Z modlitwą na marsz. Jechaliśmy autokarem z narodowcami
Modlitwa za bezpieczną drogę i można ruszać. - Działamy, choć próbowano nas stłamsić - przemawia jeden z narodowców. Reszta słucha, choć niektórzy są tu z przypadku. Bo tanio i w dwie strony. Tak na marsz jechała Młodzież Wszechpolska.
Słońce jeszcze nie wzeszło. Poranek jest mglisty i zimny. Poza ostatnimi imprezowiczami na ulicach pustka. Tylko wokół pomnika zbierają się ludzie. Powiewają biało-czerwone flagi.
Podjeżdża też pierwszy autokar. Po nim drugi, trzeci i czwarty. Z Krakowa jedzie na Marsz Niepodległości ponad setka osób. Ale autokary narodowców ruszają z całej Polski.
Jestem, proszę pani
Wokół pomnika stoją i młodsi, i starsi. Przyszła trójka pań w podeszłym wieku. Obok nich czekają nastolatki. Ale gdzieniegdzie przemykają czapki z falangą. Zakapturzone postaci w bluzach z białym orłem. Inni z ogolonymi głowami. Wszyscy wchodzą po kolei do autokarów.
- Jestem, proszę pani! - Głos z tylnych siedzeń wywołuje salwę śmiechu.
Niczym na szkolnej wycieczce. Na przedzie jeden z narodowców odczytuje listę obecności. Imię po imieniu. Do nieobecnych dzwoni. Trzeba mieć pewność, że pojadą wszyscy.
W końcu odhacza ostatniego, który nie dotarł. Flagi i transparenty lądują w luku bagażowym. Ruszamy.
Nasza wiara się nigdy nie zmieniła
Mijamy zamglone ulice miasta. Jedna z par śpi wtulona w siebie. Ich biało-czerwone szaliki kołyszą się zawiązane na fotelach. Głośniki zaczynają trzeszczeć.
- Działamy nieprzerwanie, choć próbowano nas wielokrotnie stłamsić - mówi jeden z narodowców. Członek Młodzieży Wszechpolskiej. - Naszym zadaniem jest rozwój młodych ludzi. Tak, by byli świadomymi obywatelami. Mieli narodowe poglądy.
Tradycja. Dobro narodu. Praca na rzecz ojczyzny. To pada w krótkim przemówieniu parokrotnie.
- Ważnym elementem jest nasza wiara, która nigdy się nie zmieniła - przypomina dalej. - W przeciwieństwie do niektórych krajów Europy, które zmieniały swoje wyznania. A nawet je porzucały.
Pasażerowie sennie patrzą. Słuchają w milczeniu. Niektóre fotele zajmują pojedyncze osoby. Na innych siedzi po dwóch facetów. Szerokich w barkach tak, że ledwo się na nich mieszczą. Autokar mknie przez puste ulice.
- Młodzież Wszechpolska ma przede wszystkim kształtować młodego człowieka - kwituje.
Plan wyjazdu jest prosty: najpierw msza. Za ojczyznę. Potem wizyta na patriotycznych stoiskach. Tam będzie można kupić narodowe przypinki, książki, koszulki. A następnie część główna. Marsz. Po wszystkim koncert i powrót nocą.
Wyjeżdżamy z miasta na krętą szosę przez wsie.
- Pomódlmy się za bezpieczną drogę - słychać z głośników. - W imię ojca i syna i ducha świętego…
- Amen - odpowiadają chórem pasażerowie.
- Ojcze nasz, któryś jest w niebie… - zaczyna jeden z narodowców. – Święć się imię twoje, przyjdź królestwo twoje… - mówią senne głosy - … zbaw nas ode złego.
- Zdrowaś Mario… - słychać po chwili. - Łaskiś pełna… - pomruki modlitwy nikną.
Autokar jedzie dalej w mgłę.
Czekamy na młodych
Na pokładzie każdy otrzymuje informacyjny pakiet. Jest w nim ulotka, parę naklejek i patriotyczna linijka. Nad skalą z centymetrami umieszczono hasło: „Bóg, honor, ojczyzna”. W innym wariancie jest po prostu “Polska”. Wśród naklejek nie zabrakło symbolu Polski Walczącej.
- Naklejki to zawsze fajne są - zauważa głos gdzieś za mną. Ktoś idzie poprosić o parę sztuk więcej.
Kilka rzędów dalej młoda para otwiera ulotkę. Z pierwszej strony wygląda Dmowski. Nazwany jest jednym z najwybitniejszych mężów stanu.
