SpołeczeństwoZ martwym lisem w ręku. Dumni myśliwi robią dzieciom zdjęcia

Z martwym lisem w ręku. Dumni myśliwi robią dzieciom zdjęcia

W Polsce w polowaniach może brać udział nawet kilkadziesiąt tysięcy dzieci. Wykorzystywane są do naganki, czyli naganiania zwierzyny pod lufy myśliwych. Później, podczas pokotu, gdy martwe ciała składane są jeden obok drugiego, kilkuletnie dzieci stają tuż przy truchłach zwierzyny i, obfotografowywane przez dumnych rodziców-myśliwych, powoli wygaszają odruchy empatii. Od trzech lat przeciwnicy zabiegają o wpisanie do prawa łowieckiego zakazu udziału dzieci w polowaniach. Od trzech lat bezskutecznie. Teraz Jarosław Kaczyński zapowiada duże zmiany w prawie.

Z martwym lisem w ręku. Dumni myśliwi robią dzieciom zdjęcia
Źródło zdjęć: © Facebook.com | Ludzie Przeciw Myśliwym

24.03.2017 | aktual.: 25.03.2017 09:14

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

- Miałem może 12 lat, kiedy poszedłem na pędzenie. Dla pieniędzy. Na nagance zarobiłem z 50 złotych. Pamiętam tylko, że było bardzo zimno. Ale zwierząt nie jest mi jakoś specjalnie szkoda. Zależy których. Dzików na przykład, ani trochę - opowiada w rozmowie z Wirtualną Polską Jakub. Pierwszy raz zabite, dzikie zwierzę widział w wieku 5 lat. Jego ojciec przywiózł do domu martwego dzika. Taki widok stał się dla Jakuba normą. Po osiągnięciu pełnoletności jego wtajemniczenie w myśliwskie rytuały poszło o krok dalej.

- To był dzik. Musiałem ściągać z niego skórę. Nie chciałem tego robić, ale nie dlatego, że było mi go szkoda. Po prostu mi się nie chciało - mówi Jakub. Nie boi się widoku krwi. Nigdy nie panikował, gdy leżało przed nim martwe zwierzę.

Brak odruchu współczucia

W obu rękach kilkuletnie dziecko trzyma za szyję martwe kaczki, chłopczyk stoi na baczność. Trzyma wysoko podniesione, martwe ciało młodego lisa, powieszonego za łapy na sznurku. Kucająca przy truchle jelenia dziewczynka trzymająca dłoń na porożu. Takie zdjęcia pojawiają się w sieci coraz częściej. Publikują je dumni myśliwi.

Obraz
© Facebook.com | Ludzie Przeciw Myśliwym

- Absolutnie dzieci nie powinny być świadkami zabijania, obrabiania i celebrowania święta myśliwych. W innym przypadku doświadczą traumy - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską psycholog dziecięcy Agnieszka Balla. - Dzieci mają różną wrażliwość. Wiele z nich po takich doświadczeniach boryka się z zaburzeniami lękowymi czy nerwicowymi. Doznają dysonansu, bo z jednej strony w szkole uczone są, że nie celujemy pistoletem do zwierząt i ludzi, a z drugiej - podczas polowania widzą cierpienie, śmierć i obnażone mięśnie. I do tego wszystkiego przyczynia sie jego rodzic - dodaje.

Opowiada też o przypadku małego pacjenta, który brał udział w zwożeniu zwierzyny łownej. - Trauma chłopca związana z tymi obrazami przerodziła się w agresję i chęć wyładowania emocji poprzez gry związanie ze strzelaniem i unicestwianiem. Przejawiał zachowania wręcz psychopatyczne - wyszukiwanie drastycznych zdjęć, nacjonalistycznych przywódców. Posługiwał się symbolem swastyki - opowiada Balla. - Ponadto, jeśli dla dziecka naturalnym stanie się widok oskalpowanej sarny, przestanie reagować na cierpienie zwierząt w ogóle. Wygaśnie w nim odruch współczucia - dodaje.

