Polska"Z braćmi Kaczyńskimi jest jak z małżeństwem"

"Z braćmi Kaczyńskimi jest jak z małżeństwem"

Kandydat na prezydenta Prawicy Rzeczypospolitej, b. marszałek sejmu Marek Jurek mówił w programie „Gość Radia Zet”, że z braćmi Kaczyńskimi trudno współpracować, szczególnie jeśli się lubi ich obu. - To tak, jak zaprosić małżeństwo do jakiegoś kolegium politycznego, które ma o czymś decydować, i za każdym razem, kiedy się polemizuje z mężem, człowiek ma wrażenie, że obraża żonę i odwrotnie - przekonywał.

02.03.2010 | aktual.: 02.03.2010 11:43

: A gościem Radia ZET jest były marszałek sejmu Marek Jurek, kandydat na prezydenta, wita Monika Olejnik, dzień dobry. : Dzień dobry pani, dzień dobry państwu. : Prawica Rzeczypospolitej. : Tak, pełna nazwa właśnie, co bardzo ważne, żeby nie mylić nas z portalem, który nosi nieco inną nazwę. : Panie marszałku, czy wierzy pan w to, że Jarosław Kaczyński, były premier zbierał haki na opozycję i na koalicję, tak twierdzi Roman Giertych i zamierza pozwać byłego premiera, zamierza go pozbawić immunitetu. : Ja się z żadnymi takimi faktami nie spotkałem i muszę powiedzieć, że jako wiceprezes Prawa i Sprawiedliwości w tamtym okresie, przez większą część działania rządu Jarosława Kaczyńskiego i wcześniej Kazimierza Marcinkiewicza, jako członek komitetu politycznego PiS, że z żadnymi takimi przejawami się nie spotkałem, czym innym jest ciekawość rzeczy jakiś kompromitujących, czy skłonność do polityki, którą ja nazywam demaskacyjno-kompromitacyjną. : Ale czy miał taką skłonność premier Jarosław Kaczyński. : Nie,
żadnych takich faktów nie spotkałem, a o ciekawości ludzi to nie będę mówił. : Dlaczego pan nie będzie mówił, ale ciekawił się życiem prywatnym ludzi? : Nie, gdyby te wszystkie sensacje demaskacyjno-kompromitacyjne nie były ciekawe, to nie miałyby tyle miejsca w gazetach, czy w mediach. Nie, ja mówię jasno i wyraźnie, nie spotkałem się z żadnymi przejawami zbierania informacji kompromitujących przez prezesa PiS w okresie, kiedy PiS był u władzy, najpierw w czasie rządu Marcinkiewicza, a potem w czasie rządu Kaczyńskiego. : Kazimierz Marcinkiewicz ma być świadkiem, świadkiem ma być Janusz Kaczmarek, pan świadkiem nie będzie. : Nie, bo ja nie mam w tej sprawie nic do powiedzenia. : Ale czy Roman Giertych konfabuluje, czy był bliżej od pana i więcej wie? : Ja myślę, że Jarosław Kaczyński i Roman Giertych obaj mają skłonność do wygłaszania takich kategorycznych sądów, za które potem trafiają w procesach cywilnych na ogół na salę sądową, no i przegrywają, tak jak – nie wiem – proces Kaczyński versus Dorn, czy
Giertych versus Michnik, no i że tak powiem procesy odpryskowe prezydent Kaczyński versus prezydent Wałęsa, czy pan Wierzejski versus Adam Michnik. Wiele było takich historii, z reguły chodzi o wypowiedzi, które są łatwo wygłaszane i trudno potwierdzalne. : Ale to o co chodzi Romanowi Giertychowi, że tak się włączył chyżo? : No nie wiem, to już trzeba z nim rozmawiać, nie zawsze rozumiałem jego działalność, nie wiem o co mu chodzi. : Pamiętam, jak kiedyś do pana powiedział Jarosław Kaczyński, kiedy był premierem, a pan był marszałkiem i pan postanowił chronić życie poczęte, że panowie się pokłócili, że pan jest agentem, albo wariatem. : To było w momencie, kiedy powiedziałem, że rezygnuję ze stanowiska marszałka, przypomniałem prezesowi Kaczyńskiemu, że rezygnuję ze stanowiska marszałka sejmu, jakoś nie mogło się to zmieścić mu w głowie, że ktoś może dobrowolnie rezygnować z wykonywanego urzędu. : I wtedy powiedział, że jest pan agentem, albo wariatem. : Był w nerwach, ja nie chcę do tego wracać, zachował
