PolskaZ nieba na ziemię - 11 września 78 lat wcześniej

Z nieba na ziemię - 11 września 78 lat wcześniej

11 września mija 78 rocznica katastrofy lotniczej, w której zginęli Franciszek Żwirko i Stanisław Wigura. Był to jeden z pierwszych powietrznych wypadków, który wstrząsnął polskim społeczeństwem. Następne dziesięciolecia przyniosły kolejne katastrofy.

Z nieba na ziemię - 11 września 78 lat wcześniej

11.09.2010 | aktual.: 11.09.2010 23:09

W Cierlicku Górnym niedaleko Cieszyna, na terenie Czech znajduje się Żwirkowisko, gdzie stoi Dom Polski Żwirki i Wigury. To właśnie w tej okolicy, w niedzielę 11 września 1932 roku około 8 rano, lecąc na meeting lotniczy do Pragi, rozbił się samolot RWD-6 z por. Franciszkiem Żwirką i inż. Stanisławem Wigurą na pokładzie. Gwałtowna burza połamała i oderwała drewniane skrzydło, porwała płótno pokrywające kadłub tego lekkiego, ważącego 750 kg, samolotu.

Zaledwie dwa tygodnie wcześniej znakomicie zapowiadający się tandem – porucznika Żwirki i inżyniera Wigury – na tym samym samolocie, zdobył pierwsze miejsce w Międzynarodowych Zawodach Samolotów Turystycznych Challenge w Berlinie. Żwirko i Wigura pokonali 42 inne załogi zgłoszone do konkursu, a ich nazwiska stały się znane w całym lotniczym świecie. Dzięki nim kolejne prestiżowe zawody Challenge w 1934 roku miały rozegrać się w Polsce. Tłum ludzi (ok. 100 tys.) witał powracających pod koniec sierpnia do Warszawy bohaterów, a już 15 września 300 tysięcy osób (jak pisze Henryk Żwirko, syn Franciszka w książce „Polskie skrzydła”) towarzyszyło im w ostatniej drodze na Cmentarz Powązkowski w Warszawie.

Podczas II wojny światowej szokiem dla polskiego społeczeństwa była wiadomość o tragicznej śmierci Naczelnego Wodza Polskich Sił Zbrojnych i premiera Rządu na Uchodźstwie gen. Władysława Sikorskiego w wypadku lotniczym na Gibraltarze 4 lipca 1943 roku. Kilkanaście sekund po starcie brytyjskiego liberatora z gen. Sikorskim na pokładzie, samolot runął do wody. Z kilkunastu osób znajdujących się na pokładzie, uratował się jedynie pilot (Czech – Eduard Prchal). Wypadek ten od samego początku wzbudzał kontrowersje. Wokół katastrofy narosło wiele hipotez, sugerujących zamach na Sikorskiego z inspiracji Brytyjczyków albo Rosjan.

Ostatnio sprawą zajął się IPN, starając się dociec czy za śmiercią generała nie stali Sowieci. W listopadzie 2008 roku ciało gen. Sikorskiego zostało wydobyte z krypty na Wawelu i zbadane przez specjalistów medycyny sądowej. Raport z sekcji zwłok opublikowany w internecie przez pracowników katedry Medycyny Sądowej UJ (dwa miesiące po ponownym pochówku generała) wyraźnie wyklucza zgon z powodu uduszenia, zadławienia, obrażeń postrzałowych, kłutych czy ciętych i stwierdza, że obrażenia ciała odpowiadają skutkom katastrofy lotniczej. Ale raport ten raczej nie zakończy spekulacji na temat śmierci gen. Sikorskiego.

2 kwietnia 1969 roku z warszawskiego Okęcia wystartował An-24 z 53 osobami na pokładzie. Planowany czas lotu wynosił niespełna godzinę. Samolot rozbił się o zbocze Policy (pasmo Babiogórskie w Beskidach) niedaleko Zawoi, jedynie 50 km od lotniska w podkrakowskich Balicach. Do dziś nie ustalono jednoznacznie przyczyn katastrofy (rozważano porwanie samolotu, próbę ucieczki na Zachód, zawał serca pilota, awarię techniczną) – za najbardziej prawdopodobną hipotezę przyjęto splot trzech przyczyn: awarię naziemnych radarów, błędy obsługi naziemnej oraz błędy pilotów. 47 pasażerów oraz 6 członków załogi zginęło na miejscu (wśród ofiar był m.in. wybitny polski językoznawca prof. Zenon Klemensiewicz). Na szczycie Policy stoi dziś pomnik upamiętniający ofiary katastrofy.