Obraz
© Pracownia na rzecz Wszystkich Istot | Pracownia na rzecz Wszystkich Istot

Dziecko, które doświadczyło takiej traumy może znaleźć pomoc u psychooga. Ale tylko na poziomie radzenia sobie z emocjami. Obrazy i sceny, których było świadkiem, zostają w jego głowie na całe życie.

Myśliwskie lobby

Od trzech lat przeciwnicy zabiegają o wpisanie do prawa łowieckiego zakazu udziału dzieci w polowaniach. Od trzech lat bezskutecznie. Dlaczego tak trudno przeforsować przepis, który jest tak oczywisty, jak to, że nie organizuje się dzieciom terenowych lekcji w rzeźni?

- Lobby myśliwskie wciąż ma bardzo silną pozycję w rządzie i Sejmie, tym razem przede wszystkim za sprawą obecnego ministra myśliwego - Jana Szyszko. Polski Związek Łowiecki od dziesiątków lat sprawuje monopol na "zarządzanie populacjami dzikich zwierząt" - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Tomasz Zdrojewski z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot.

Zaznacza, że od 3 lat koalicja Niech Żyją! skupiająca 30 organizacji dąży do koniecznych zmian w prawie łowieckim - ważnych dla przyrody i społeczeństwa. - Trwa trzecie podejście do nowelizacji. Projekt rządowy nie zawiera żadnego z postulatów społecznych, a do tego jeszcze poszerza przywileje myśliwych. Ostatnio jednak prezes Jarosław Kaczyński wstrzymał prace specjalnej podkomisji i zapowiada wielkie zmiany w prawie. To może być cza na prawdę dużych zmian. Zobaczymy czy uda się w końcu przełamać dotychczasowy lobbing myśliwych. Na pewno polska partia myśliwych będzie do końca bronić swoich wyjątkowych przywilejów - kontynuuje Zdrojewski.

- Jak długo, jak mafia myśliwska będzie procedowała nad zmianą prawa, tak długo dzieci będą brały udział w zabijaniu zwierząt. I nic się w tej kwestii nie zmieni - dodaje Rafał Gaweł z organizacji Ludzie Przeciw Myśliwym.

Ruszyła machina otwierania oczu

Jeszcze w 2105 roku, na siedmiu członków podkomisji, tylko jeden nie był myśliwym - poseł PO Paweł Suski.

- Liczba ludzi akceptujących łowiectwo we współczesnej formie to już tylko 10% polskiego społeczeństwa. Myślę, że jako społeczeństwo dostrzegliśmy problem. Rzeczywistość polowań przenikła do debaty publicznej. Dziś każdy ma już znacznie jaśniejszy obraz tego, czym łowiectwo w istocie jest. W mediach i w sieci regularnie pojawiają się informacje o częstych nadużyciach, obnażających okrucieństwo polowań i motywacje samych myśliwych. Myśliwi czerpią przyjemność z zabijania, do czego nie zawsze się przyznają. Wielu chwali się swoimi "zdobyczami" w mediach społecznościowych, a w ludziach zaczęło to wyzwalać naturalny sprzeciw - komentuje Tomasz Zdrojewski.

- Politycy wyciągają wnioski. Zdają sobie sprawę, że zmiana prawa łowieckiego jest świeczniku i społeczeństwo tego oczekuje - dodaje.

"Metody rodem z Hitlerjugend"

Dzieci myśliwych do widoku krwi i martwej zwierzyny przyzwyczajone są od najmłodszych lat. Powoli zatracają w sobie odruchy empatii. - To metody rodem z Hitlerjugend. U nazistów sposoby stępiania normalnych, współczujących odruchów, były dokładnie takie same. Na oczach małych dzieci mordowano zwierzęta po to, by oswoić je z widokiem śmierci. Z takim samym zjawiskiem mamy do czynienia podczas polowań - twierdzi Rafał Gaweł.

Pocisk z myśliwskiego sztucera razi w odległości nawet 5 km, a odbity od drzewa, zmienia kierunek i leci kolejne 500 metrów. Umiejętności strzeleckie myśliwych oraz ich wzrok i słuch nie są kontrolowane całymi latami. Co roku zbłąkane kule ranią i zabijają osoby postronne. Również dzieci.

Komentarze (654)