie, że "Solidarność" i podziemie zostało spacyfikowane i w związku z tym głównym wrogiem ideologicznym i odwiecznym znowu jest Kościół; tym bardziej że był on depozytariuszem resztek podziemia - powiedział Żaryn.

Stąd m.in. stworzono listę kilkudziesięciu księży, których próbowano "zdyscyplinować". Byli na niej m.in. księża: Stanisław Małkowski, Henryk Janowski, Kazimierz Jancarz i Jerzy Popiełuszko, który w kościele św. Stanisława Kostki co miesiąc odprawiał msze św. za Ojczyznę.

Księdzu Popiełuszce zarzucano, że tworzy seanse nienawiści, wiece polityczne i bezprawnie gromadzi tłumy ludzi; oskarżano o polityczny fanatyzm, pomawiano o malwersacje finansowe i niemoralne prowadzenie się.

Od końca 1983 roku ksiądz Popiełuszko - jak mówi Żaryn - był przesłuchiwany w Komendzie Głównej Policji na warszawskim Muranowie praktycznie co tydzień. Zatrzymania często poprzedzane były rewizjami. W czasie jednej z nich, w końcu 1983 roku w mieszkaniu księdza na Chłodnej znaleziono tysiące ulotek, gazy łzawiące, trotyl i inne materiały wybuchowe, które zostały tam wcześniej podrzucone - opowiada Żaryn.

Dzięki zabiegom Episkopatu ksiądz Popiełuszko został objęty warunkową amnestią w lipcu 1984 roku; warunkiem było jednak zaniechanie odprawiania mszy za Ojczyznę. Władze- jak powiedział historyk - naciskały również na prymasa Józefa Glempa, by ten nakłonił księdza Popiełuszkę na wyjazd na studia do Rzymu. Ewentualny wyjazd księdza Jerzego Popiełuszki zostałby niewątpliwie wykorzystany przez władze i odczytany jako tchórzostwo i ucieczka - zaznaczył Żaryn.

Księdza Jerzego pochowano przy kościele św. Stanisława Kostki, a nie na Powązkach czy w rodzinnej Suchowoli - jak chciały ówczesne władze. W pogrzebie 3 listopada 1984 roku wzięło udział ponad 600 tys. wiernych oraz blisko tysiąc księży; do grobu zaczęły ściągać pielgrzymki z całej Polski.

Zdaniem historyka, od momentu odwiedzenia przez papieża Jana Pawła II grobu księdza Popiełuszki w 1987 władze zostały pozbawione jakiegokolwiek argumentu zastraszania.

Proces morderców księdza Jerzego Popiełuszki, zwany procesem toruńskim, odbył się w dniach 27 grudnia 1984 - 7 lutego 1984 roku. Naczelnik jednego z wydziałów IV departamentu Grzegorz Piotrowski został skazany na 25 lat więzienia, jego przełożony zastępca dyrektora IV departamentu Adam Pietruszka - także na 25 lat; Leszek Pękala - na 15 lat i Waldemar Chmielewski na 14 lat.

Zdaniem Żaryna, nagłośnienie w mediach procesu toruńskiego było próbą ratowania się władzy w oczach opinii publicznej po zamordowaniu księdza Popiełuszki. Śledztwo nie wykazało, by w zbrodnię zamieszani byli wyżsi rangą funkcjonariusze Ministerstwa Spraw Wewnętrznych; w procesie wszelkie wypowiedzi oskarżonych na temat ich przełożonych były ucinane.

Wszyscy skazani wyszli z więzienia przed upływem kary. Piotrowski opuścił więzienie po 16 latach (2001), Pietruszka po 10 (1995) Pękala - po 5 (1990), Chmielewski - po 8 (1993).

Po tym, jak skazani w procesie toruńskim zaczęli zeznawać, że ich przełożeni wpływali na nich, mówiąc np., "by Popiełuszko zamilkł", w 1990 roku wszczęto śledztwo wobec byłego wiceszefa MSW i szefa SB gen. Władysława Ciastonia i szefa IV Departamentu MSW Zenona Płatka. W rok później odsunięto od sprawy prokuratora Andrzeja Witkowskiego, który zapowiadał, jak przypomniał historyk, postawienie zarzutów byłemu szefowi Ministerstwa Spraw Wewnętrznych gen. Czesławowi Kiszczakowi i byłemu szefowi KC PZPR gen. Wojciechowi Jaruzelskiemu.

Zdaniem Żaryna, jest bardzo prawdopodobne, że i generał Jaruzelski i generał Kiszczak byli doskonale poinformowani o przebiegu całej operacji. Pozostaje tylko pytanie, czy zbrodnia była zaplanowana w 100% i czy miała się zakończyć tak jak się zakończyła, czyli śmiercią księdza Popiełuszki, czy też była to tylko próba bardzo drastycznego zastraszenia z pobiciem i okaleczeniem włącznie - zastanawia się historyk.

Sąd uniewinnił gen. Ciastonia i Płatka z zarzutu kierowania zabójstwem w 1994 roku. W 1996 roku Sąd Apelacyjny w Warszawie uchylił ten wyrok. W 2000 roku zawieszono postępowanie wobec chorego Płatka. W 2002 roku Ciastoń został ponownie uniewinniony.

Prokuratorowi Witkowskiemu odebrano sprawę, rozbito ją również terytorialnie; różne prokuratury rejonowe zajmowały się innym fragmentem zjawiska; czyli np. jedna prokuratura zajmowała się utrudnianiem śledztwa i zacieraniem śladów, inna - zabójstwem księdza Popiełuszki, a sprawą wiarygodności procesu z 1985 roku - jeszcze inna - przypomina historyk. Zaznacza, że nie było osoby, która mogłaby z lotu ptaka wszystkie te działania połączyć.

Obecnie prok. Witkowski prowadzi w lubelskim IPN trwające od 2001 r. śledztwo w sprawie działalności "związku przestępczego" w MSW z lat 80., które ma m.in. ustalić, czy za zabójstwem księdza mogły stać osoby "wyżej postawione w hierarchii partyjno-państwowej".

Wcześniej prezes IPN Leon Kieres mówił, że IPN ma dowody na istnienie w MSW grupy nękającej działaczy ówczesnej opozycji, ale nie potwierdzono udziału takiej grupy w działaniach wobec ks. Popiełuszki.

W lipcu tego roku szef MSWiA Ryszard Kalisz przekazał IPN akta specjalnej grupy policji, która uczestniczyła we wszczętym po 1990 r. śledztwie w sprawie "sprawstwa kierowniczego" zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki w 1984 r.

Według Kieresa, przekazane akta zawierają głównie informacje o mechanizmach śledztwa w sprawie Popiełuszki z początku lat 90. Według szefa pionu śledczego IPN Witolda Kuleszy, akta nie zawierają dowodów uzasadniających wznowienie procesu morderców księdza, mogą zaś pomóc IPN ustalić ewentualnych "sprawców kierowniczych" nie tylko zabójstwa księdza, ale i wielu innych przestępstw SB wobec opozycji z lat 80.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)