"Za zaniedbania odpowiada nie tylko Sikorski"
Za zaległości w systemie szkolenia pilotów i
kłopoty z przejmowaniem F-16 odpowiada nie tylko Radosław
Sikorski, takie same zarzuty można by postawić poprzednim
kierownictwom MON, które zajmowały się wyborem, a następnie
wdrażaniem samolotu wielozadaniowego - uważa redaktor naczelny
miesięcznika "Nowa Technika Wojskowa" Andrzej Kiński.
12.02.2007 19:25
Minister obrony Aleksander Szczygło obarczył swojego poprzednika odpowiedzialnością za problemy techniczne i szkoleniowe związane z wprowadzaniem do polskiego wojska amerykańskich samolotów bojowych F-16. Wdrażanie F-16 należało do priorytetów resortu - odpowiedział Sikorski. Nie zgadzając się z zarzutami Szczygły, z funkcji zrezygnował pełnomocnik ministra ds. wdrażania F-16 Piotr Łukaszewicz.
Jako osoba, która przez prawie półtora roku kierowała resortem, Sikorski ponosi odpowiedzialność, ale sprawa ciągnie się znacznie dłużej. Obciążanie Sikorskiego winą za wszystkie problemy wydaje się niesłuszne - powiedział Kiński. Trudno ustosunkować się do zarzutów ministra Szczygły wobec poprzednika. Jeśli chodzi o prace na lotniskach, pojawiały się informacje o niepełnym przygotowaniu bazy na poznańskich Krzesinach. Prace były prowadzone według harmonogramów, które Szczygło, jako pierwszy zastępca Sikorskiego, chyba znał - dodał.
Powiedział, że techniczne wyzwania związane z wdrożeniem F-16 można było przewidzieć w chwili podpisania kontraktu na dostawę samolotu wiosną 2003 roku. Zaznaczył, że w listopadzie ub. roku, gdy przejmowano pierwsze F-16, deklarowano, że prace postępują planowo, dziwne, że dwa miesiące później - wykryto nieprawidłowości.
Podkreślił, że jeszcze dłuższą historię mają zaległości związane z systemem przygotowania pilotów i dały o sobie znać już w latach 80. gdy wprowadzano samoloty Su-22, a później MiG-29. Było wiadomo, że system szkolenia jest niewydolny, wymaga nowoczesnych symulatorów i nowego samolotu szkolenia zaawansowanego. Od połowy lat 70. trwały prace nad "Irydą", samolotem, z którego wojsko ostatecznie zrezygnowało. Kwestie związane z "Irydą" hamowały wprowadzenie nowego samolotu szkolno-treningowego, w latach 90. nie skorzystano z niemieckiej propozycji przejęcia samolotów Alpha Jet. W pierwszej połowie lat 90. w wojskowych ośrodkach naukowo- badawczych zainicjowano program selekcji pilotów ponaddźwiękowych samolotów nowej generacji, program został po kilku latach wstrzymany - przypomniał Kiński.
Zwrócił uwagę, że podpisaniu umowy o zakupie F-16 nie towarzyszyła decyzja o kwestii szkolenia - "choćby analizy, czy nasze perspektywiczne potrzeby przemawiają za budową ośrodka szkolenia w Polsce czy za szkoleniem za granicą, a jeśli tak, to w jakim zakresie i na jakim etapie szkolenia pilota". Był pomysł stworzenia międzynarodowego ośrodka szkolenia w Polsce, kończyło się na analizach i projektach, do dziś nie ma konkretnych decyzji - powiedział Kiński.
Okazało się, że ci, których typowano na naturalnych kandydatów na pilotów F-16, nie spełniają bardzo surowych amerykańskich kryteriów - ci, którzy mają odpowiedni wiek i stan zdrowia, mają za małe doświadczenie w powietrzu, ci, którzy mają wystarczający nalot, nie mieszczą się w granicach wiekowych - powiedział.
Zaznaczył, że szkolenie pierwszych polskich pilotów F-16 w USA to rozwiązanie dobre, ale przejściowe. Jego zdaniem, przy rozstrzyganiu przyszłości szkolenia pilotów wojskowych trzeba uwzględnić polską tradycję i pozycję dęblińskiej "Szkoły Orląt".
W grudniu 2002 Polska zdecydowała o zakupie F-16, wiosną 2003 roku podpisano kontrakt o dostawie 48 samolotów. Amerykańska oferta obejmowała szkolenie 48 pilotów w USA. Dotychczas Amerykanie dostarczyli 11 samolotów, dostawa całej partii zakończy się w przyszłym roku, a pełną zdolność operacyjną wszystkich maszyn przewiduje się na rok 2012.