Lata 80. XX wieku przyniosły dwie tragiczne i dramatyczne w przebiegu katastofy, w wyniku których zginęło w sumie 270 osób. W 1980 roku wracający z Nowego Jorku do Warszawy Ił 62 „Mikołaj Kopernik” spadł przy podchodzeniu do lądowania kilkaset metrów od Okęcia. Siedem lat później lecący z Warszawy do Nowego Jorku Ił 62M „Tadeusz Kościuszko” rozbił się w Lesie Kabackim.

Ił-62 „Kopernik” (lot nr 007) miał już za sobą około 8 godzin lotu i przymierzał się do lądowania na Okęciu. Wśród pasażerów znajdowała się m.in. popularna piosenkarka Anna Jantar (matka Natalii Kukulskiej) oraz ekipa amerykańskich bokserów-amatorów; ponad połowa miejsc w samolocie była pusta. Przy podchodzeniu do lądowania maszyna miała problem z wypuszczeniem podwozia. Standardową procedurą było odejście na tzw. drugi krąg, czyli wykonanie dodatkowej rundy wokół lotniska nad pasem startowym, żeby obsługa naziemna mogła przez lornetki ocenić czy podwozie wysunęło się czy też nie. Podnosząc maszynę mechanik pokładowy zwiększył moc silników. Wówczas to wskutek pęknięcia wału rozpadła się turbina jednego z silników, niszcząc trzy sąsiednie silniki oraz stery. 26 sekund później lecący z prędkością 350 km/h samolot runął na ziemię. Zginęli wszyscy pasażerowie oraz załoga – w sumie 87 osób. Polska komisja badająca katastrofę wysłała raport z badań katastrofy do ZSRR. Tam natychmiast go odrzucono twierdząc, że
zniszczenie wału oraz turbiny było skutkiem katastrofy, a nie jej przyczyną. Strona rosyjska zaakceptowała raport dopiero siedem lat później.

Na pokładzie Ił-62M „Tadeusza Kościuszki” (lot nr 5055) znajdowały się 183 osoby. 23 minuty po starcie – podobnie jak w przypadku „Kopernika” – rozerwała się turbina pierwszego silnika, uszkodziła następny silnik oraz układ elektryczny i układ sterowania, w luku bagażowym wybuchł pożar, kabina pasażerska się rozhermetyzowała. Doświadczeni piloci nie tracili zimnej krwi i jeszcze przez pół godziny starali się manewrować maszyną tak, żeby bezpiecznie wylądować. Zawrócili znad Grudziądza do Warszawy, kapitan starał się wylądować na Okęciu znad Lasu Kabackiego. Niestety nie zdążył. Samolot runął na ziemię przy prędkości 470 km/h, ścinając drzewa na obszarze szerokim na 50 i długim na 200 metrów. Ostatnie słowa załogi brzmiały: „Cześć!!! Giniemy!!!”. Do lotniska zabrakło niespełna minuty lotu. W 1992 roku LOT sprzedał Ukrainie wszystkie samoloty Ił-62M.

Początek XXI wieku zapisał już dwie czarne karty nie tylko w dziejach polskiego lotnictwa, ale i w polskiej historii. 23 stycznia 2008 roku o godz. 19.07 przed lotniskiem w Mirosławcu z wysokości 200 metrów spadł na ziemię samolot wojskowy – transportowa CASA C-295. Spośród 20 pasażerów – wysokich rangą oficerów Sił Powietrznych RP – znajdujących się na pokładzie nie przeżył nikt. Ironią losu jest, że piloci wracali z konferencji poświęconej bezpieczeństwu lotów. Po tej tragedii pojawiły się opinie, że lotnictwo wojskowe wymaga poważnych reform. Mając jeszcze w pamięci ostatni lot samolotu CASA, wielu nie mogło uwierzyć w to, co się stało 10 kwietnia 2010 roku pod Smoleńskiem. Katastrofa „prezydenckiego” samolotu TU-154 i tragiczna śmierć 96 osób (na czele z Prezydentem RP Lechem Kaczyńskim oraz jego żoną Marią Kaczyńską) była szokiem dla milionów Polaków. Trumny z ciałami ofiar katastrofy po powrocie do Polski dziesiątki tysięcy mieszkańców Warszawy żegnało ustawiając się wzdłuż trasy, którą wiódł kondukt
żałobny – wzdłuż ulicy Żwirki i Wigury…

Marta Tychmanowicz specjalnie dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Zobacz także
Komentarze (51)