się potem grzecznie, jeszcze tego samego dnia, także... : Panie marszałku, pisze pan list do prezesa Kaczyńskiego, żeby PiS zerwało koalicję medialną, która jest w mediach publicznych. : No tak, bo to są rzeczy skandaliczne, coraz gorsze. Widzieliśmy długą serię takich odwołań, najpierw odwołanie Bronisława Wildsteina, jeszcze wtedy, kiedy Jarosław Kaczyński był premierem, odwołanie Skowrońskiego, odwołanie Krzysztofa Nowaka, a teraz się okazuje, że programy są zdejmowane z anteny, takie, jak „Towarzysz generał”... : Że są dziennikarze wpychani, tacy, którzy mają różne konotacje. : W telewizji dzieją się złe rzeczy i to ma podwójny wymiar. Jeden to jest wymiar programowy, dlatego że jeżeli programy usuwane są z anteny na przykład, nie wiem, po objęciu władzy przez obecne kierownictwo telewizji, zniknęły takie programy, jak „Kwartet polityczny”, czy „Kwartet teologiczny”, no mi to przypomina jako żywo to, co oglądałem w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji, kiedy prezesem telewizji został Robert
Kwiatkowski, kiedy wcześniej jeszcze, rok wcześniej odwołano Wiesława Walendziaka, to działy się podobne rzeczy. : Ale to koalicja właśnie z Robertem Kwiatkowskim. : I ja nie chcę, no właśnie i nie chcę milczeć, kiedy się takie rzeczy dzieją i apeluję do prezesa Kaczyńskiego, żeby wycofał się z tej polityki, bo ona się skończy kompromitacją. Ona się skończy kompromitacją, nie zrealizuje nawet swojego celu, na który liczy, to znaczy osłony kampanii prezydenckiej Lecha Kaczyńskiego. : Myśli pan, że właśnie po to to robi Jarosław Kaczyński, żeby chronić swojego brata i żeby mieć wpływ na kampanię prezydencką w telewizji? : Tak, dziennikarze pisali, że to jest koalicja zawarta przeciwko konkurentom politycznym obu tych obozów politycznych, na przykład przeciwko takim kandydatom, jak ja w kampanii prezydenckiej po prawej stronie, czy po lewej stronie przeciwko ludziom związanym z marszałkiem Borowskim. : Myśli pan, że to się uda, czy nie, kto ma telewizję ten ma władzę? : Myślę, że Jarosławowi Kaczyńskiemu się to
nie uda, skończy się to tylko kompromitacją. : Czyli co powinni zrobić. : Wycofać się z tego jak najszybciej, przede wszystkim, skoro są już tam ludzie, którzy korzystają z jego poparcia, to powinni zachowywać się normalnie, chronić telewizję publiczną, dbać o wolność dziennikarzy, chronić programy, wycofać się ze złych decyzji, które podejmowali. Dlatego, że z tego, co wiem, a rozmawiam z dziennikarzami pracującymi w telewizji publicznej, to „Towarzysz generał” to był akurat, to był film wyjątkowy w tym sensie, że on został wyemitowany i potem wybuchła afera, a inne programy o historii PRL nie są wyemitowane, dlatego że ludzie związani z SLD są we władzach telewizji publicznej i widzów się chroni przed tego rodzaju niestosownymi emisjami. : To o co chodzi panu prezesowi Kaczyńskiemu? : Jak mówię, chodzi prawdopodobnie o czysto partyjny układ, przez sześć lat pracowałem w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji, przez większą część tego czasu w opozycji wobec polityki prowadzonej przez większość tego organu i
widziałem rady nadzorcze powoływane wtedy przez koalicję SLD – PSL – Unia Wolności, widziałem tę eksploatację telewizji publicznej, na przykład nasycanie w programach informacyjnych informacjami o każdym wyjeździe preferowanego kandydata. : To jest taki uśmieszek historii, bo w telewizji publicznej pracują ci, którzy tworzyli „Dramat w trzech aktach”, prawda. : To jest, ja mówię, to jest dopiero pierwszy akt kompromitacji, trzecim aktem tego dramatu w trzech aktach będzie zakończenie z kretesem tej współpracy, kiedy ci, którzy zawierali tą koalicję z SLD zorientują się, że nie uzyskali nawet tych niegodnych celów, o które zabiegali. : Dlaczego pan nie chce, żeby Lech Kaczyński był prezydentem. : Ja się nie zgadzam, uważam, że to jest prezydentura zawiedzionych nadziei, nie zgadzam się z wieloma elementami jego polityki. Przede wszystkim jego taki zasadniczy błąd to jest obniżenie pozycji Polski w Unii Europejskiej na szczytach międzyrządowych, czyli w Radzie Europejskiej około 40%, dlatego, że ta większość
ważona to jest na przykład w stosunku do Niemiec o połowę. : I co jeszcze? : A w stosunku do Francji i Wielkiej Brytanii o jedną trzecią. Nie zgadzam się z obroną partyjnej oligarchii przez prezydenta Kaczyńskiego. Tego rodzaju inicjatywy, jak na przykład pytanie do Trybunału Konstytucyjnego – czy obniżenie finansowania dwóch największych partii jest zgodne z konstytucją, bo to są działania dokładnie przeciwne do tych, które prezydent powinien prowadzić, dlatego że on powinien bronić równości obywatelskiej, wolności debaty publicznej, a nie partyjnej oligarchii. Nie zgadzam się z takimi rzeczami, skoro mówimy o mediach, jak na przykład sytuacja, w której szef kancelarii prezydenta, wcześniej najbliższy współpracownik prezydenta w ratuszu warszawskim, jeszcze prezydenta Warszawy - zostaje szefem telewizji, bo mi to bardzo przypomina sytuację, w której Robert Kwiatkowski jako bliski współpracownik kampanii prezydenckiej Aleksandra Kwaśniewskiego został szefem telewizji. Uważam, za wielki błąd i szkodę
wyrządzoną Polsce rolą, jaką prezydent odegrał w czasie prac nad potwierdzeniem w konstytucji prawa do życia, trzy lata temu, wtedy, kiedy odchodziłem z PiS i krótko mówiąc uważam, że prezydent wybrany przez wyborców prawicowych prowadzi politykę, która w wielu sprawach ich zawiodła. W ostatnich wyborach europejskich zrobiliśmy taki pierwszy mały krok, potwierdziliśmy, że ... : Reprezentujemy tych wyborców, którzy zadecydowali o zwycięstwie PiS w 2005 roku z Platformą Obywatelską i oni zasługują na szacunek. Ale generalnie w Polsce potrzeba zmienić w ogóle charakter życia publicznego, dlatego że ja wszędzie naokoło widzę negację zasad, przekonań, odpowiedzialności polityków. Na przykład to, co się dzieje w mediach, w mediach publicznych to jest kompletny dowód nieodpowiedzialności dlatego, że degraduje się bez przerwy ich nie tylko rolę społeczną, ale w konsekwencji sytuację majątkową. : A o tym ratuszu to pan myślał o Andrzeju Urbańskim, że został szefem. : No tak, tak i tych mediów publicznych za dwa trzy
lata może nie być, jeżeli rzeczywiście nie podejmie się działań, żeby ten fragment życia publicznego funkcjonował normalnie. : Czyli to jest zła prezydentura według pana? : To jest kandydat, jeżeli prezydent Kaczyński zdecyduje się kandydować to na pewno będzie to kandydat lepszy od niektórych innych kandydatów, bliższy mi. Natomiast w żadnym wypadku nie jest to taka prezydentura, o której mógłbym powiedzieć, że w pełni realizuje możliwości interesu publicznego. : A dlaczego Radio Maryja chce popierać prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a nie kandydata Prawicy Rzeczpospolitej Marka Jurka. : Zadaje mi pani pytania, na które nie potrafię pani w pełni odpowiedzieć. Jeżeli chodzi o popieranie mojej kandydatury przez media, to ja w ogóle nie oczekuję od mediów poparcia tylko informacji o mojej kampanii wyborczej. : Nie, pytanie jest inne – dlaczego Radiu Maryja jest bliższy Marek Jurek z takimi poglądami, a nie Lech Kaczyński. : Mówię, ale pierwsze, ja nie wiem, czy media powinny mieć swoją politykę dlatego za każdym