Zaglądam do swojego egzemplarza. - Bronimy tradycyjnych wartości przed płynącym z zachodu rozkładem moralnym. Uważamy, że tylko nowoczesny nacjonalizm może ochronić nas przed kulturową katastrofą, jaka spotkała kraje Unii Europejskiej - stwierdzają narodowcy. - Nasze poglądy stają się obecne w świadomości Polaków.
Żeby dołączyć trzeba być młodym, aktywnym i chcieć zrobić wszystko, aby zmienić Polskę na lepsze. Narodowcy gwarantują, że będzie to przygoda życia. I przy okazji rozwiniesz swoje talenty. Od publicystyki po... sport.
Mgła powoli znika. Autokar kołysze się na zakrętach. - To się w pale nie mieści jak oni jeżdżą. Pas się kończy ale wyprzedza - klnie kierowca. Słońce wstaje, a pasażerowie się budzą.
Ja się z tym zgadzam
Większość tych, którzy siedzą w moim autokarze, nie ma ani ogolonych na łyso głów, ani falang na czapkach. Jest pan w kraciastej koszuli, paru nastolatków, trochę par i kilku bardziej postawnych pasażerów w patriotycznych bluzach.
- To słowo wstępne przemawia do mnie - oznajmia jeden z panów w średnim wieku. – To są te wartości, które ja swoim dzieciom wpajam. Bóg, honor i ojczyzna. To jest mi bardzo bliskie.
Kawałek dalej zauważam mężczyznę, który odstaje wiekiem od średniej.
- To mój syn i wnuk - pokazuje z dumą na swoich współpasażerów.
- Dlaczego tutaj?
- Przypadek - wzdycha. - Szukałem po prostu, jak dojechać. Nie ma ideologicznych powodów. Chcemy tylko uczcić tę okazję.
- Po prostu upamiętnić to ważne wydarzenie - kiwa głową starszy z synów.
Docieram do jednej z par. Młody chłopak dzierży w ręku biało-czerwoną flagę.
- Zastanawiałem się, gdzie można najlepiej świętować. Myślałem nad Jasną Górą - opowiada. - Ale stwierdziłem, że ta inicjatywa jest największa i najlepsza, bo oddolna.
- Jak maszerujecie z politykami to jest nadal oddolna? – pytam.
- Myślę, że mimo wszystko ta oddolność jest w ludziach. Tego się nie da stłamsić.
Dalej spotykam nastolatków. Grupkę znajomych, która robi sobie pamiątkowe zdjęcia.
- Jesteśmy patriotami i kochamy swój kraj - oznajmia dziewczyna. - Na stulecie trzeba przyjechać - wtóruje jej koleżanka.
- Cześć i chwała bohaterom. Oddali życie za ojczyznę. To jest godne podziwu - wykrzykuje idący z nimi chłopak. - Powinno przyjść pół Polski. Tylko wtedy byśmy się nie zmieścili.
- Ale chcieli zakazać - zauważam.
- To jest propaganda - tłumaczy chłopak. - To jest lewica - dorzuca koleżanka. - Powinni się powstrzymać. Zwłaszcza, że od dwóch lat na marszu nie było zamieszek - oburza się chłopak. - A jak teraz będą, to na pewno nie spowodowane przez prawdziwych Polaków - kwituje dziewczyna.
- To przez kogo?
- Prowokatorów.
Za nimi kolejni. Tym razem w średnim wieku. Stoją z flagami, opatuleni narodowymi szalikami.
- Dlaczego jedziecie?
- Tu bije serce narodu, a zakazy są żenujące.
- Poza tym my jesteśmy takim narodem, że jak coś się zakazuje, to tym bardziej na przekór robimy.
- Zakazy nigdy w naszej historii nie zdawały egzaminu.
Za nimi starszy mężczyzna stoi samotnie. Oparty o kij swojej flagi.
- Panie! Jestem zagubiony jak palec. Pierwszy raz na takim marszu. Nawet nie wiem, gdzie jest Rondo Dmowskiego - rzuca na powitanie. - Chciałem w końcu poczuć tę jedność - tłumaczy.
- Jedność? - Dopytuję.
- Oglądałem relacje z poprzednich marszów i wtedy w człowieku siła polskości rośnie.
- I tylko wtedy?
- Tak na co dzień odnoszę wrażenie, że myśmy już zaprzepaścili to, co się udało naszym przodkom w 1918 roku - mężczyzna zamyśla się. - Trzeba uratować Polskę dla Polaków, proszę pana. Dzisiaj mamy Judeopolonię, a nie Polskę. Tak, proszę pana.
Pod autokarem zjawia się sprzedawca gadżetów. Pcha blaszany wózek wypchany flagami, opaskami, czapkami i przypinkami. Ci, którym czegoś brakuje, doposażają się. Potem wszyscy ruszają w miasto. Wtapiają się w resztę biało-czerwonego tłumu.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl