Za mało czasu na rzetelne opracowanie raportu WSI?
W komisji weryfikacyjnej ciągle trwają
dyskusje, które nazwiska agentów WSI wśród dziennikarzy powinny
znaleźć się w raporcie - do takich informacji dotarł "Dziennik".
Pracujemy pod presją polityczną i presją czasu. W takich
warunkach można popełnić błędy - dowiaduje się gazeta ze źródeł
zbliżonych do komisji.
29.01.2007 04:45
Prezydent zapowiedział, że raport z prac komisji weryfikacyjnej WSI zostanie upubliczniony 1 lutego. Aleksander Szczygło, szef kancelarii Lecha Kaczyńskiego, mówi, że nie powinno być problemów z dotrzymaniem terminu. Tymczasem z samej komisji docierają informacje, że jej członkowie woleliby mieć więcej czasu na sporządzenie raportu.
- Presja czasu jest ogromna. Żeby opracować 100 stron raportu, należy przeczytać tysiące tomów akt. Informacje są rozproszone w różnych miejscach. Trafiają się rodzynki, ale jest problem z przetwarzaniem i interpretowaniem informacji. Sprawy prowadzone przez Wojskowe Służby Informacyjne są skomplikowane, łatwo można popełnić jakiś błąd. Trzeba pamiętać, że komisja Kongresu USA, która zajmowała się zamachami 11 września, pracowała dwa lata. Mieli więcej czasu, lepsze zaplecze, a także byli krytykowani za to, że popełnili błędy - mówi źródło zbliżone do komisji.
Nad poszczególnymi częściami raportu pracują oddzielne zespoły. Informacje od nich trafiają do szefa komisji weryfikacyjnej WSI Antoniego Macierewicza i tylko on ma "ogląd całości". Pozostali członkowie komisji i eksperci znają więc tylko fragmenty raportu. Podczas pracy komisja opiera się na aktach wojskowych służb i na przesłuchaniach ich funkcjonariuszy.
Antoni Macierewicz w rozmowie z "Dziennikiem" przyznaje, że w raporcie poruszana jest sprawa inwigilowania i wpływania na media przez służby, choć nie jest to wątek najważniejszy i nie zajmuje w dokumencie najwięcej miejsca.
Według informatorów gazety podczas prac komisja miała natrafić na przypadki wpływania na dziennikarzy przez WSI. Chodziło o to m.in., by ośmieszać idee lustracji i dekomunizacji. Próbowano także wpływać np. na ludzi, którzy decydują o przeglądach prasy w mediach, czyli o tym, jakie informacje prasowe będą najczęściej cytowane w mediach elektronicznych. (PAP)