razem, jak jestem pytany o poparcie Radia Maryja w kampaniach politycznych, czy w życiu politycznym, to zawsze odpowiadam, że moim zdaniem media katolickie tak jak wszystkie inne, a nawet jeszcze bardziej powinny owszem bronić swoich kryteriów, standardów życia publicznego, ale nie udzielać poparcia politycznego komukolwiek. : Czyli razi pana to, że Antoni Macierewicz na falach Radia Maryja namawia do kandydowania, do popierania Lecha Kaczyńskiego. : Nie, minister Macierewicz mówi to, co myśli, że ma do tego prawo. Inna rzecz, że ja nie do końca rozumiem jego politykę dlatego, że bardzo radykalnie krytykuje Traktat Lizboński, który wszedł w życie i nic na to nie poradzimy w tej chwili. Zanosi skargę do Trybunału Konstytucyjnego, mimo że jego wyrok jest z góry pewny, a wtedy, kiedy ten traktat był negocjowany i zawierany to w najlepsze kandydował z listy PiS, nie robiąc nic, żeby wywrzeć wpływ na polityków, którzy decydowali o jego zawarciu i żeby wpłynąć na zmianę ich polityki, choćby to, czego ja się
domagam. Bo ja zawsze mówię, że udział w procesie politycznym zobowiązuje nas do sensownych działań na każdym etapie, nawet jeżeli państwo już prowadzi politykę odstającą od tego, co uważamy za najwłaściwsze. Największym błędem w tym wypadku było to, że nie zgłoszono żadnych warunków dodatkowych wtedy, kiedy rząd zdecydował się bronić arytmetycznej pozycji Polski na szczytach międzyrządowych. : A czy podoba się : I Macierewicz o to nie zabiegał. : A czy podoba się panu atak ministra Sikorskiego na prezydenta, że zachowuje się jak zuch jeżdżąc do Gruzji. : Nie, nie, to ja nawet w ogóle uważam to za wypowiedź głęboko niewłaściwą, nienadającą się nawet do polemik i mam nadzieję, że minister Sikorski zmieni swoją kampanię przedwyborczą, bo to nie było stosowne. Prezydent Rzeczypospolitej jest prezydentem do ostatniego dnia swojego urzędowania, nawet wtedy, kiedy przestanie być prezydentem, kiedy będzie już inny prezydent elekt to prezydent Rzeczypospolitej będzie nadal prezydentem i zasługuje na szacunek,
również w czasie kampanii. Ja przed chwilą powiedziałem, jakie mam zastrzeżenia do polityki prezydenta Kaczyńskiego, dlaczego kandyduję i w ten sposób, w moim przekonaniu, powinien postępować każdy kandydat, a nie obrażać głowę państwa, a tym bardziej minister spraw zagranicznych, który jako jeden z niewielu ministrów ma taki palcem wskazany w konstytucji obowiązek współpracy z prezydentem, nie powinien urządzać tego rodzaju widowisk, nawet jeżeli ktoś chce odwoływać się – nie wiem – do elektoratu młodzieżowego, czy zachowywać się tak, jak nauczyciel, który chcąc pokazać, że jest równy przychodzi do ubikacji na papierosa z uczniami. Chce być równy i mówi jakimś językiem, który ma być zrozumiały. No to nie jest, nie jesteśmy na szkolnym obozie, państwo jest rzeczą poważną, naprawdę. : A nie żałuje pan, że na prawicy nie było prawyborów tak jak w Platformie Obywatelskiej, bo mamy kandydata Ludwika Dorna, kandydata Marka Jurka, prawdopodobnie kandydata Lecha Kaczyńskiego, czy nie lepiej by było, żeby był
wybrany jeden. : Nie, prawybory byłyby rzeczą zdecydowanie dobrą, ja jestem w ogóle zdecydowanym zwolennikiem reformy naszego systemu politycznego, zniesienia tego przymusowego finansowania partii politycznych, z którym w tej chwili mamy do czynienia w budżecie. Mechanizm, który tak naprawdę bossom partyjnym służy nie tylko do uprawiania propagandy i nieuczciwej konkurencji politycznej, ale również do kontrolowania swoich partii, bo wszyscy dysydenci z góry wiedzą, że mogą znaleźć się w sytuacji pozbawienia środków do realnej konkurencji politycznej. Uważam, że trzeba zmienić prawo wyborcze na okręgi większościowe w jednomandatowych okręgach wyborczych. : A czemu Jarosław Kaczyński nie zgodził się na prawybory, jak pan sądzi. : Ja myślę, że w tej chwili w Polsce takich realnych warunków do prawyborów jeszcze nie ma, ale chciałbym do nich doprowadzić. Dlatego, że gdybyśmy mieli partie takie jak w Stanach Zjednoczonych, gdzie do dwóch wielkich partii należy siedem milionów ludzi, czyli tak porównując liczbę
ludności, to tak jakby półtora miliona ludzi było gotowych brać udział w prawyborach na prawicy, nie wiem, w centrum liberalnym, czy pewnie też na lewicy, to wtedy mielibyśmy warunki, bo to wtedy decydują nie układy partyjne, ale to są rzeczywiście otwarte wybory. Ja bym bardzo chciał kiedyś, żeby takie wybory się odbyły i uważam, że one naprawdę poddałyby kontroli społecznej proces demokratyczny. : A zgadza się pan z Ludwikiem Dornem, że Jarosław Kaczyński paraliżuje Lecha Kaczyńskiego, a Lech Kaczyński paraliżuje Jarosława Kaczyńskiego? : Jest to układ trudny we współpracy. Jest to układ trudny we współpracy, szczególnie jeżeli na przykład ma się dobre relacje z jednym, ja zawsze żywiłem przyjaźń i sympatię do nich obu, ale rzeczywiście jest to trudne. To tak, jak naprawdę zaprosić małżeństwo do jakiegoś kolegium politycznego, które ma o czymś decydować i wtedy właściwie za każdym razem, kiedy się polemizuje z mężem, człowiek ma wrażenie, że obraża żonę i odwrotnie i tak jest z braćmi. : A ten wywiad
ostatni dla „Newsweeka” był fortunny Jarosława Kaczyńskiego, gdzie mówił, że jest coś na rzeczy w sprawie Radosława Sikorskiego. : Nie, znowu to jest rzecz w innym wymiarze, ale równie niefortunna, znaczy niewłaściwa, jak wypowiedzi Radosława Sikorskiego, dlatego że mówienie o tym, że "jest coś tajemnicą państwową, ale ja tego nie powiem", to ja doskonale wiem, że ta tajemnica państwowa będzie jawna w momencie, kiedy zacznie się kampania prezydencka ono jest kompletnie niepoważne. Dlatego, że jeżeli coś jest tajemnicą państwową to się o tym nie mówi. Mówienie o tym, że wiem, że ta tajemnica zostanie ujawniona, ale ja tego nie zrobię to jest naprawdę no... : Troszkę dziecinne, nie. : Ja nie wiem czy dziecinne, ale na pewno jest to niepoważny stosunek do państwa. : Panie marszałku i na koniec... : W wypadku człowieka, który na ogół jest bardzo groźny i poważny. : Groźny i poważny jest Jarosław Kaczyński? : No takie miny robi. : Takie miny robi, tak, a właśnie wszyscy mówią, że groźny jest też Lech Kaczyński.
: W ogóle w Polsce ja myślę, że my dzisiaj mamy bardziej pluralizm min niż pluralizm poglądów. : Powiedział pan wcześniej o aferze pornograficznej, co to jest ta afera pornograficzna? : Była taka sytuacja w okresie, kiedy kierowałem sejmem, że ustawa o zakazie pornografii, która została podpisana przez 20 paru posłów, w przeddzień wejścia pod obrady sejmu, kiedy była już w porządku obrad, musiała zostać wycofana dlatego, że połowa posłów, którzy to podpisali na polecenie władz partyjnych PiS wycofała swoje podpisy. Dziwnym trafem zbiegło się to z apelem wydawców prasy pornograficznej o wycofanie tej ustawy. Także z jednej strony mieliśmy ujawnioną deklarację grupy nacisku i posłów, którzy zastosowali się do oczekiwań grupy nacisku. Skądinąd wiem, że w tej sprawie w sposób zbieżny z wydawcami prasy pornograficznej wypowiadał się wtedy premier Gosiewski, to jest udokumentowane w depeszach PAP. : Czyli co, on działał pod dyktando lobby wydawców pornografii. : Były to działania zbieżne, zupełnie zbieżne. Ja
powiedziałem o tym z jedną intencją kiedyś w TVN, dziwię się, że w tej chwili do tego wracamy, ale powiem dlaczego o tym mówię. Dlatego, że ja uważam, że w Polsce będziemy mieli zdrowe życie publiczne wtedy, kiedy każda partia będzie się czuła odpowiedzialna na przykład za kontrolowanie ekstremistów w swoich szeregach, żeby nie było obrażających i degradujących debatę publiczną głupich wypowiedzi na przykład, ale jeszcze bardziej wtedy, kiedy poszczególne partie będą czuły się odpowiedzialne za gwarantowanie uczciwości swoich polityków. To znaczy nie gwarantowanie reputacji swojej partii, że interweniujemy wtedy, kiedy jakieś fakty zostają ujawnione, ale uczciwości, to znaczy interweniujemy wtedy, kiedy pewne działania budzą poważne zastrzeżenia co do ich intencji. Ja tego nie widzę ani w Platformie, ani w PiS. : A czy Jarosław Kaczyński jest groźny dla Polski – to mnie zaciekawiło. : Nie, ja mówię, że u nas to mamy raczej pluralizm min i że lubi robić groźne miny. : A, tylko miny. Panie marszałku na koniec
chciałam się... : W moim przekonaniu, jeżeli ktoś robi poważne miny, to powinien poważnie traktować państwo. : Na koniec chciałem się pana zapytać o konkubinaty. : Mówienie - wiem, nie powiem, ale i tak się dowiecie, naprawdę nie jest poważne. : Polskie konkubinaty homoseksualne w Strasburgu, czy polskie władze dyskryminowały mężczyznę, odmawiając mu prawa do dziedziczenia po partnerze umowy najmu mieszkania, to jest dyskryminacja czy nie, według pana. : Słyszałem, to nie jest żadna dyskryminacja, natomiast to jest ciekawy precedens dlatego, że jeżeli w tej sprawie zapadnie wyrok przeciwko Polsce w Trybunale Strasburskim, no to będzie kolejny kompromitujący wyrok tego Trybunału. Mieliśmy wyrok np. w sprawie krzyży, który oburzył pół Europy, jeżeli się okaże, że Trybunał Strasburski chce przymuszać państwo polskie do wprowadzania ustawodawstwa homoseksualnego, to wystawi sobie sam najgorsze świadectwo. : To uważa pan, że pary homoseksualne nie mają prawa do dziedziczenia, nie wiem... do chodzenia do szpitala,
pytania się o zdrowie. : Nie, ja uważam, że homoseksualizm jest – no wielu ludzi zachowuje się w ten sposób, ja uważam to za formę rozwiązłości, za zachowanie głęboko niewłaściwe, które w żadnym wypadku nie powinno być wspierane czy promowane przez państwo. : Ale nie powinno być ścigane, panie marszałku? : Wobec tych ludzi powinniśmy odnosić się z życzliwością i delikatnością, kiedy miałem proces dlatego, że my wygraliśmy trzy procesy, one też trafiły w tej chwili chyba do Strasburga, dlatego że w kampanii europejskiej wygraliśmy trzy procesy z organizacjami homoseksualnymi, ja wtedy po procesie zapewniłem pana Krystiana Legierskiego i to jest zobowiązanie serio, że tam, gdzie ja mam wpływ polityczny na moich współpracowników, na moją partię polityczną, środowiska, które z nami współpracują to zawsze będę działał na rzecz tego, żeby nigdy ludzie nie byli za swoje zachowanie obrażani. A inna rzecz, że w planie moralnym zupełnie z tym zachowaniem się nie zgadzam i uważam, że nie powinno być promowane przez
państwo. : A gdyby pana córka okazała się na przykład lesbijką, to co by pan zrobił panie marszałku? : Moje córki są dzisiaj na demonstracji w obronie praw rodziny, ale gdyby moje dzieci w jakikolwiek sposób postępowały niewłaściwie, to zachęcałbym je do właściwego postępowania. : Ale gdyby to było silniejsze. : Mówiłbym, że warto, no mam nadzieję, że... : Ale nie zerwałby pan kontaktu z dziećmi. : Ja mam nadzieję, że z Izą, moją żoną pokazaliśmy, że człowiek może być szczęśliwy kochając się w małżeństwie, normalnie. : Ale panie marszałku, nie zakazałby pan kontaktów dzieciom ze sobą, gdyby się okazało, że mają inne preferencje niż... : Nie, pani redaktor, no trochę powagi tak naprawdę, kocham swoje dzieci, jestem wyrozumiały dla ludzkich błędów, ale to nie znaczy, że się mam z nimi zgadzać. : Dziękuję bardzo, gościem Radia ZET był były marszałek Marek Jurek, kandydat na prezydenta Prawicy Rzeczpospolitej, dziękuję. : Dziękuję bardzo.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)